W

24 7 0
                                    

Drżę sierpniowym chłodem
Nad taflą rozlanej czarnej herbaty
Podwieczorek, zapachniało śpiewem syren skrzydlatych
"Wolności!" krzyczą, te gardła strachem przecinane

Wśród ulic diamentowych, huczących
Przelewa krew się wśród szyb wystawnych
Biel powabna z wiarą się unosi
Elegie sączą gorycz dymnej łąki

Moja dłoń wątła, papier cząstki wlecze
Na pozór regułom, sam Bóg kule niesie
Oddech osłupiały, ramię duszę ciągnie
Odwagi daj nam, Panie, grzbiety ciężkie podnieś!

Krzyż ten czarny pozwól wyprostować
Pióra wyskubać, ze szpon ją wyrwać
Co kurczowo serce jej trzymają
Jak z kryształu rozsypane ciało...

O prawdę nam, młodym, zawalczyć dozwalaj
Porwij wiatr pomyślny, łaską nas okalaj
Na strzelby, barykady ześlij duchy światłe
Niech jaskrawa wolność na nas wnet upadnie!

Jesienną słotą zachód purpurą opadł
Całuny lekkie, pierzaste, czas rebelię schować
Pogrzebać słodkie niewinności kwiaty
Nadzieją umarli, wiarą żyć nam dajcie...

Dwanaście oddechów nocyWo Geschichten leben. Entdecke jetzt