#23

1.5K 127 70
                                    

~Taehyung~

Trwała właśnie lekcja z konstrukcji i modelowania. Oddałem zaległy projekt profesorce. Przez ostatni czas nie byłem w stanie go zrobić. Wytłumaczyłem, że to sprawy rodzinne. Ale...

Dostałem sześć!

Ten dzień zapowiadał się całkiem nieźle. Choć i tak wszystko może ulec zmianie. Trzeba być realistą. Optymistą jest Hobi, czego nie da się ukryć. Różniłem się od niego ZNACZNIE. W sumie nie wiem jakim cudem się przyjaźnimy.

Rozbrzmiał dzwonek na długą przerwę. Wyciągnąłem z plecaka drugie śniadanie i powędrowałem w stronę wyjścia z klasy.

Gdy już kierowałem się na stołówkę i miałem podbiec do Yoongiego i Hoseoka, ktoś wciągnął mnie do ciemnego zaułka obok pomieszczenia.

-Jimin?

Zmarszczyłem brwi.

-Hej kochanie.

Zaczął nerwowo rozglądać się dookoła.

-Nie jesteśmy razem.

-Właśnie... Jeszcze.

Podkreślił ostatnie słowo, a ja wywróciłem tylko oczami.

-Dlaczego dzwonisz do mnie, gdy jesteś pijany?

Skrzyżowałem ręce na piersi i wyczekiwałem odpowiedzi. Blondyn miał szeroko otwarte oczy.

-Nie... proszę nie mów, że jestem aż tak głupi.

Poprosił, to się nie odezwałem. Tylko patrzyłem na niego gniewnie.

-Już się boję co ci nagadałem.

Podrapał się nerwowo po karku.

-Jeżeli, to było coś obraźliwego, to od razu przepraszam.

-Nie masz za co. Ale powiedz mi tylko jedno.

Wbił we mnie wzrok z nutką wstydu.

-Czemu się opiłeś? I kim jest ten... Seokjin?

-Eh... opiłem się bo... bo nie miałem na opłaty.

Wyrzucił szybko, a ja wiedziałem że kłamie. Nie chciałem jednak ciągnąć tego dalej.

-A Seokjin, to mój kolega z pracy. Jest kucharzem w tej restauracji. Pamiętasz?

-Tak... tego nie da się zapomnieć...

Wymamrotałem przypominając sobie tamte zdarzenia. I ten sam dzień, gdy to wszystko zaszło. Łzy zakręciły mi się w oku na to wspomnienie.

-Chodź.

-Gdzie ty chcesz iść?

-Dowiesz się później.

Znów pociągnął mnie za sobą, ale w jakieś nieznane mi dotąd miejsce. Myślałem, że znam ten uniwersytet jak własną kieszeń, ale najwidoczniej żyłem w błędzie. Szliśmy w górę stromymi schodami. Prawie bym się wywalił, ale Jimin w porę mnie chwycił.

-Spokojnie księżniczko, twój rycerzyk w lśniącej zbroi tu jest.

Posłał mi chytry uśmiech, a ja szturchnąłem go w ramię.

-Jesteś niemożliwy.

Pokręciłem głową niedowierzając.
Oczywiście nie obyło się od opryskliwych komentarzy.

-A teraz zamnij oczy.

Naglił. Trochę byłem nieufny, bo jeżeli by mnie specjalnie zmanipulował, a za drzwiami stał by cały zespół koszykarski, który chce mi wlać?

My ideal leader «~VMIN/VKOOK/VMINKOOK~» REMONT!Where stories live. Discover now