#29

1.1K 117 30
                                    

~Taehyung~

Wykłady dzisiejszego dnia, kończyły się dość wcześnie. Już o czternastej mogłem opuścić gmach uniwersytecki. Po spotkaniu z ojcem, Jimin zabrał mnie do szpitala na obserwację. Całe szczęście jestem cały i nic mi poważniejszego nie jest.

To jak Park się martwi, jest bardzo urocze i kochane... jednak czasami zachowuje się jak nad opiekuńczy rodzic, a nie chłopak.

Westchnąłem przeciągle z lekkim uśmiechem na twarzy, przekraczając żeliwną bramę, z napisem ,,Park Miejski".

Dawno tu nie byłem.

Świeże powietrze owiewało moją posiniaczoną twarz, co koiło nieco ból. W tym miejscu mogłem odetchnąć. Zapomnieć o wszystkim choć na chwilę.

Skierowałem się w stronę mojego tajnego miejsca, o którym nikomu jeszcze nigdy nie mówiłem. Było umieszczone na końcu parceli. Jest to gęsty, mały las wiśniowych drzew. A między nimi zielony, wyższy ode mnie żywopłot. Stanąłem w miejscu i rozglądałem dookoła, by sprawdzić, czy nikt nie idzie. W końcu przecisnąłem się przez szparę między drzwem, a żywopłotem i ruszyłem w głąb lasku. Rękami odgarniałem zielone liście. To miejsce wygląda, jak urwane z bajki. Tym bardziej, że różowo-białe płatki kwiatów dojrzewającej wiśni, wirowały samotnie dookoła.

-Tęskniłem za tym.

Nabrałem powietrza do płuc, by napawać się pięknem, jakie moje oczy widzą. Jednak do moich uszu dobiegł dźwięk, który na sto procent nie był wydany przez żadne zwierzę. Po cichu szedłem korytarzem z pnącz, aż w końcu wychyliłem się nieco. Zdołałem tylko ujrzeć rozmazaną sylwetkę skuloną w kłębek. Zarzucony miała na sobie szary kaptur, luźnej bluzy. Odgłosy jakie z tego kogoś dochodziły, to płacz.

Kogoś mi przypominasz nieznajomy... kogoś bardzo mi bliskiego... mnie.

Wkroczyłem w głąb i po cichu stopniowo przybliżałem się do postaci, aby przypadkiem jej nie spłoszyć. Gdy w końcu dzieliło nas tylko dwadzieścia centymetrów, przykucnąłem i położyłem dłoń na plecach osoby obróconej do mnie tyłem. Ten ktoś wzdrygnął się i umilkł.

-Jak znalazłeś, to miejsce?

Dopytałem opanowany. Ciekawiło mnie to, bo nikt inny oprócz mnie nie wiedział, że istnieje tu coś takiego. Delikatnie odchylił głowę w moją stronę.

-Jeongguk?

Wytrzeszczyłem oczy w zdziwieniu. W życiu bym się nie spodziewał, go tutaj.

-Tae... nie wiedziałem, że to twoje miejsce. Trafiłem tu przez przypadek. Przepraszam...

Spuścił wzrok i jeszcze bardziej naciągnął materiał bluzy na, jak podejrzewałem zapłakaną twarz. Chwyciłem jego rękę, a drugą ściągnąłem materiał. Łzy chłopaka zastygały na bladych, wręcz białych policzkach pełnych sinych plam. Ciemnowłosy wpatrywał się w moje oczy, zakrwionymi migdałkami. Na sam ten widok krajało mi się serce.

-Kto ci to zrobił?

Chwyciłem jego twarz w obie dłonie. Uważnie przyglądałem się ranom i śladom. Ścisnął oczy z bólu. W końcu go puściłem i czekałem cierpliwie na odpowiedź.

-T-to nikt taki. Nic mi nie jest.

-Kooki... przecież widzę jak jest.

-K-Kooki? Nikt tak do mnie jeszcze nigdy nie powiedział.

Wyszeptał, jakby trochę zszokowany.

-To jak? Opowiesz mi co się stało?

Usiadłem obok niego i przysunąłem go do mojego boku. Swoimi małymi łapkami oplutł mnie i załkał cicho.

-To oni... znów mnie dręczyli.

Co drugie zdanie pociągał nosem, przerywając tym samym swoją wypowiedź.

-Już spokojnie. Nic ci nie grozi.

Delikatnie jeździłem po jego plecach, by się uspokoił. Co chyba pomogło, bo zebrał się w sobie i kontynuował.

-Miałem plan by wrócić do domu inną drogą niż zazwyczaj, więc szedłem parkiem. Byłem w nadziei, że może przynajmniej tu mnie nie złapią.

Znów w jego koncikach oczu wzbierały się łzy. Nerwowo starał się pochamować płacz.

-Jestem beznadziejny!

Wyrzucił wybuchając głośnym szlochem.

-To nie prawda. Jeongguk... spójrz na mnie.

Tak bardzo mi przypominasz mnie...

Lekko uniusł na mnie wzrok. Starłem słone łzy z jego policzka i posłałem czuły uśmiech.

-Jesteś nadzwyczajny. Pamiętaj o tym. Każdy jest inny, jedyny w swoim rodzaju. Wiem co mówię.

-Pobili mnie... ale po jakimś czasie im uciekłem i właśnie tak tu trafiłem.

Zmienił od razu temat.

-Rozumiem. Czy ktoś o tym wie?

-N-nikt oprócz ciebie.

-Ehh... powiedz mi kto, to jest.

-Co?

-No kto ma do ciebie jakieś ,,ale"?

-J-ja... nie mogę... uhh... N-namjoon.

W tym momencie zawalił się most przed moimi oczami.

Namjoon... Namjoon?!

-Tae? Coś nie tak? Znasz go?

-Nie, nie... znaczy tak, znam. Tylko... jestem w lekkim szoku.

-Też kiedyś coś ci zrobił?

Cholera, wiedziałem, że zapyta.

-Nie, nie. Po prostu znam go z jednej imprezy i tyle.

Skłamałem, bo przecież nie powiem mu, że zgwałcił mnie już dwa razy. Nawet sam jak o tym myśle, to to jest tak żałosne.

-Zawsze do mnie dzwoń w takich sytuacjach jak ta, albo przychodź bezpośrednio do mojego domu, jeśli będziesz na siłach.

-D-dobrze.

Przez chwilę zmarszczył brwi i przeczesywał moją całą twarz.

-A tobie co jest?

Słyszałem po jego głosie, że już mu lepiej.

-W sensie to.

Dotknął mojej szyi, gdzie miałem ślad po duszeniu.

-Starcie ze światem zewnętrznym.

Zaśmiałem się, a on zachichotał cicho.

-A tak na poważnie?

Patrzył na mnie wyczekująco.

-Ojciec mnie znalazł. Ale spokojnie, już raczej będę miał spokój. Ktoś zawsze mnie strzeże.

-Anioł?

-Eee... tak, można tak to ująć.

Na jego twarzy zagościł ogromny uśmiech, po czym się we mnie wtulił.

-Też mam takiego anioła... ale nikomu nie mów.

-Na pewno nie powiem.

Odwzajemniłem uścisk i podniosłem się, pomagając mu wstać.

***

Witam!

Przepraszam za dość długą przerwę, ale nie miałam weny. Jednak już powróciła 😊

Mam nadzieję, że się spodobał rozdział 💃

My ideal leader «~VMIN/VKOOK/VMINKOOK~» REMONT!Where stories live. Discover now