Justin patrzył na mnie oniemiały. Kilka razy otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale po chwili rezygnował. Zrzuciłam go z siebie i zakryłam piersi pościelą.
- Kiedy rodzice zginęli, większe prawo do adopcji miał Brian. Ja byłam bez pracy, jeszcze się uczyłam. Błagałam go, żeby oddał mi Demi. Zaproponował mi pracę u siebie w klubie, dodatkowo będzie pomagał nam finansowo. Spójrz, ten dom jest ogromny. Praca w bibliotece nie pozwala mi na utrzymanie tego wszystkiego. Nie chciałam, żeby Demi zamieszkała z nim. Rodzice zawsze mnie przed nim ostrzegali. Zerwali z nim kontakt całkowicie. Zgodziłam się. Rzuciłam studia, znalazłam pracę, żeby mieć w papierach jakiekolwiek dochody. Brian oddał mi prawo do adopcji, jednocześnie zadeklarował się, że będzie nam pomagał finansowo.
- To nielegalne! - Justin pokręcił głową, zaciskając szczękę. - Mamy tu szantaż i pozbawienie godności.
- Miałam oddać mu siostrę? - spojrzałam na niego załzawionymi oczami. - Demi jest wszystkim co mam. A jeśli to jej kazałby tańczyć?
- Powinnaś zgłosić to policje
- Proszę Cię. - zaśmiałam się bez humoru. - Brian ma policję w kieszeni. Dlaczego klub dalej stoi? Myślisz, że ktokolwiek legalnie tam pracuje? Policjanci sami przychodzą do nas.
- Cholera. - powiedział Justin, przeczesując dłonią mokrą grzywkę. - A gdybyś znalazła inną pracę?
- Już o tym rozmawialiśmy. - westchnęłam. - Nie mam wykształcenia. - przygryzłam wnętrze policzka, patrząc na pościel. - Zresztą. Został mi tydzień pracy, później jestem wolna. Mam zaoszczędzone pieniądze.
- Myślisz, że puści Cię wolno? - uniósł brwi, kładąc się na boku.
- Myślę, że tego nie zrobi. - szepnęłam, odwracając się do Justina tyłem. - Chcę już spać.
- W porządku. - powiedział, gasząc lampkę, po czym objął mnie od tyłu i tak zasnęliśmy.
Poderwałam się z łóżka, kiedy drzwi od mojego pokoju zostały otwarte i uderzyły o ścianę. Szybko zakryłam nagie piersi i spojrzałam zdezorientowana na zaspaną Demi.
- Co jest do cholery. - jęknęłam.
- Pragnę Ci oznajmić, że nie idę dzisiaj do szkoły, ponieważ pół nocy nie spałam, słuchając jak Justin dobrze się pieprzy. - syknęła, po czym wyszła z mojego pokoju.
Opadłam na materac, przykładając dłoń do walącego serca.
- Co się stało? - mruknął Justin, lekko otwierając oczy.
- Jeszcze tu jesteś? - zmarszczyłam brwi. - Nie powinieneś spać u siebie?
- Chanell, mówiłem, że nie jestem dziwką, która zmywa się w nocy. - zaśmiał się chłopak, zdzierając ze mnie kołdrę. - Pięknie. - uśmiechnął się szelmowsko, kładąc dłoń na mojej piersi.
Przewróciłam oczami i wstałam z łóżka. - Muszę iść do pracy. - ziewnęłam, podchodząc do komody z bielizną.
- Jesteś chyba jedyną dziewczyną, która nie wstydzi się swojego ciała
Spojrzałam na Justina, który bacznie mi się przyglądał.
- A znasz ich pewnie dużo. - zaśmiałam się, wyciągając bieliznę.
- Nie to miałem na myśli. - chłopak również wstał i do razu skierował się do łazienki.
- Justin, naprawdę się spieszę. - powiedziałam, wchodząc do kabiny prysznicowej, w której on też już był.
- Nie ma problemu. Lubię szybkie numerki. - uśmiechnął się, robiąc mi miejsce.
- Jesteś seksoholikiem. Wiesz, że to się leczy? - spytałam, namydlając ciało.
- Wylecz mnie. - szepnął, obejmując mnie od tyłu.
- Justin! - fuknęłam, odsuwając się od chłopaka. - Muszę iść do pracy. - powtórzyłam.
- Wiem. - zaśmiał się, ponownie mnie obejmując. Jedną ręką złapał moją pierś, a drugą sunął do mojej kobiecości. Oblizałam usta i wypuściłam głośno powietrze opierając ręce o ściankę prysznicową.
- Tylko szybko. - sapnęłam, kładąc rękę na dłoni Justina, która obejmowała moją pierś.
- Robi się. - zaśmiał się, po czym wszedł we mnie powoli. - Rozszerz nogi. - powiedział, całując mój kark.
Zrobiłam jak prosił, a ręką objęłam jego szyję, wyginając się w łuk.
- Idealnie. - jęknął, powoli się poruszając biodrami.
Przymknęłam oczy, cicho pojękując, kiedy chłopak zaczął przyspieszać. Co jakiś czas zaciskałam się na nim, co bardzo mu się podobało, bo jeszcze głośniej przeklinał i dyszał.
- Nie rób tak. - syknął, wymierzając klapsa w mój pośladek.
- Podoba Ci się. - jęknęłam cicho, zataczając koło biodrami.
- Jeśli też chcesz mieć orgazm, to przestań. - szepnął, ponownie klepiąc mój pośladek.
Zagryzłam wargę, uśmiechając się do siebie i przestałam robić cokolwiek. Justin coraz mocniej i szybciej wbijał się we mnie. Jedną ręką ściskał moje biodro, a drugą zaczął masować moją kobiecość. Czułam zbliżający się orgazm. Zabrałam rękę z szyi chłopaka i oparłam ją o ścianę, drugą zatkałam sobie usta, kiedy orgazm przeszedł przez moje ciało. Teraz ruchy Justina stały się ostre i nierówne. W końcu doszedł, warcząc przekleństwa.
- Dzień od razu staje się lepszy. - zaśmiał się wychodząc ze mnie, po czym obrócił do siebie przodem i pocałował w usta.
- Teraz naprawdę muszę iść do pracy. - zaśmiałam się przy ustach chłopaka. Zaczęłam szybko namydlać ciało.
Demi nigdzie nie było, więc pewnie dalej spała. W biegu włożyłam buta na stopę i w końcu byłam gotowa.
- Rusz się do cholery! - syknęłam, otwierając drzwi. Królewicz Justin, szedł sobie spokojnie, całkowicie opanowany. - Zaraz Cię zabiję. - zacisnęłam szczękę, podbiegając do chłopaka. Złapałam go za ramię i zaczęłam pchać w stronę wyjścia.
- Już dobrze. - zaśmiał się, idąc w kierunku swojego samochodu. - Widzimy się wieczorem? - spytał, przystając przy swoim samochodzie.
- Po co? - zmarszczyłam brwi, odblokowując swój samochód.
- Wiesz po co. - oblizał usta, po czym językiem wypychał policzek, sugerując robienie loda..
- Nie, Justin. - Przyłożyłam dłoń do czoła, kręcąc głową. - Wieczorem też pracuję. - zachichotałam i wsiadłam do samochodu.
Popełniam błąd i dobrze o tym wiem. Nie mogę się z nikim wiązać. Nie dam rady tego pogodzić, a jednak coś mnie do niego ciągnie. Wiem, że jestem dla niego wredna, ale taki mój system obronny. Próbuję go do siebie zrazić, chociaż i tak sama później do niego lecę. Bez sensu. Dzisiejszy dzień jest inny. Czuję, jakbym zrzuciła jakiś kamień przywiązany do mnie. W końcu mogłam komuś powiedzieć to, co trzymam w sobie od tylu lat.
Co wy na to? :))
YOU ARE READING
MONEY (Justin Bieber)
Fanfiction- To nie jest burdel! - warknął oburzony Chazz. - To klub ze striptizem. Możesz oglądać, nie dotykać. - wytłumaczył. - Chyba jesteś tu pierwszy raz. - westchnęła. - Możesz tylko oglądać, pod żadnym pozorem nie dotykaj. Rozumiesz? - Tak. Uśmiechnęła...