Prolog

14.8K 441 100
                                    


Pov Nicolette

Zastanawialiście się kiedyś, po co żyjemy? Przecież i tak w końcu umrzemy. Więc po co nam to wszystko? Łatwiej byłoby odejść i zapomnieć. Te chwile smutku, przez które wiele osób popełnia samobójstwo. Te chwile szczęścia, o których każdy marzy. Kiedyś myślałam o tym cały czas, a teraz po prostu żyje chwilą. Tylko czy takie rozmyślanie ma jakiś sens? Szczerze nie wiem, ale wszystko musi mieć jakiś sens, prawda? Byłam dziewczyną, która ciągle przyjmowała się co będzie i jakie są tego konsekwencje. Żyłam tak, jak mi kazano. Okropnie prawda? Ale zawsze w życiu człowieka nadejdzie moment, w którym wszystko się zmienia. U mnie nadszedł i można powiedzieć, że zmienił moje życie o 180°. Teraz nie jestem dziewczyną, która zrobi, co jej się każe. Zmieniłam się. Nie boje się powiedzieć swojego zdania i nie czekam, aż ktoś mi na to pozwoli. Teraz robię to, co chcę i nikogo nie słucham. Dwa lata temu dołączyłam, do gangu, w którym aktualnie jestem zastępcą. To właśnie im zawdzięczam moje tutejsze życie i zarazem zmianę. Oczywiście przez pierwsze dni bolało mnie to, że zdobywam uwagi i jedynki, bo w końcu byłam najlepszą uczennicą szkoły. Ale się już do tego przyzwyczaiłam.

Dziś są moje szesnaste urodziny. To właśnie dwa lata temu zaczęłam nowe życie w nowym mieście. Pomimo tego, że kilka lat temu właśnie w tym dniu zostałam pobita i zgwałcona, nie przeżywam tego aż tak, choć nadal boli. Po prostu przestałam o tym myśleć. Znalazłam odskocznię od wszystkich moich zmartwień i problemów. Nielegalne wyścigi. Ironia co nie? Niektórzy giną podczas jazdy, a ty żyjesz, by jeździć...

Pewnie chcecie wiedzieć, co się stało... No cóż, rodziców nigdy nie było w domu tak jak i tego dnia. W drodze ze szkoły zaczepiła mnie dwójka „popularnych„ chłopaków i zaciągnęła w ciemny zaułek, nie broniłam się, robiłam po prostu to, co mi kazali no i cóż stało się. Kilka miesięcy po tym zdarzeniu zaczęłam się buntować, nauczyłam się walczyć i jeździć na moim cacku Yamaha YZF-R1M czarna. Zaczęłam znikać po nocach. Nie myślcie sobie....wymykałam się na nielegalne wyścigi. Półtora roku później przeprowadziłam się z rodzicami do Kalifornii. Rodzice nadal pracowali i się mną nie zajmowali, dzięki czemu miałam więcej czasu na jazdę. Tam poznałam Matta mojego najlepszego przyjaciela, który pokazał mi, gdzie odbywają się nielegalne wyścigi i nauczył niektórych trików. To dzięki niemu nikt mnie nie może prześcignąć, dzięki czemu zdobyłam tytuł Niepokonanej. Oczywiście ludzie stamtąd znają mnie jako niepokonaną. Z powodu moich nielicznych zwycięstw zdobyłam też wielu wrogów, głównie jeden Amerykański gang. Pewnego dnia zaatakowali mnie po wyścigu i gdyby nie odebrała jednemu z nich pistoletu i zabiła kilka osób, byłoby po mnie, ale i też bym nie poznała nigdy Szymona szefa tutejszego, a zarazem największego gangu, który zaoferował mi dołączenie do niego. Oczywiście się zgodziłam. Podczas jednej z misji niestety zginął, przez co okazało się, że cały swój majątek i gang przepisał na mnie. Niestety nie zajęłam się gangiem, tylko oddałam go w ręce mojego najlepszego przyjaciela Matta, a sama zostałam zastępcą.

Zaraz będziemy lądować. Cała droga miała mi na przemyśleniach, a nie na spaniu tak jak normalny człowiek by zrobił. Ale ja nie jestem normalna co nie ? W sumie nie mi to oceniać. Właśnie wracamy z jednej z misji. Chodziło ogólnie o zorganizowanie nowej broni i spotkanie się ze sprzymierzającym gangiem. Moim rodzice myślą, że wyjechałam na wycieczkę edukacyjną dla poprawy ocen, bo tematy w szkole są za trudne.

Stewardesa idzie pomiędzy pasażerami i mówi „Proszę zapiąć pasy" z tym swoich udawanym uśmieszkiem. Oczywiście zrobiłam to, co mówiła. Bo co innego miałam zrobić? Po dość dużych turbacjach wreszcie wylądowaliśmy. Sprawdziłam jeszcze godzinę 17:23. Niedługo ktoś ma po mnie przyjechać i zawieść do siedziby. Szybkim krokiem ruszyłam po odbiór moich bagaży. Była to jedna zwykłą sportowa torba. Wiem, jak na dziewczynę, jest to bardzo mało, bo większość osób na tygodniowy wyjazd zabrałaby dwie walizki. Po odebraniu bagaży poszłam w kierunku wyjścia. Przed lotniskiem zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony.

- Nicolette? - usłyszałam cichy i niepewny głos mojej przyjaciółki.

- Siema mała — odwróciłam się w jej stronę i ją przytuliłam. Nie widzieliśmy się tylko tydzień, a ja już za nią tęskniłam.

- Serio, ty też? - spytała, patrząc na mnie srogo. Hope była niższa ode mnie o głowę, chociaż ja sama do wysokich się nie zaliczałam, bo miałam zaledwie 1,65. - Dobra nie ważne, tu za rogiem jest kawiarnia, idziemy? - Mam nadzieje, że to nie ta kawiarnia, którą ostatnio rozwaliłam...

- Prowadź — ruszyłam za dziewczyną, znając ją, nie wypuści mnie do wieczora, bo będzie pytać, jak mi poszło, co się działo i tak dalej. Nie to, że jej nie lubię, tylko ostatnio zamęcza mnie pytaniami. Tęsknię za starą Hope.

Tak jak myślałam, dziewczyna trzymała mnie tam, aż do zamknięcia, po czym pojechała szybko do domu, bo „rodzice będą się martwić". Nawet nie miała czasu mnie odwieźć. Zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam w kierunku domu. Mieszkałam w jednej z najbogatszych dzielnic Kalifornii, która na moje nieszczęście znajdowała się na drugim końcu miasta. Z powodu, że byłam zmęczona podróżą i ciągłymi pytaniami dziewczyny, postanowiłam ruszyć na skróty przez las.

Odkąd weszłam do lasu, czułam, że ktoś mnie obserwuje, ale nie bałam się, bo miałam w butach noże do rzucania i pistolet za paskiem spodni. Gdy postać była już blisko mniej szybko sięgnęłam po jeden z noży i rzuciłam w jej kierunku. Nóż wbił się w drzewo a po tajemniczej postaci ani śladu. Może to wampir? Nie na pewno nie. Hope za dużo razy kazała mi oglądać pamiętniki wampirów, że teraz świruje. Podeszłam do noża i wyrwałam go z pnia, po czym ruszyłam w dalszą. Pewnie to była tylko wiewiórka — tłumaczyłam sobie w myślach. Bo jak inaczej można wytłumaczyć sobie coś, czego nie ma? Po kilku metrach usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi, ale nie przejęłam się tym bo to pewnie wiewiórka lub sowa. W końcu to las co nie? Jak tylko dotrę do domu, sprawdzę, kiedy są kolejne wyścigi. Mam nadzieję, że nie dziś, bo będzie kiepsko. Po chwili poczułam, jak ktoś łapie mnie w talii i szepcze.

- W końcu będziesz tylko moja — chciałam się szybko obrócić i rzucić w niego nożem, ale nie zdążyłam. Poczułam tylko, jak ktoś wbija mi igłę, a potem już tylko ciemność...

--------

korekta 

Kochana Przez NieśmiertelnośćWhere stories live. Discover now