Rozdział 2

18.1K 263 5
                                    


   Szybko przypudrowałam twarz i wróciłam do pokoju.
- Usiądź na kanapie. - powiedziałam niskim głosem, nie patrząc kto wszedł. - Jakieś specjalne życzenie? Ulubiona muzyka? - spytałam, podchodząc do wieży.
- Birthday Sex. - odpowiedział krótko mężczyzna i już wiedziałam kto przyszedł. Nagle dłonie zaczęły mi się pocić, a nogi stały się galaretą. Co się dzieje do cholery? Włączyłam piosenkę i podeszłam powoli do Justina. Dlaczego jest tu tak duszno? Dlaczego nie wzięłam wolnego. Okej! Jestem w pracy. Uspokój się Chanell. W końcu odważyłam się spojrzeć na chłopaka. Miał na sobie dżinsy i białą koszulę z podwiniętymi rękawami. Wyglądał..gorąco.
- A o zasadach mi nie powiesz? - wychrypiał, śmiejąc się po chwili.
- Ręce z daleka ode mnie. - chrząknęłam niezręcznie.
- A jeśli nie dam rady?
Ile tu jest stopni? Włączcie klime.
- Lepiej, żebyś wytrzymał. - przewróciłam oczami i zaczęłam powoli wić się na rurze, ani razu na niego nie patrząc. Chociaż? A może trochę go zmęczę? Przybiłam sobie piątkę w myślach i od razu się rozluźniłam. Trzymając się zimnej rury, powoli zaczęłam schodzić do szpagatu, usłyszałam tylko, jak Justin syknął pod nosem. Zachowałam kamienny wyraz twarzy i położyłam się na podłodze. Najpierw wypięłam tyłek do góry, a później wstałam. Piosenka się skończyła i zaczęła następna. Podeszłam do chłopaka i usiadłam na nim okrakiem, ale w bezpiecznej odległości. Teraz mogłam patrzeć mu w oczy i widzieć jego reakcje.
- Jesteś kurewsko gorąca. - warknął, unosząc rękę, którą natychmiast odepchnęłam.
Nachyliłam się do chłopaka i musnęłam nosem jego szyję. - zasady - szepnęłam, śmiejąc się pod nosem. Oparłam ręce na jego piersi i zaczęłam poruszać biodrami.
- Bliżej. - jęknął błagalnie. Och? Gdzie pojawił się AroganckiDupekJustin? Piosenka powoli dobiega końca, więc zrobiłam jak prosił i mocno naparłam na niego biodrami.
- Ja pierdole, kurwa mać. - sapnął, odchylając głowę do tyłu. Wykorzystałam moment, że jego szyja była odsłonięta i przyssałam się do wrażliwego miejsca tuż pod szczęką, a następnie mocno go ugryzłam. Justin głośno zawył i mimowolnie złapał za moje nagie pośladki.
- Nie waż się kurwa tego przerwać. - przeklął, mocno klepiąc w mój pośladek. Wstałam szybko i obróciłam się do niego plecami znowu siadając.
- Jezu Chanell. - szepnął.
Świadoma tego, że piosenka się kończy, zaczęłam mocno kręcić biodrami. Wzięłam obydwie jego ręce, jedną umieściłam na swojej piersi, a drugą sunęłam po brzuchu..coraz niżej.
- Tak dobrze, kochanie. - wymruczał, ściskając moją pierś. Nie oszukujmy się, ale też się nieźle napaliłam. Piosenka dobiegła końca, a ja odskoczyłam od szatyna tak szybko, by nie mógł mnie zatrzymać.
- Nie pierdol, że to koniec. - wycedził przez zaciśnięte zęby, ledwo panując nad gniewem.
- Mówiłam, że to klub ze striptizem. - wzruszyłam ramionami, wyłączając wieżę. - a karma to suka. - puściłam mu oczko, kiedy światła w pokoju nie były już przyciemnione.
- Nie, to Ty jesteś suką. - syknął, Zaciskając mocno pięści. Zachowuje się jak dziecko, któremu zabrano zabawkę.
- Ta suka prawie doprowadziła Cię do orgazmu. - prychnęłam, odrzucając włosy do tyłu. Nie rusza mnie słowo ''suka''. Słyszałam o wiele gorsze wyzwiska i musiałam nauczyć się z tym żyć. Chłopak przemyślał co zrobił i podszedł do drzwi.
- Wisisz mi drinka, czekam przy barze. - powiedział oschle, po czym wyszedł. Biedne dziecko. To za bycie aroganckim dupkiem. Zrobię sobie przerwę i napiję się drinka, czemu nie. Narzuciłam na siebie szlafroczek i ciasno go zawiązałam, po czym wyszłam z pokoju idąc od razu do baru.
- Jak się czujesz? - spytałam, próbując się nie zaśmiać.
- Moje jądra są tak sine, jak Twój szlafrok. - wycedził przez zaciśnięte zęby, kładąc dłoń na kroczu.
- Zawsze możesz znaleźć inny klub, albo po prostu...iść na imprezę. - wzruszyłam ramionami.
- Ty mnie w to wpakować i Ty mi z tym pomożesz. - uśmiechnął się lubieżnie, jakby miał już zaplanowany cały plan, jak zaciągnąć mnie do łóżka.
- Widzisz, za bycie takim dupkiem, musiałam stać się suką. - wzruszyłam ramionami, wydymając dolną wargę. - Czaje - w tym momencie zrobiłam cudzysłów palcami - Jestem dupkiem, wszystkie laski na mnie polecą, ale tutaj to nie przejdzie. Widzisz..- nachyliłam się do szatyna, kładąc rękę na jego kolanie. - Mam tutaj takich chłoptasiów na pęczki. - wyszeptałam mu wprost do ucha i natychmiast się odsunęłam.
- Co dla was? - spytała Bella (barmanka) przyglądając mi się dziwnie.
- Dla mnie to co zawsze, a dla Justina..- spojrzałam wyczekująco na szatyna.
- Teqila. - odpowiedział.
Bella nabrała już takiej wprawy, że sekundę później mieliśmy swoje zamówienie.
- Miał być drink. - zaśmiałam się, wsadzając słomkę w swojego drinka.
- To dopiero początek. - puścił mi oczko. - A Ty co pijesz? - spytał i nie czekając nawet na moją odpowiedź, zabrał mojego drinka.
- jagermeister, cola i sok z cytryny.
- Smaczne, chociaż to babski drink. - oddał mi z powrotem szklankę.
- Och serio? - uniosłam brwi, śmiejąc się.
- Opowiedz mi coś o sobie.
- Wcale nie chcesz mnie poznawać. - zaśmiałam się. - Wiem czego chcesz, ale możesz o tym zapomnieć.
- I widzisz! Cały czas widzisz mnie, jako dupka! - wyrzucił ręce w górę, kręcąc przy tym głową.
- Nazwałeś mnie przed chwilą suką. - przewróciłam oczami, biorąc kolejnego łyka drinka.
- Bo, wiem, że to było zaplanowane. - warknął, patrząc na mnie pociemniałymi oczami.
- Co było zaplanowane? - zachichotałam, zakładając nogę na nogę.
- Najpierw rozpaliłaś mnie do granic możliwości, a później...zostawiłaś.
- Czas, żebyś skończył być dupkiem.
- Ty to zaczęłaś! - powiedział, zaciskając szczękę.
- Och, więc to moja wina,że jesteś dupkiem? - uniosłam jedną brew, patrząc badawczo na chłopaka.
- Nie.- pokręcił głową. - To moja natura. - puścił mi oczko, uśmiechając się dumnie.
- Nie lubię dupków. - zmrużyłam oczy. - Szczególnie aroganckich. -wskazałam na niego palcem, wstając z miejsca i poszłam z powrotem do swojego pokoju.
- Bliss! - krzyknął ochroniarz. - Brian chce Cię widzieć.
Przełknęłam ślinę i kiwnęłam głową. Mam nadzieje, że nie chodzi o Justina. Zawróciłam i otworzyłam drzwi obok ochroniarza, prowadzące do góry. Tutaj muzyka była już ściszona, nie pachniało też pomarańczą, ani wanilią. Pachniało dobrym palonym cygarem. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi bez pukania.
- Moja kochana Coco - klasnął w dłonie ucieszony Brian i od razu poderwał się z ogromnego skórzanego fotela. - Gdyby nie to, że jesteś..ach, nieważne. - oblizał usta lustrując mnie wzrokiem. Natychmiast poczułam mdłości.
- Przynosisz mi ogromne zyski. - uśmiechnął sie wypuszczając dym z ust. - Już niedługo spłacisz swój dług, ale liczę, że zostaniesz ze mną. - puścił mi oczko.
W myślach przewróciłam oczami. Tak, uwielbiam dla Ciebie tańczyć. Czuję się, jakbym złapała Pana Boga za nogi. Gdy tylko Cię spłacę obleśny dupku moja dupa pryśnie stąd szybciej niż Twoja pierwsza żona.
- Jak zwykle małomówna. - westchnął, głaszcząc mnie po ramieniu. - Jak się ma Demi?
Mimowolnie zacisnęłam szczękę i cała się spięłam.
- Hej, spokojnie mała! Mamy umowę. Jeśli się wywiążesz, Ty i Demi będziecie mogły żyć jak królowe. - uśmiechnął się, siadając w fotelu. - Kim był ten chłopak przy barze? - spytał, całkowicie zmieniając ton.
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami.
- Chanell, nigdy nie pijesz z klientami. - zaśmiał się. - Więc nie kłam! - wrzasnął nagle, aż się wzdrygnęłam.
- Napiłam się z nim, bo wiem, że tym bardziej wróci i zapłaci więcej. - chrząknęłam, wysuwając dumnie brodę.
- Mądra dziewczynka. - uśmiechnął się, kolejny raz zmieniając ton głosu. - Możesz wracać do pracy. - machnął ręką i zajął się pisaniem na komputerze.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z gniazda gnidy. Gdy tylko zamknęłam drzwi, głośno wypuściłam powietrze z płuc i zeszłam na dół. O 4 w końcu mogłam przebrać się w normalne ciuchy i wyjść z klubu. Nienawidzę kończyć o tej godzinie. Opatuliłam się bluzą i wyszłam przed budynek, żegnając ochroniarzy. Padał deszcz, ale nie przeszkadzało mi to. Wystawiłam twarz do góry i przymknęłam na chwilę oczy, aż nie usłyszałam kroków. Natychmiast spojrzałam w tamtą stronę, ale nie rozpoznałam osoby. Obróciłam się z zamiarem wrócenia.Nikogo nie powinno tu być o tej godzinie, dlatego wyszłam zwykłym wyjściem, a nie podziemnym.
- Hej. Bliss! - krzyknął mężczyzna i za chwile złapał mnie za ramię.
- Z kimś mnie pan pomylił. - mruknęłam próbując się wyrwać.
- Bliss. Jestem stałym klientem. - zaśmiał się, ponownie mnie zatrzymując.
- Puść mnie w tej chwili. - syknęłam, odwracając się do mężczyzny, którego nie mogłam poznać.
- Zabieram Cię ze sobą. - pokręcił głową i złapał mnie mocniej pod łokciem. - Będziesz tylko moja.
- OCHRONA! - wrzasnęłam ile sił w głosie i zaraz poczułam silny ból w okolicy szczęki, przez co się zachwiałam, uderzając o jakiś pieprzony słupek. Momentalnie zrobiło mi się słabo, słyszałam jak biegną ochroniarze, którzy następnie rzucili się na mężczyznę.
- Chanell, powiedz gdzie Cię boli. - podbiegł do mnie Brian, pomagając mi się podnieść.
- Nie wiem. - kaszlnęłam.
- Zabierzcie ją do środka. - krzyknął do ochroniarzy. Zostałam przekazana jakiemuś mężczyźnie.
- Czy niewyraźne są zasady? - wrzasnął Brian do leżącego mężczyzny. - Popełniłeś błąd. - usłyszałam strzał, po którym zemdlałam.  

MONEY (Justin Bieber)Where stories live. Discover now