#10

1.7K 159 66
                                    

-Co robiłeś zeszłej nocy.

Jego oschły ton głosu uderzył we mnie przyprawiając o nieprzyjemne dreszcze. Bałem się przekręcić w stronę jego zawsze kamiennej twarzy.

-P-przecież mówiłem, że u Hoseoka...

Wydukałem próbując się opanować. Ojciec przeszył mnie wzrokiem, po czym podszedł pewnym krokiem. Chwycił mnie za koszukę podnosząc agresywnie, a ja przygryzłem z nerwów wargę.

-Łżesz!

Jednym gwałtownym ruchem ręki uderzył dość mocno moją jasną, bladą twarz. Cholernie piekło. Przyłożyłem drżącą dłoń do zaczerwienionego, bolącego miejsca. Ostatni raz spojrzał na mnie z pogardą.

-Może się w końcu nauczysz, że nie robi się ze mnie idioty. Wiem, że byłeś, gdzieś indziej.

Trzasnął drzwiami, a ja skuliłem się w sobie. Cały się trząsłem. To nie pierwszy raz, gdy mnie uderzył, czy też szarpnął mną.

Kiedyś nawet rzucił mną o ścianę, co poskutkowało złamaniem ręki. Musiałem się wytłumaczyć mamie, że się niefortunnie przewróciłem. Może dlatego jestem tak wrażliwy na krytykę, bo prawie codziennie ją słyszę. Od wszystkich.

Kolejne łzy, kolejne cierpienia, kolejny ból, kolejny zawód...

-Nikomu nie można ufać... nikomu Tae...

Mama niczego nie widzi. Nie ma pojęcia o moich napiętych relacjach z tatą. Nie czuję do niej żalu. Nie chcę robić jej więcej problemów. Kocha tatę i nie zamierzam ich rozdzielić.

,,I put on a mask of a happy boy"

Towarzyszy mi to od bardzo dawna. Nikt nie może się o tym dowiedzieć.

Kolejne tajemnice, kłamstwa... Wiem o tym. Jest mi ciężko, ale skoro już zacząłem w to brnąć, to nie mogę zawrócić.

Zsunąłem się pod miękki materiał, który wchłaniał moje słone łzy. Ciepła kołdra otuliła moje ciało zastępując wsparcie i bliskość przyjaciela, czy drugiej połówki. Nie oczekiwałem od nikogo użalania się, czy ślęczenia przy mnie tracąc czas.

Nie potrzebuję wsparcia... nie potrzebuję nikogo... bo i tak nikt nie przyjdzie... nawet jakby było inaczej.

***

Czekałem przy miejscowym, pięknym parku na dziewczynę.

SPÓŹNIA SIĘ JUŻ PIĘĆ MINUT!

Dobra, trochę dramatyzuję, ale nienawidzę, gdy ktoś się spóźnia.

(Mówi ten co zawsze nie jest na czas)

Rzuciłem okiem po raz chyba setny na zegarek. Była 14:12, a ona miała się zjawić pięć po. Nerwowo ruszałem nogą. Nie postrzerzenie zakryto mi pole widzenia. Były to gładkie, drobne rączki, które spoczeły na moich przymkniętych powiekach.

-Zgadnij kto to?

Słodki głosik dobiegł mnie i już byłem pewny, że to ona.

-Hmm... Hoseok?

-Nie.

Zachichotała, a ja brnąłem w to dalej.

-Czyżby... Jimin?

-Głupku!

Uderzyła mnie lekko w ramię, a ja wybuchnąłem śmiechem.

-Chodź tu.

Chwyciłem ją za rękę przyciągając do siebie.

-Tae? Co się stało?

-Nic.

My ideal leader «~VMIN/VKOOK/VMINKOOK~» REMONT!Where stories live. Discover now