Nabrałam powietrza do płuc i powoli je wypuściłam, żeby opanować emocje. Pierrrdolony dupek. Uśmiechnęłam się do siebie i okręcając na pięcie ruszyłam do swojego pokoju. Sięgnęłam po telefon i weszłam w apkę śledzenie okresu. Och, no tak..spóźnia mi się okres. Dlatego jestem taka wkurwiająca.
Zaraz! Spóźnia mi się okres! Podniosłam się z łóżka z sercem w gardle. Co do cholery! Nigdy nie spóźnia mi się okres! Nie mogę być w ciąży. Nie, nie, nie! Zaczęłam się wachlować ręką, ale to ani trochę nie pomogło. Podeszłam do okna, które otworzyłam. Sięgnęłam po paczkę papierosów z parapetu i odpaliłam jednego. Zaciągnęłam się głęboko i powoli wypuściłam dym. Boże, a co jeśli jestem w ciąży! A teraz truje moje dziecko? Jeszcze urodzi się niepełnosprawne! Wyrzuciłam papierosa przez okno i i zamknęłam okno. Przecież biorę tabletki! Jak to możliwe. Położyłam dłoń na brzuchu i podeszłam do lustra.
- Ty idiotko! - powiedziałam do siebie. - Okres spóźnia Ci się ledwie dwa dni, a Ty patrzysz czy brzuch Ci urósł. - Pokręciłam głową i wyszłam z pokoju. Za długo siedzę w domu. Wyjdę chociaż na jakieś zakupy.
Nałożyłam na stopy trampki, wzięłam kluczyki od auta i wyszłam z domu. Z trudem zaparkowałam pod sklepem, aż w końcu odetchnęłam z ulgą i wysiadłam z auta.
Przechodząc między regałami zastanawiałam się, co mam kupić. Wszystko jest w lodówce. O, mam ochotę na wino. Uśmiechnęłam się i podeszłam do regału z winami. Wybrałam białe półsłodkie. Ale co...jeśli jestem.. Och, przestań. Wsadziłam wino do koszyka i ruszyłam dalej. Ananas! Uwielbiam! Wzięłam jeszcze paczkę tamponów i odżywkę do włosów, na której pisze, że efekt jest natychmiastowy. Z siatka zakupów wyszłam ze sklepu i od razu wsiadłam do auta. Po drodze, Justin już kilka razy próbował się ze mną skontaktować. Uśmiechnęłam się dumna, lecz mój dobry nastrój minął, kiedy wjechałam na podjazd, a z domu wybiegł wściekły chłopak.
- Gdzie Ty byłaś? - krzyknął, podchodzą do mnie.
- Gdzieś. - fuknęłam, dając mu siatkę i ruszyłam do domu.
- Jeszcze w takim stroju!
- Jakim! - krzyknęłam, zdejmując buty i kopiąc je w kąt.
- W takim...- zaczął machać ręką na mnie. - Takim...ciasnym.
Uniosłam brew, śmiejąc się i usiadłam na kanapie, kładąc nogi na stoliku nocnym.
- Nie ignoruj mnie. - warknął stojąc przy drzwiach, z siatką w ręce.
Sięgnęłam po pilota i odpaliłam telewizor.
- Mówię do Ciebie.
Zaczęłam skakać z kanału na kanał, wciąż go ignorując.
- Kurwa, ostrzegam Cię, Chanel. - syknął, podchodząc do mnie i kładąc na kanapie moje zakupy.
- Co?
- Spójrz na mnie.
Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego leniwie.
- Dlaczego mnie ignorujesz?
- Ty mnie też zignorowałeś. Fajnie?
- Będziesz się fochać o palcówkę? - uniósł brew, wciąż nade mną stojąc.
Oblizałam powoli wargi i skinęłam głową, po czym odwróciłam głowę do telewizora.
- Okej, jak sobie chcesz. - prychnął. - Teraz na pewno nic nie dostaniesz.
- Nawet nie chce. - wzruszyłam ramionami.
- Okej! - Krzyknął, idąc do mojego pokoju.
Palant.
Sięgnęłam do siatki i wyciągnęłam wino. Jest prawie 11, ale co tam! Odkręciłam wino i przycisnęłam gwint do ust. Tak dawno nie piłam wina. Oglądając Plotkarę, wino zniknęło w sekundę. Justin wciąż nie wyszedł z mojego pokoju. W głowie zaczęło mi szumieć. Och, mam słabą głowę. Oglądając kolejne odcinki, w końcu chyba usnęłam. Poczułam jak się unoszę, oraz ten cudowny zapach. O tak, ten zapach. Wtuliłam twarz w ciało Justina i mocniej zaciągnęłam się jego zapachem. Uśmiechnęłam się rozmarzona, ale wciąż nie otworzyłam oczu.
- Będziemy mieli dziecko, Justin. - szepnęłam sennie.
- Co?
Zostało nam kilka rozdziałów. Wy zdecydujecie, czy chcecie drugą część czy nie. :)
![](https://img.wattpad.com/cover/125529259-288-k103014.jpg)
YOU ARE READING
MONEY (Justin Bieber)
Fanfiction- To nie jest burdel! - warknął oburzony Chazz. - To klub ze striptizem. Możesz oglądać, nie dotykać. - wytłumaczył. - Chyba jesteś tu pierwszy raz. - westchnęła. - Możesz tylko oglądać, pod żadnym pozorem nie dotykaj. Rozumiesz? - Tak. Uśmiechnęła...