Kiedy śnieg ustał, ruszyli dalej. Silver, Mike i Leah szli pierwsi. Ich trójka chroniła resztę przed Martwymi sztyletem, pistoletem i ciężkim prętem.
Natknęli się na większą grupę trupów. Silver podbiegła do pierwszego z nich z ostrzem. Obok Leah powaliła innego na ziemię i roztrzaskała mu głowę. Rzuciła się na następnego. Mike kopnął kolejnego, a Silver dobiła go sztyletem.
- Leah!
Martwy wyrósł za dziewczyną jak spod ziemi i zanim zdążyła się zorientować, rzucił się na nią. Przewrócili się. Silver chciała jej pomóc, ale otoczyły ją trzy trupy. Mike był jeszcze dalej.
David zareagował szybko. Chwycił Martwego za ramiona i pociągnął do góry. Odepchnął go, a potem rozgniótł butem jego głowę. W tym czasie Silver i Mike pozbyli się reszty trupów. Monica podbiegła do leżącej na ziemi.
- Nic ci nie jest? - zapytała.
- W porządku - Leah potarła nadgarstki - Próbowałam go odepchnąć, ale był ciężki.
Monica pomogła jej wstać i kontynuowali wędrówkę.
***
- Mike, proszę, powiedz, że widzisz to samo co ja - ruda dziewczyna uniosła drżącą rękę i wskazała cooś w oddali.
- Tak, Monica. Ja też to widzę.
- Chodźmy tam - pociągnęła go za rękę.
- Idziemy.
Grupa zmęczonych nastolatków nie wierzyła własnym oczom. W oddali widzieli wielką farmę. Nie obchodziło ich to, czy ktoś tam mieszka. Wreszcie mogli odpocząć pod dachem, ogrzać się i przespać.
Dotarli do ciężkiej, żelaznej bramy. Całe gospodarstwo otoczone było takim samym płotem i siatką oprócz tego.
- Jak się tam dostaniemy? - zapytał Arthur.
Nie doczekał się odpowiedzi, bo z daleka zobaczyli biegnącą w ich stronę postać ze strzelbą. Wycelowaną prosto na nich.
- Nie! - krzyknęła Silver - Nie strzelaj!
Właściciel farmy zatrzymał się, zaskoczony. Chwilę potem otrząsnął się i przybiegł im otworzyć. Wpuścił ich i zaraz zamknął bramę. Ruszyli w stronę domu.
- Jak takie dzieciaki jak wy tyle przeżyły? - zapytał mężczyzna.
- Sama się zastanawiam - odparła Silver.
***
- Hank Rowe. Moja żona ma na imię Betty.
- Jestem Ray, a to Silver, Luke, Mike, Monica, Leah, Elena, David, Arthur i Jane.
- Miło mi was powitać w naszych skromnych progach - Betty uśmiechnęła się - Nie mamy co prawda prądu, ale dzięki deszczówce przynajmniej jest woda. Hank poluje, do tego dwie z naszych krów jeszcze żyją, więc nie narzekamy na brak jedzenia. Możecie u nas zostać.
- Dziękujemy, naprawdę, to bardzo... - zaczęła Silver.
- Daj spokój - mężczyzna machnął ręką - Należy wam się szacunek. Mało kto przeżyłby tak długo w waszym wieku, bez nikogo starszego. Szwendacze załatwiły już nie jednego silniejszego od was... Bez urazy.
- Szwendacze? Tak je nazywacie?
- No tak. A wy jak?
- Po prostu - Martwi.
![](https://img.wattpad.com/cover/17079553-288-k697612.jpg)
CZYTASZ
The Walking Dead - Silver
FanfictionSilver była w szkole, kiedy ogłoszono wybuch epidemii. Teraz siedzi uwięziona w budynku z ostatnimi osobami z jakimi kiedykolwiek chciałaby spędzać ten czas - pięcioma dziewczynami, z którymi się kiedyś przyjaźniła i dwoma chłopakami z ich klasy. Sz...