- Nie. - pokręciłam głową, chrząkając. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do salonu.
- Sprawdźcie cały dom. - rozkazał Brian. Obejrzałam się za siebie i dostrzegłam trzech ochroniarzy z klubu.
- Co to ma znaczyć?
- Sprawdzamy, czy jesteś sama. - wzruszył ramionami Brian, siadając na kanapie w salonie. W tym czasie jego pachołki zaczęły sprawdzać każdy kąt.
- Oczywiście, że jestem sama! - Pisnęłam. - Każ im wyjść! To mój dom! - fuknęłam, stając przy wujku.
- Kupiony za moje pieniądze. - zaśmiał się. - Gdzie Twój chłoptaś?
- Jaki chłoptaś?
- Nie udawaj głupiej Chanel. - wrzasnął, wstając.
Wzdrygnęłam się, cofając o krok.
- Gdzie do cholery jest Justin? - ponownie krzyknął.
- Nie wiem! - odkrzyknęłam. To są jakieś żarty. Przysięgam.
- Pusto! - powiedział jeden z ochroniarzy, a po chwili pojawiła się przy nim reszta.
- Natychmiast opuśćcie mój dom!
- Poczekajcie na mnie na zewnątrz. - rozkazał Brian, siadając ponownie. - Usiądź.
Gdy mężczyźni opuścili mój dom, usiadłam naprzeciwko wujka.
- Przykro mi, że tak się sprawy potoczyły. - zaczął. - Ale sama rozumiesz. Nie możesz odejść. Muszę odzyskać swoje pieniądze.
- Mogłabym znaleźć inną pracę i jakoś Cię spłacać.
- Myślisz, że spłacisz mnie i utrzymasz Demi? - prychnął. - Albo tańczysz u mnie w klubie, albo zabieram Demi. Twój wybór. - wzruszył ramionami.
Pokręciłam głową, zaciskając usta w linię.
- Nie zauważyłaś, że Twój chłoptaś pojawił się znikąd i od tak zainteresował się striptizerką? - zaśmiał, lustrując mnie wzrokiem. Jakbym była nikim. - Nie ma go w systemie policyjnym, żadnych wzmianek w internecie. Jakby nie istniał.
- Nie obchodzi mnie to. - wzruszyłam ramionami, patrząc w bok.
- Ciebie może nie. - warknął. - Ale mnie tak. Ten dzieciak namiesza. Dobrze o tym wiesz. Jesteś tylko jego przykrywką.
- Nie jestem niczyją przykrywką!
- Och tak? Więc po co odwiedzał Cię w szpitalu? Nie udawaj idiotki.
- Dziwne, żeby nie sprawdzał jak się czuję, skoro do cholery zostawiliście mnie pod jego domem! Ledwo żywą! - krzyknęłam, zalewając się łzami.
- A widzisz inne wyjście?
- Tak/ - pokiwałam głową. - Pozwól mi normalnie żyć!
- Uważasz za nienormalne dostatnie życie? Stać Cię dosłownie na wszystko. Nie każę Ci się puszczać. Masz tylko tańczyć i uwodzić klientów.
- Wstydzę się tego.
- Och przestań. Nie wstydzisz się swoich młodzieńczych wybryków? Kiedy co noc miałaś innego chłopaka? - zaśmiał się. - Wiem o wszystkim.
- To było dawno temu. - mruknęłam, patrząc w stół.
- Gdyby nie ja, Bóg jeden wie jakbyście skończyły. Masz dwa tygodnie na doprowadzenie się do porządku. Później będziesz pilnować klubu. Wciąż musisz zarabiać. - powiedział, wstając. - I lepiej, żebym nie widział tego gówniarza przy Tobie. Nie chcemy przecież powtórki z rozrywki, prawda? - spytał, głaszcząc mój policzek.
ČTEŠ
MONEY (Justin Bieber)
Fanfikce- To nie jest burdel! - warknął oburzony Chazz. - To klub ze striptizem. Możesz oglądać, nie dotykać. - wytłumaczył. - Chyba jesteś tu pierwszy raz. - westchnęła. - Możesz tylko oglądać, pod żadnym pozorem nie dotykaj. Rozumiesz? - Tak. Uśmiechnęła...