#28 cz.I

1.4K 105 15
                                    

-Miesiąc po-

~Jimin~

Leżałem rozłożony na kanapie, patrząc w sufit. Czułem się źle. Wręcz paskudnie.

-Nie wiem już sam.

Spuściłem wzrok na swoje dłonie.

-Jimin. Z Taehyung'iem na pewno jest wszystko w porządku.

-Ale, gdy się kochaliśmy miał łzy bólu w oczach. Ubrał się i uciekł, nic nie mówiąc. Na pewno jest coś czego mi nie chce powiedzieć. Może już mnie nie kocha?

Na samą myśl o tym zbierały mi się łzy. Jongdae westchnął przeciągle.

-Nie wydaje mi się, by z dnia na dzień zmienił swoje uczucia. Przecież sam ostatnio mówieś, że cały czas powtarzał te dwa słowa ,,Kocham Cię''.

-To nie układa się w całość.

Podniosłem się i oparłem brodą o rękę, wbijając wzrok w nasze wspólne zdjęcie w komórce. Ścisnąłem ją mocniej.

-Dobra. Mam dość.

Wstałem z fotela i poszedłem w stronę wyjścia.

-Ej! Gdzie idziesz?

Dopytał zdezorientowany chłopak.

-Załatwić kilka spraw.

Chwyciłem pierwszą lepszą kurtkę i wybiegłem z domu. Przemierzałem szybkim krokiem ulice. Wnerwiłem się na Tae. Tak po prostu bez wyjaśnień znika. Ścinąłem pięść i zagryzłem zęby. Miałem ochotę go przytulić i nie puścić, a z drugiej strony nawrzeszczeć i znienawidzić. Z tych jakże sprzecznych myśli wyrwał mnie cichy szept i szloch.

-Nie... Proszę nie...

Stanąłem na chwilę. W momencie dotarło do mnie, że coś jest nie tak.

-Zniszczę cię. Rozumiesz?!

Dobiegł do mnie chłodny, metaliczny, niski głos. Później jednak odgłos jęku. Te dźwięki dochodziły z pobocznej, ciemnej alejki. Od razu pobiegłem w jej stronę. Moim oczom ukazał się czyjś cień, który okładał ciosami skuloną kulkę. Coś we mnie pękło.

Moje słońce. Najjaśniejsze słoneczko!

Podbiegłem pospiesznie i chwyciłem nadgarstek napastnika.

-Co ty, do... jasnej cholery wyprawiasz?!

Wysyczał starszy mężczyzna. Może miał około pięćdziesiątki. Wykręciłem mu obie ręcę do tyłu i mocnym ruchem pociągnąłem do góry na co krzyknął z bólu.

-Puść mnie idioto!

Wyrzucił zaciskając pięść i wyrywając się. Odwrócił się w moją stronę i już chciał uderzyć, ale w porę przykucnąłem. Przez chwilę jego nieuwagi walnąłem go z pięści prosto w twarz. Z nosa zaczęła cieknąć mu krew.

-J-Jimin... nie... t-to mój o-ojciec.

Ostatnim tchem wyszeptało moje kochanie. Dopiero w tedy zauważyłem w jak bardzo opłakanym stanie był. Zwróciłem morderczy wzrok na wyrodnego ojca i chwyciłem jego koszulę.

-Jeszcze raz zbaczę, że zbliżasz się do Taehyunga, to przyrzekam, że nie przeżyjesz następnego dnia.

Wysyczałem, drugą ręką zaciskając jego krtań. Próbował uciec, ale nie miałem zamiaru go puszczać.

-D-dobra! A-ale puść mnie.

Wydukał nie mogąc nabrać powietrza. Puściłem go w końcu. Oparł się o kolana i opornie oddychał.

My ideal leader «~VMIN/VKOOK/VMINKOOK~» REMONT!Where stories live. Discover now