- Chanel. - powiedział Justin, patrząc na mnie współczująco.
- Justin, nie możesz tutaj przebywać. - odezwał się Evan.
- Proszę o 5 minut. - mężczyzna spojrzał błagalnie. - Tylko 5 minut. - powtórzył. - Za to, że działaliście beze mnie. - zacisnął szczękę, próbując ukryć swoją wściekłość
- Mamy go wyprowadzić? - spytał jakiś policjant wychylający się zza Justina.
- 5 minut. - Evan wstał i zamknął za sobą drzwi, zostawiając mnie samą z Justinem.
- Chanel.- szepnął. - Próbowałem Ci tyle razy powiedzieć. - szatyn usiadł na przeciwko mnie i chwycił za dłonie, które automatycznie zabrałam.
Spojrzałam na jego usta, nos, oczy, brązowe włosy. Kim jest chłopak, który siedzi przede mną? Jak ma na imię? Ile ma lat? Skąd jest?
- Jak masz na imię? - spytałam cicho.
- Jason. - odpowiedział bez chwili zastanowienia.
- Pasuje do Ciebie. - stwierdziłam, kiwając głową. - Jason. - powtórzyłam jego imię, sprawdzając jak brzmi z moich ust. - Więc Jasonie. - zaczęłam, nabierając powietrza do płuc. - Chyba wykonałeś swoje zadanie.
- To nie tak Chanel, nie byłaś tylko zadaniem. Na początku oczywiście. - pokiwał głową. - Ale później wszystko co mówiłem było prawdą.
Łzy spływały po moich policzkach mimowolnie. Prychnęłam pod nosem. Akurat.
- Jak mogłeś? Cały czas byłeś kimś innym.
- Taką mam pracę. - westchnął bezradnie. - Chciałem Ci pomóc. Przysięgam.
- Justin, Twój czas minął. Musimy zacząć przesłuchanie. - do pomieszczenia wszedł Evan. Szatyn spojrzał na mężczyznę i zaciśniętą szczęką wstał.
- Jeszcze porozmawiamy, obiecuję. Powiedz im tylko prawdę, a wyciągniemy Cię z tego. - po tym chłopak opuścił salę przesłuchań, a jego miejsce zajął drugi mężczyzna .
- Możemy zacząć? - spytał, kładąc na stole jakąś teczkę.
- Tak. - skinęłam smutno głową.
- Wiec Chanel, byłaś obserwowana od dłuższego czasu. - Zaczął. - Nie chodzi nam o Ciebie, żeby Cię zamknąć. Chcemy zamknąć Twojego Wuja Brian'a.
- Domyślam się.
- Wiesz, że Twoi rodzice przyszli do nas pierwsi?
- C-co? - zakrztusiłam się śliną, więc zaczęłam głośno kaszleć. - Moi rodzice nie żyją. - wykrztusiłam, powoli się uspakajając.
- Tak, to dość dziwne, ze zginęli w momencie, kiedy mieli nam dostarczyć wszystkie potrzebne dowody obciążające Briana.
- On..nie zabiłby swojego brata.. - pokręciłam głową. Tylko chory człowiek mógłby zabić swoją rodzinę. - Po co miałby to zrobić?
- Po to, że rodzice pożyczyli od niego pieniądze, ale odsetki urosły tak szybko, że nie byli w stanie spłacić go do końca życia. Brian zażądał w zamian za spłatę pożyczki, was.
- Nas? - zmarszczyłam brwi. - Nie rozumiem? - pociągnęłam nosem i otarłam mokre policzki, niechcący ruszając rozcięty policzek. - Ach.
- Ciebie i twoją młodszą siostrę. Chciał was sprzedać. Dlatego twój ojciec zgłosił się do nas.
- Przepraszam, mam wszystkie dokumenty. - Do pokoju wszedł Jaxon, wręczając Evanowi teczkę i wyszedł.
- Przepraszam, muszę to przejrzeć. - powiedział przesłuchujący mnie mężczyzna i zatopił się w kartkach papieru. Ja w tym czasie odpłynęłam do Justina. Została perfidnie oszukana. Cały ten czas on był w pracy..to dlatego mówił, że mnie z tego wyciągnie. Tak mnie wyciągnął, że siedzę teraz na komisariacie.
- Jesteś właścicielką klubu? - spytał mężczyzna, wyciągając mnie z zamyśleń.
- Słucham?
- Z tych dokumentów wynika, że klub należy do Ciebie.
Patrzyłam na mężczyznę, nie rozumiejąc co do mnie mówi. Jak właścicielką? Klub jest Briana!
- Nie, klub jest Briana. - pokręciłam przecząco głową.
- To Twój podpis? - Evan podstawił mi pod nos akt notarialny.
- Miałam zostać współwłaścicielem. - szepnęłam. - Miałam zajmować się klubem, żeby się szybciej odkuć. Gdzie moja siostra??
- Na razie nie wiemy ani gdzie znajduje się Twoja siostra, ani Brian.
- Gdzie moja siostra? - krzyknęłam. - Znajdźcie ją! Gdzie moja siostra? - ponownie krzyknęłam. To jedyne co mam. Moja mała siostrzyczka.
- Proszę, uspokój się. Robimy co możemy.
- Pokazujesz mi jakiś papier, a moja siostra została porwana! - wrzasnęłam wstając.
Do sali wpadł policjant, który natychmiast mnie posadził.
- Gdzie moja siostra! - zawyłam. - Gdzie jest Justin? - chcę się do kogoś przytulić. Zniknąć. Nie, nie chcę Justina. Okłamał mnie.
- Dobrze, na dzisiaj skończymy. - Oznajmił Evan wstając. - Zaprowadź ją do celi.
- Do celi? Ja nic nie zrobiłam! - krzyknęłam oburzona, próbując zatrzymać wychodzącego mężczyznę. - Ej! Ja nic nie zrobiłam! - niestety mężczyzna i tak wyszedł.
- Nie stawiaj oporu i po prostu chodź. Jutro z rana Cię przesłuchają i pewnie wypuszczą. - powiedział do mnie mężczyzna ciągnąc mnie do drzwi.
Muszą mnie wypuścić, jestem niewinna. Przecież to wiedzą. Brian próbuje mnie wrobić. Skurwiel.
Wychodząc z sali minęłam moje koleżanki i ruszyliśmy jak mniemam do celi. Justina nie było, ani Jaxona. Pewnie dostaną awans.
W celi było ciemno i zimno. Usiadłam na drewnianym łóżku, na którym był tylko koc. Co ja mam do cholery teraz zrobić? Gdzie moja Demi? Skuliłam się i zaczęłam płakać w cuchnący koc, aż zasnęłam.
Następnego ranka obudził mnie szczęk zamka. Do celi wszedł policjant Briana. Znam go.
- Chodź- mruknął. - Masz przesłuchanie.
Spojrzałam podejrzanie na mężczyznę i wstałam, gdy znalazłam się w zasięgu jego ręki, chwycił mnie mocno za ramie i przyciągnął do siebie. - Piśniesz słówko, a nie zobaczysz siostry. Wszyscy są przeciwko Tobie, więc albo pójdziesz siedzieć, albo Brian Cię wyciągnie jeszcze dzisiaj. Przemyśl To. - szepnął, po czym wyprowadził mnie z celi.
![](https://img.wattpad.com/cover/125529259-288-k103014.jpg)
YOU ARE READING
MONEY (Justin Bieber)
Fanfiction- To nie jest burdel! - warknął oburzony Chazz. - To klub ze striptizem. Możesz oglądać, nie dotykać. - wytłumaczył. - Chyba jesteś tu pierwszy raz. - westchnęła. - Możesz tylko oglądać, pod żadnym pozorem nie dotykaj. Rozumiesz? - Tak. Uśmiechnęła...