Chanell *POV
Powoli otworzyłam oczy i od razu zamknęłam, by ponownie je zmrużyć. Czułam, że moje prawe oko jest strasznie spuchnięte. Rozejrzałam się po sali i dostrzegłam Justina śpiącego w kącie na fotelu. Uśmiechnęłam się lekko i odchrząknęłam.
- Justin. - zawołałam, ponownie chrząkając. O Boże, wszystko mnie boli. - Justin.
Chłopak zmarszczył się, ale po chwili otworzył oczy. Kiedy spostrzegł, że to ja go wołam, poderwał się z fotela i szybko do mnie podbiegł.
- Obudziłaś się. - szeroko się uśmiechnął, siadając na krzesełku przy moim łóżku. - Jak się czujesz?
- A jak wyglądam? - zaśmiałam się, a po chwili skrzywiłam z bólu. Syknęłam pod nosem i położyłam rękę na brzuchu. O nie, jest w gipsie.
- Wyglądasz...- na chwile spojrzał na swoje dłonie. - Ok. - mruknął. - Lepiej niż wtedy, kiedy Cię znalazłem. - spojrzał na mnie, zaciskając szczękę.
- Przepraszam. - szepnęłam.
- To nie Twoja wina. - pokręcił głową, łapiąc mnie za zdrową rękę. - Brian za to zapłaci. - syknął wściekle.
- Daj spokój Justin. - westchnęłam, patrząc w sufit. - To nie miejsce na takie rozmowy.
Usłyszeliśmy pukanie, a po chwili do sali wszedł lekarz.
- Widzę, że się obudziłaś. - uśmiechnął się mężczyzna. - Nazywam się Collin Jonhson. - Jest Twoim lekarzem prowadzącym.
- Dzień dobry. - przywitałam się, poprawiając na łóżku.
- Jak się czujesz? - spytał, zabierając z mojego łóżka tabliczkę.
- W porządku. - odpowiedziałam. - Bolą mnie żebra. - skrzywiłam się.
- Tak, są stłuczone. A ręka?
- Na razie jest ok. - wzruszyłam ramionami, poruszając palcami u złamanej ręki.
- Zatrzymam Cię na obserwacji jeszcze jutrzejszy dzień, w porządku? - odłożył kartę na swoje miejsce i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. - A teraz zadzwonię po policje, chcieli z Tobą porozmawiać.
- Dobrze. - odpowiedziałam lekko skrępowana. Policja, dobre.
Lekarz opuścił salę i zostałam tylko ja i Justin.
- Byli tu wczoraj. - powiedział szatyn. - Wyglądało na to, że zna Ciebie.
- Tak, to pewnie Shawn. - westchnęłam, spoglądając na zagipsowaną rękę. - I tak nie będę musiała zeznawać. - zaśmiałam się bez humoru i odkaszlnęłam, krzywiąc się. Moje życie jest do dupy. - Nie wiem Justin, czy długo tak jeszcze pociągnę. - wyszeptałam. - Powoli mam tego wszystkiego dość. Duszę się po prostu. - zapłakałam, ocierając łzy ręką.
- Hej, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. - uśmiechnął się szatyn.
- Nie, Justin. - pokręciłam głową. - Tu nic nie da się zrobić.
- Zobaczysz Chanell. - zapewnił, nachylając się nade mną, by pocałować moje usta. - Wszystko będzie dobrze. Niedługo.
Pokiwałam tylko głową i otarłam mokre policzki.
- A Demi?
- Zawiozłem ją do szkoły rano, później Cię odwiedzi.
Drzwi nagle się otworzyły, a w nich stanęła owa dziewczyna.
- Nie mogłam po prostu skupić się w szkole. - usprawiedliwiła się. - Przepraszam.
- W porządku. - uśmiechnęłam się i rozłożyłam ręce, żeby siostra mogła mnie przytulić. Młoda dziewczyna podbiegła do mnie i mocno się we mnie wtuliła.
![](https://img.wattpad.com/cover/125529259-288-k103014.jpg)
BINABASA MO ANG
MONEY (Justin Bieber)
Fanfiction- To nie jest burdel! - warknął oburzony Chazz. - To klub ze striptizem. Możesz oglądać, nie dotykać. - wytłumaczył. - Chyba jesteś tu pierwszy raz. - westchnęła. - Możesz tylko oglądać, pod żadnym pozorem nie dotykaj. Rozumiesz? - Tak. Uśmiechnęła...