Rozdział 22

8.9K 134 42
                                    


Nabrałam powietrza do płuc i powoli je wypuściłam, żeby opanować emocje. Pierrrdolony dupek. Uśmiechnęłam się do siebie i okręcając na pięcie ruszyłam do swojego pokoju. Sięgnęłam po telefon i weszłam w apkę śledzenie okresu. Och, no tak..spóźnia mi się okres. Dlatego jestem taka wkurwiająca. 

Zaraz! Spóźnia mi się okres! Podniosłam się z łóżka z sercem w gardle. Co do cholery! Nigdy nie spóźnia mi się okres! Nie mogę być w ciąży. Nie, nie, nie! Zaczęłam się wachlować ręką, ale to ani trochę nie pomogło. Podeszłam do okna, które otworzyłam. Sięgnęłam po paczkę papierosów z parapetu i odpaliłam jednego. Zaciągnęłam się głęboko i powoli wypuściłam dym. Boże, a co jeśli jestem w ciąży! A teraz truje moje dziecko? Jeszcze urodzi się niepełnosprawne! Wyrzuciłam papierosa przez okno i i zamknęłam okno. Przecież biorę tabletki! Jak to możliwe. Położyłam dłoń na brzuchu i podeszłam do lustra. 

- Ty idiotko! - powiedziałam do siebie. - Okres spóźnia Ci się ledwie dwa dni, a Ty patrzysz czy brzuch Ci urósł. - Pokręciłam głową i wyszłam z pokoju. Za długo siedzę w domu. Wyjdę chociaż na jakieś zakupy. 

Nałożyłam na stopy trampki, wzięłam kluczyki od auta i wyszłam z domu. Z trudem zaparkowałam pod sklepem, aż w końcu odetchnęłam z ulgą i wysiadłam z auta. 

Przechodząc między regałami zastanawiałam się, co mam kupić. Wszystko jest w lodówce. O, mam ochotę na wino. Uśmiechnęłam się i podeszłam do regału z winami. Wybrałam białe półsłodkie. Ale co...jeśli jestem.. Och, przestań. Wsadziłam wino do koszyka i ruszyłam dalej. Ananas! Uwielbiam! Wzięłam jeszcze paczkę tamponów i odżywkę do włosów, na której pisze, że efekt jest natychmiastowy. Z siatka zakupów wyszłam ze sklepu i od razu wsiadłam do auta. Po drodze, Justin już kilka razy próbował się ze mną skontaktować. Uśmiechnęłam się dumna, lecz mój dobry nastrój minął, kiedy wjechałam na podjazd, a z domu wybiegł wściekły chłopak. 

- Gdzie Ty byłaś? - krzyknął, podchodzą do mnie. 

- Gdzieś. - fuknęłam, dając mu siatkę i ruszyłam do domu. 

- Jeszcze w takim stroju! 

- Jakim! - krzyknęłam, zdejmując buty i kopiąc je w kąt. 

- W takim...- zaczął machać ręką na mnie. - Takim...ciasnym. 

Uniosłam brew, śmiejąc się i usiadłam na kanapie, kładąc nogi na stoliku nocnym. 

- Nie ignoruj mnie. - warknął stojąc przy drzwiach, z siatką w ręce. 

Sięgnęłam po pilota i odpaliłam telewizor. 

- Mówię do Ciebie. 

Zaczęłam skakać z kanału na kanał, wciąż go ignorując. 

- Kurwa, ostrzegam Cię, Chanel. - syknął, podchodząc do mnie i kładąc na kanapie moje zakupy. 

- Co? 

- Spójrz na mnie. 

Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego leniwie. 

- Dlaczego mnie ignorujesz? 

- Ty mnie też zignorowałeś. Fajnie? 

- Będziesz się fochać o palcówkę? - uniósł brew, wciąż nade mną stojąc. 

Oblizałam powoli wargi i skinęłam głową, po czym odwróciłam głowę do telewizora. 

- Okej, jak sobie chcesz. - prychnął. - Teraz na pewno nic nie dostaniesz. 

- Nawet nie chce. - wzruszyłam ramionami. 

- Okej! - Krzyknął, idąc do mojego pokoju.

Palant. 

Sięgnęłam do siatki i wyciągnęłam wino. Jest prawie 11, ale co tam! Odkręciłam wino i przycisnęłam gwint do ust. Tak dawno nie piłam wina. Oglądając Plotkarę, wino zniknęło w sekundę. Justin wciąż nie wyszedł z mojego pokoju. W głowie zaczęło mi szumieć. Och, mam słabą głowę. Oglądając kolejne odcinki, w końcu chyba usnęłam. Poczułam jak się unoszę, oraz ten cudowny zapach. O tak, ten zapach. Wtuliłam twarz w ciało Justina i mocniej zaciągnęłam się jego zapachem. Uśmiechnęłam się rozmarzona, ale wciąż nie otworzyłam oczu. 

- Będziemy mieli dziecko, Justin. - szepnęłam sennie. 

- Co? 



Zostało nam kilka rozdziałów. Wy zdecydujecie, czy chcecie drugą część czy nie. :)  

MONEY (Justin Bieber)Where stories live. Discover now