Rozdział 26

8.7K 138 13
                                    

Sięgnąłem do kieszeni kurtki i wyciągnąłem paczkę papierosów. Chwyciłem jednego i wsadziłem między wargi, następnie przypaliłem zapalniczką. Muszę to przemyśleć. To w jaki sposób o niej mówili. O mojej Chanel. Pokręciłem głową, chcąc, że tamte słowa wypadły z mojej pamięci. Powinienem ich zabić. A może i to zrobię? Odrzuciłem niedopałek i szedłem dalej. Ciekawe kiedy skończyła z takimi zabawami? A może teraz ja jestem jej zabawką? W końcu ma cholernie wysokie libido. Czy ja jej wystarczam? 

- Kurwa. - zakląłem, kopiąc mały kamyczek. 

Za dużo myślę i obawiam się, że zaraz mogę wyobrazić sobie rzeczy, których bym nie chciał. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, ale ten był rozładowany. 

- Zajebiście. - prychnąłem, zawracając. Nie powinienem jej zostawiać. Nie w takim stanie. Pokiwałem twierdząco głową, przyznając sobie rację. Czytając jej akta, była wzmianka o imprezowaniu i okresie buntowniczym. Dlaczego więc tak mnie to zdenerwowało? 

Może dlatego, że nie mogę dopuścić do siebie myśli, że ktoś jeszcze mógł dotknąć moją Chanel. Jestem cholernym zazdrośnikiem. Wrócę i ją przeproszę. Skończony idiota ze mnie. Nie powinienem tak reagować. To było zanim ją poznałem i nie powinienem jej oceniać. To ja ciągle ją okłamuje. 

Dochodząc do domu, zauważyłem, że wszędzie jest ciemno, czyli dziewczyny śpią. Pociągnąłem za klamkę i po cichu wszedłem, nie zapalając światła. Zdjąłem buty i na palcach poszedłem do pokoju Chanel. Lekko uchyliłem drzwi, a do moich uszu natychmiast doszedł cichy szloch dziewczyny. 

- Chanel? - szepnąłem, wchodząc do pokoju, ale dziewczyna nie zareagowała. Zdjąłem kurtkę i położyłem się obok dziewczyny, obejmując ją w pasie. 

- Przepraszam Justin. - wyszlochała, obracając się do mnie przodem. - Tak mi wstyd za to,  co kiedyś robiłam.  Przepraszam. 

- Shh - szepnąłem, wplatając dłoń we włosy dziewczyny. - To ja przepraszam. Nie powinienem tak reagować. Bardzo mnie zdenerwowali. 

- Już taka nie jestem, Justin. Wiesz o tym. - lekko się podniosła, próbując spojrzeć w moje oczy. - Jesteś tylko Ty

- Wiem, kochanie. - złapałem za kosmyk włosów i założyłem dziewczynie za ucho. - Powinnaś zmyć ten makijaż. - chrząknąłem. Szminkę i tusz ma rozmazane na całej twarzy. 

- Nie jesteś zły? Wybaczyłeś mi? - spytała, siadając po turecku. 

- Jestem tylko zły na siebie, że tak Cie dzisiaj potraktowałem. - odpowiedziałem, wstając.

- Co robisz? - spytała spanikowana, zeskakując z łóżka. 

- Spokojnie, rozbieram się do spania. - zaśmiałem się. - Zapal światło. 

- Ty zapal, a ja pójdę zmyć makijaż. 

- Dobrze. - kiedy dziewczyna weszła do łazienki, zacząłem zdejmować z siebie ubrania, aż zostałem w bokserkach. Wkrótce wróciła  dziewczyna, ubrana tylko w  koszulę, którą jej dałem w pubie. Uśmiechnąłem się lekko, lustrując ją wzrokiem. 

- No co. - mruknęła zawstydzona, ocierając policzki wierzchem dłoni. 

- O wiele lepiej wyglądasz niż w pubie. 

- Justin. - jęknęła, wchodząc pod kołdrę. - Chyba chcę zapomnieć o dzisiejszym wieczorze. - oznajmiła, kładąc głowę na mojej piersi. Pstryknąłem lampkę nocną, żeby się zgasiła i przytuliłem dziewczynę. Chwilę patrzyłem po prostu w sufit i zastanawiałem się nad jednym. 

- Kocham Cię, Chanel Fletcher - szepnąłem, jednak odpowiedzi nie uzyskałem. Zasnęła. 


Chanel *POV

Potrzeby fizjologiczne wygrały i podniosłam sie z łóżka, od razu idąc do łazienki. Usiadłam na sedesie , opierając kolana na łokciach i schowałam twarz w dłoniach. Pieprzony kac. Kiedy się załatwiłam po cichu wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni. Nalałam sobie zimnej wody . 

- Już wstałaś? - spytała Demi, na co podskoczyłam, a szklanka wpadła do zlewu i narobiła huku.

- Ale mnie wystraszyłaś. - sapnęłam, łapiąc się za łomoczące serce. 

- Jak się czujesz? - spytała, krzywiąc się lekko. Przyjrzałam się dokładniej dziewczynie, zauważając, że jest już ubrana. 

- Która godzina? - szepnęłam. 

- Pojadę sobie autobusem, spoko. - odpowiedziała. - Chyba mieliście ciężką noc. - spojrzała na mnie niepewnie. 

- Już jest dobrze. - uśmiechnęłam się lekko, wyciągając szklankę i na nowo napełniając ją wodą. W końcu ugasiłam pragnienie i puste szkło odstawiłam na blat. O tak.  

- Na pewno? - spytała, podchodząc do mnie bliżej. 

- Mamy coś do picia? - z pokoju akurat wyszedł Justin w samych bokserkach z porannym wzwodem. 

- FU. - jęknęła Demi i odwróciła się na pięcie. - Wychodzę. - powiedziała z obrzydzeniem, wychodząc z domu, zabierając wcześniej torbę. 

- Serio Justin? - uniosłam brew, patrząc na wzwód chłopaka. 

- On tak od wczoraj. - wzruszył ramionami, poprawiając penisa. - Ałć. Musisz chyba coś poradzić. - wydął dolną wargę. - Bardzo boli. - powiedział, pocierając dłonią po bokserkach. 

Przewróciłam oczami i nalałam jeszcze raz wody do szklanki, którą podałam chłopakowi. 

- Chciałeś pić. - przypomniałam mu. 

- To też. - powiedział łapiąc za mój nadgarstek ze szklanką. Uniósł moją rękę i napił się wody, patrząc mi w oczy. 

Oblizałam powoli usta, patrząc na poczynania Justina. 

- Dziękuję. - sapnął, powoli oblizując mokre usta. - Ty już ugasiłaś swoje pragnienie?

Powoli pokręciłam przecząco głową, nie mogą oderwać wzroku od szatyna. 

- A szklanka już pusta. - wzruszył ramionami, puszczając moją dłoń. 

Czy my dalej rozmawiamy o wodzie? 


Sorki za wszelkie literówki, ale piszę tylko w nocy. Buźka.

MONEY (Justin Bieber)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz