Powoli zaczynało się ściemniać. Ciemnowłosa, niska dziewczyna stała oparta o krawędź dachu szkoły, wpatrując się w pozornie opuszczone ulice, wcale nie tak bezpieczne, jak mogłoby się wydawać. Drobny hałas mógł przyciągnąć Martwych.
Silver niechętnie podniosła książkę i skierowała się do drzwi. Czytanie po zmroku całkowicie mijało się z celem, a prądu w mieście nie było już od dawna.
Zeszła schodami na główny korytarz i zaświeciła latarkę. Poszła do sali numer 6, gdzie spali i otworzyła szeroko okno. W budynku panowała przerażająca cisza. Silver zastanawiała się, gdzie są wszyscy, kiedy drzwi otworzyły się i weszła Carole.
- Jak tam? - zapytała wesoło.
- Spoczko. Jutro chyba pójdę przeszukać kilka sklepów.
- Idę z tobą, okej?
Silver uniosła kciuk do góry i usiadła na jednej z ławek, które przesunęli pod ścianę. Carole oparła się o jej brzeg.
- Co to? - wskazała głową na książkę.
- Gra o tron.
- Nie czytałaś tego wcześniej?
- Żeby to raz.
- Aaa, pamiętam, pożyczałaś Lee, a potem Jane.
- Pamiętasz?
- No tak...
Zapadła krótka cisza, jak zawsze, kiedy przypadkiem wspominały czasy swojej przyjaźni.
- A skąd ją masz? - odezwała się w końcu Carole.
- Znalazłam w Empiku.
- Poszłaś tam? - uniosła brew - A co z Martwymi?
- Leżała na wystawie. Chwyciłam ją i uciekłam - powiedziała Silver, a Carole pokiwała głową - Może pograsz? - dodała, poprawiając ciemne włosy spięte w wysokiego kucyka.
- W sumie mogę.
Silver zeskoczyła na ziemię i poszły do sali, w której stało stare pianino.
***
- Gotowa?
- Jasne.
Silver ścisnęła mocniej rękojeść sztyletu i ruszyła przed siebie, rozglądając się. David zamknął za nimi drzwi, życząc im powodzenia.
Carole ruchem głowy wskazała na mały sklep spożywczy niedaleko.
- Byłaś tam już?
- Jeszcze nie. Możemy tam iść.
Ostrożnie zaczęły przemieszczać się do przodu, kiedy usłyszały charakterystyczny, ciężki oddech Martwego. Silver błyskawicznie odwróciła się w tamtą stronę i rzuciła sztyletem w sam środek głowy trupa. Carole wzdrygnęła się, gdy wyrwała ostrze i wytarła o jego ubranie.
- Jak to zrobiłaś? - zapytała cicho, kiedy ruszyły dalej przed siebie.
- Co masz na myśli?
- Jak trafiłaś i w ogóle...
- Ćwiczyłam. Powiedz mi, co ty robisz teraz, w wolnym czasie, czyli praktycznie cały dzień?
- No... - Carole zawahała się - Siedzimy, gadamy... Właściwie... To nic...
- Widzisz - Silver pchnęła drzwi sklepu - Ja przynajmniej robię coś pożytecznego. Mamy jedzenie, bo wychodzę.
Rozejrzała się po ciemnym pomieszczeniu. Na półkach zalegał kurz, a w zasięgu wzroku nie było żadnych przydatnych przedmiotów. Carole podeszła bliżej i pokręciła głową.
- Musimy iść dalej, stąd każdy mógł coś zabrać, tak jak ty książkę...
- Okej. Rozdzielmy się. Ja idę w tę stronę, a ty w tę.
-Jasne.
Silver ruszyła w prawo i zaczęła skradać się pomiędzy półkami, rozglądając się przy tym uważnie. W głębi sklepu znalazły kilka puszek z jedzeniem, dwie butelki wody, nożyczki, taśmę klejącą i gwoździe. Carole wyprostowała się.
- Chyba jest bezpiecznie.
- Nie byłabym tego taka pewna - powiedziała Silver, podchodząc powoli do drzwi i przykładając do nich ucho - Tam jest kilku Martwych.
- Damy radę - Carole podniosła nożyczki do góry - Zawsze jakaś broń, no nie?
- Zawsze jakaś - na twarzy Silver pojawił się cień uśmiechu. Po raz pierwszy od dawna.
![](https://img.wattpad.com/cover/17079553-288-k697612.jpg)
CZYTASZ
The Walking Dead - Silver
FanfictionSilver była w szkole, kiedy ogłoszono wybuch epidemii. Teraz siedzi uwięziona w budynku z ostatnimi osobami z jakimi kiedykolwiek chciałaby spędzać ten czas - pięcioma dziewczynami, z którymi się kiedyś przyjaźniła i dwoma chłopakami z ich klasy. Sz...