Pierwsza melancholia

14 2 0
                                    

 Spójrz na samotność mgły
Co między drzewami się błąka
Jak wędrowiec ponury
Leniwie, bez celu się krząta



 Lampy zziębnięte, przymglone
Żółtawy blask rzucały
Na nasze oczy, twarze
Z rosą włosy czesały



W ciszy zamknięte myśli
Od codziennego gwaru i wrzasku
Aleje pustawe się stały
Z oddali bijąc bezkresem ciemniały



Zabrałem chłód uporczywy
Z listopadem grający
Serce bije gorącem
Dłonie z dotykiem powstały



Kłaniały się nisko
Nagie dęby i klony
Ścieląc koloru dywany
Szelestem liści szumiały



Nie jestem kimś wielkim
Moja Najdroższa
Ni kwiatów, ni ptaków śpiewu
Nie odnajdę wśród jesieni zamętów


 Lecz jedną prawdę
Chcę Ci teraz powierzyć
Kocham, wystarczy ?
Chociaż by chwilę rozjaśnić...

Listopad 2015

Dwanaście oddechów nocyWhere stories live. Discover now