...

3.1K 239 27
                                    

Choć w ramionach Bena czuję sie bezpieczna, to po chwili się od niego odsuwam. Patrzę mu w oczy. Widzę w nich miłość, ale coś każe mi postawić między nami mur.
- Na razie Ben, chciałabym, żebyśmy nie byli, aż tak zżyci ze sobą- mówię cicho. Dotyka mojego policzka, ale po chwili opuszcza dłoń, gdy zauważa smutek w moich oczach. Wychodzę z pokoju, bez żadnego słowa. Mijam na korytarzu Harley i June. One nie reagują, choć pewnie zauważają mój smutek i moją złość. Wbiegam na dach. Uspokajam się dopiero po chwili. Świeże powietrzę pomaga mi się skupić. Nakrzyczałam na Jokera, zerwałam z Benem. Co ja najlepszego zrobiłam? Niestety tak musi być. Nie chcę kłócić ze sobą rodziny. Siadam na krawędzi dachu. Mam  okropne wrażenie, że za chwilę spadne, ale opanowuję je. Na dole tętni życie. Kobieta prowadzi płaczące dziecko za rękę. Mężczyzna śmieje się, idąc z rodziną na spacer. Gdzieś dalej biega kilka osób. Podziwiam ich. Znajdują się tak blisko rezydencji Jokera, a mimo to zachowują się radośnie i tak normalnie. Zerkam powoli na wchodzącą po schodach Zoe. Przystaje na samej górze i przygląda się mi. Nie jest może jakąś najlepszą siostrą, ale jest. Gdy jej potrzebuję zawsze się pojawi, chociażby znikąd. Siada obok mnie. Nie zaczyna rozmowy, tylko rzuca kamieniami w ludzi. Patrzę na nią z lekkim niepokojem. A co jeśli zrobi tym ludziom jakąś krzywdę?
- Kim był Deadshot?- pytam, nie oczekując odpowiedzi. To na pewno dla niej ciężki temat, tak samo jak dla mnie zerwanie z Nicky'm.
- Był moim ojcem. Płatnym zabójcą. Mężczyzną, którego moja mama nie chciała widzieć na oczy. Amanda go nie zmieniła. Był lojalny wobec swoich kumpli i specjalnie spudłował, gdy strzelał do Harley Quinn. Pokochał twoją mamę. Mieli ze sobą romans. Później twoja mama wrzuciła mnie do kwasu. Floyd się zdenerwował na nią i zabrał mnie. Wyjechaliśmy. Z powrotem zdążyliśmy akurat na ostatnią bitwę. Ojciec poświęcił się za mnie i Harley Quinn- mówi do mnie, patrząc w nicość. Rzuca daleko kamieniem, nie martwiąc się o ludzi na dole. Jest straszną wariatką, tak samo jak reszta rodziny. Czasem mam wrażenie, że ani trochę tu nie pasuję. Oglądam idealny profil Zoe. Dlaczegoja nie mogę być śliczna? Dlaczego? Przytulam się do niej. Nie prostestuje, ale też nie odwzajemnia mojego gestu. Robię się delikatnie smutna. Po chwili obok nas siada Harley i też rzuca kamieniami w ludzi. Przyłapuję się na tym, że coraz bardziej współczuję tym ludziom. Głupi Batman. Jak on mnie wychował.
- Niedługo twoje 18. urodziny. Z okazji tego pojedziesz z nami na swoją pierwszą misje- mówi Quinn, robiąc sobie nacięcie na udzie i porównując ich ilość z ilościami nacięć Zoe. Może powinnam wziąć udział w tych kobiecych zawodach. Nie rozumiem może zasad, ale jedno wiem na pewno. Ten sport zbliżyłby mnie do Zoe i Harley, a tego teraz pragnę najbardziej.

Dziecko SzaleńcaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant