Rozdział 23

11.3K 139 20
                                    

Powoli otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi. Gdzie ja jestem? Podniosłam się do pozycji siedzącej, łapiąc się za bolącą głowę. Po cholerę piłam wino. Zeszłam z łóżka i udałam się do kuchni. Chwyciłam za szklankę i napełniłam ją wodą z kranu. 

- Chanel. 

Gdy usłyszałam swoje imie, podskoczyłam i zakrztusiłam się wodą. 

- Spokojnie. - zaśmiał się chłopak, klepiąc mnie po plecach 

- Boże, która godzina. - jęknęłam. 

- Dopiero 17. 

- Ale się upiłam. - westchnęłam. - Odebrałeś Demi? 

- Tak, wyszła z koleżanką. Chcesz mi o czymś powiedzieć?- spytał, krzyżując ręce na piersiach. 

Szeroko otworzyłam oczy, zastanawiając się o co może mu chodzić. 

- Kiedy zanosiłem Cię do łóżka. - chrząknął, drapiąc się po brodzie. Chyba jest zdenerwowany. - Powiedziałaś, że będziemy mieli dziecko. - powiedział na jednym wdechu. Zauważyłam w jego oczach panikę. 

- C-co? - wykrztusiłam, odstawiając szklankę na stół. Faktycznie, okres mi się spóźnia. Serio tak powiedziałam? 

- Powiedziałaś, że będziemy mieli dziecko. - Powtórzył, przeczesując dłonią grzywkę. 

- Spóźnia mi się okres. - mruknęłam i odeszłam od chłopaka. Na pewno nie jestem w ciąży, biorę przecież tabletki. To na pewno od stresu. 

- Zaczekaj. - chłopak złapał mnie za ramię i odwrócił do siebie przodem, na co syknęłam, bo złapał za moje obolałe ramie. 

- Przepraszam! - natychmiast zabrał rękę. - Czy, Ty..możesz być w ciąży? - spytał, przyglądając mi się uważnie. Cóż Panie Bieber, za bycie dzisiaj dupkiem, może trochę Cię podręczę. 

- Nie wiem Justin. Nigdy nie spóźniał mi się okres. - udałam skruszoną, patrząc w podłogę. 

- Ale bierzesz przecież tabletki. 

- Wiesz, że nie ma 100% pewności. - mruknęłam. Usłyszałam jak chłopak głośno wzdycha.

- Ile spóźnia Ci się okres? 

- Kilka dni. - szepnęłam i w końcu na niego spojrzałam. Nie był wkurzony. Był...zmartwiony. - To nie jest pewne. - wzruszyłam ramionami. - Nie przejmuj się. - powiedziałam i wróciłam do pokoju. Justin nie przyszedł za mną, usłyszałam jak drzwi trzaskają, czyli pewnie wyszedł. Wow, czy to koniec? Aż tak go wystraszyłam? Może to nie był dobry pomysł. Weszłam do łazienki i powoli się rozebrałam, uważając na gips. Przebrałam się w bieliznę i szlafrok po czym wróciłam do pokoju. 

- Jeśli to ma być moje dziecko, to będę się martwił. 

Podskoczyłam w miejscu, kiedy zauważyłam szatyna siedzącego na moim łóżku. Cóż, jednak się nie wystraszył. Z tego co wyczuwam, był po prostu zapalić. 

- To nic pewnego. - odpowiedziałam, lekko się uśmiechając do siebie. To miłe, naprawdę. Faktycznie mu na mnie zależy. 

- Jutro zawiozę Cię do lekarza. - oznajmił, wstając z łóżka i podchodząc do mnie. 

- Jutro jest sobota. 

- W takim razie w poniedziałek. 

- Dobrze. - zachichotałam. Do tego czasu pewnie dostanę okres, chociaż w tym momencie wcale bym tego chyba nie chciała. 

- A teraz. - zaczął, łapiąc za sznurek szlafroka. - Jestem Ci coś winny. - uśmiechnął się lubieżnie, rozwiązując szlafrok. - O, już gotowa. - powiedział zadowolony, patrząc na moją bordową bieliznę. - Bardzo lubię ten komplet. - szepnął, przełykając powoli ślinę. 

MONEY (Justin Bieber)Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu