Rozdział 25

8.5K 139 17
                                    


Jeszcze wymalowała usta cholerną czerwoną szminką. 

- Dlaczego mi nie odpisałaś? - spytałem, odciągając dziewczynę od znajomych. 

- Przepraszam, straciłam poczucie czasu. - zachichotała, po czym przygryzła wymalowaną wargę. 

Oblizałem usta, patrząc wciąż na jej seksowne wargi. - Do kogo się tak wystroiłaś? - syknąłem, lustrując ją raz jeszcze. Mam ochotę ją teraz przelecieć. Najpierw jej brudne usta. 

- Dla nikogo. - wzruszyła ramionami, po czym skrzyżowała ręce na piersiach, przez co jeszcze bardziej się uwydatniły. 

- Chanel. - warknąłem, głęboko zaciągając się powietrzem. 

- Co? - Spytała, marszcząc brwi. 

Najchętniej złapałbym jej włosy w garść, kazał klęknąć i zrobić mi laskę. Chcę patrzeć jak te czerwone usta oplatają mojego kutasa. Pokręciłem głową i zdjąłem z siebie koszulę w kratę i jej podałem. - Masz to ubrać w tej chwili. 

- Dlaczego? - fuknęła. - Przecież ładnie wyglądam. 

- Świecisz cyckami do cholery jasnej! - powiedziałem nieco za głośno, przez co Hardin i Chaz spojrzeli w naszą stronę. 

- Pieprz się Justin! - Palcem wskazującym uderzyła mnie w pierś i w momencie kiedy chciała odejść, chwyciłem ja w pasie i przytuliłem do siebie. 

- Albo ubierzesz pierdoloną koszulę, albo zerżnę Cię przy wszystkich, później w drodze do domu i w końcu w domu. Odkąd Cię tu zobaczyłem, nie mogę przestać myśleć o Twoich ustach. - wyszeptałem jej wprost do ucha, dociskając jej tyłek do swojego penisa. - I myślę, że każdy w tym pomieszczeniu ma na Ciebie ochotę. 

Chanel nic nie odpowiedziała, a jej ciało po chwili się rozluźniło. Odwróciła się do mnie przodem i spojrzała niewinnie. 

- Obiecujesz? 

- Co? - Spytałem zdezorientowany. 

Dziewczyna stanęła na palcach, kładąc jedną rękę na moim ramieniu i przytuliła się do mojego policzka. - Że zerż.

Nie dałem jej dokończyć, kiedy mocno zacisnąłem dłoń na jej biodrze. Poczułem jak drobinki potu zbierają się na moim czole. 

- Ała! - jęknęła, odsuwając się ode mnie. 

- Chcesz już jechać do domu? 

- Nie. - fuknęła i poszła do znajomych. 

Już ja jej pokażę w domu. Jest ostatnio cholernie napalona.  Spojrzałem na swoje krocze i jęknąłem cicho. Pierdolony pies na Chanel. Poprawiłem spodnie, policzyłem do dziesięciu i wróciłem do znajomych. Chaz cały czas był przyklejony jak dobrze pamiętam do Kaji, Ryan do Pameli, a Hardin co chwile zerkał na Chanel. Skurwiel. Wszyscy poszliśmy do wolnego stolika i usiedliśmy. Chanel obrażona po przeciwnej stronie, obok Hardina. Naprawdę? Akurat koło niego musiała? 

- A Ty nie pijesz? - spytała Pamela,przez co na chwilę spuściłem wzrok z Coco. 

- Nie, jestem kierowcą. - wzruszyłem ramionami, posyłając dziewczynie miły uśmiech. Pamela jest chyba nieco starsza od Chanel i na pewno ma poprawione policzki i usta, co do piersi ciężko powiedzieć. Zresztą, jej cycki mało mnie obchodzą. 

- Możesz usiąść obok mnie? - spytałem. 

- Luz, Justin. Niech siedzi gdzie chce. - odezwał się szybko Hardin. Czy ja Cię kurwa pytałem o zdanie? Nigdy go jakoś specjalnie nie trawiłem. Jeszcze chwila i mam nadzieje, że wyjadę stąd. Oczywiście nie sam. Nie ukrywam, ze dziwnie się czuję. Jako jedyny siedzę sam. 

MONEY (Justin Bieber)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz