prolog

11.3K 452 19
                                    


Nie wiem od jak dawna te same firany wiszą w naszych oknach. Patrzę na zniszczone falbany, które nie potrzebują prania, a po prostu kosza na śmieci. Rodzicie dyskutują o moim życiu beze mnie, a jednak w mojej obecności. Mama skubie rąbek swojej spódnicy, która także nie ma nic wspólnego z nowościami ze świata mody. Tata ma na sobie garnitur, który kupił sto lat temu, a nikt z nas już nawet nie pamięta na jaką okazje. Denerwuje się. więc obraca obrączką na palcu.

Przepraszam, tato.

Pozostałe osoby w tym pomieszczeniu są przeciwieństwem moich rodziców pod każdym względem.
Widzę spojrzenie mojej starszej siostry.

To ci zaimponowało?

Pyta bez słów, a ja nie jestem w stanie odpowiedzieć.

A wtedy drzwi od naszego małego domku się otwierają i wchodzi przez nie on, współwinny całej sytuacji.

— Jestem!

Krzyczy tak głośno, że sprawia, że moja mama podskakuje, a moja siostra tylko przewraca oczami. Tata wygląda na wściekłego, ale ostatnio nie widziałam go w innym stanie. Nie wiem, dlaczego spotykamy się tutaj, co prawda to moi rodzice to zaproponowali, ale nie spodziewałam się zgody z drugiej strony. Może myśleli, że coś ukradniemy.

Gdy tylko wchodzi w głąb domu, wszyscy rozumieją w jakim jest stanie, bo właściwie się zatacza.

Opada na kanapę obok mnie, a zarazem nie obok, bo na drugim końcu. Siedzimy na tym samym meblu, w tym samym gównie, ale zawsze po przeciwnych stronach z wyjątkiem tej jednej nocy, która nas tu zaprowadziła.

— Wy tu sobie gadacie, ale nie pytacie nas o zdanie, a ja coś postanowiłem.

— Zamknij się — warczy na niego ojciec, nie przejmując się nikim. — Ty już zrobiłeś swoje.

— Zatrzymamy to dziecko.

Moja dłoń od razu pędzi do mojego brzucha. Nic nie widać i jeszcze długo tak będzie.

— Prawda, Brenda?

— Zastanów się, synu..

Nie wiem, czy potrafiłabym spojrzeć w lustro, a teraz on tutaj siedzi i mówi, że chce tego samego. Może potrzebował alkoholu, żeby mieć odwagę, żeby to powiedzieć, że tego chce.

— Prawda.

I już nie ma odwrotu.

Jego ojciec wygląda jakby miał ochotę mnie zabić, na twarzy mojej mamy maluje się cień ulgi, za to jego mama wygląda na rozczarowaną, tak samo jak mój tato.

— Czy wy wiecie, co to w ogóle oznacza? — pyta jego ojciec. — To małe miasteczko, urodziliście się po dwóch różnych stronach mostu..

— To nie Nowy Jork, tato.

Prawie się uśmiecham, słysząc te uwagę z jego ust.

— Żarty się skończyły. Bierzecie ślub.

— Co? Co? — powtarza bez ustanku. — Co ty właśnie powiedziałeś?

— Richard, powinniśmy to omówić.. — mówi jego mama do jego ojca.

— Nie ma tu czego omawiać — jego ton głosu zapewnia wszystkich, że jest całkowicie poważny — Frank, zgadzasz się?

Jego ojciec pyta mojego ojca, jakby nas tu nie było. Stawia mnie w najobrzydliwszej sytuacji świata, sugerując, że nic lepszego już mnie nie czeka, że skoro zatrzymuję to dziecko, jego ojciec jest najlepszym, co może mnie czekać, co będzie mnie czekać, a mój tata ma to potwierdzić.

— Nie wezmę z nią ślubu! — krzyczy — Ty oszalałeś! — mówi to, na co mnie w tej chwili nie stać.

Jego ojciec podchodzi do niego i jakimś cudem zmusza go do wstania z kanapy, gdy oboje już stoją, kładzie dłoń na jego karku i ściska.

— Jesteś mężczyzną? — ostry jak szarp głos, przemawia do chłopca w moim wieku, który po prostu wpadł — To ty przyszedłeś tutaj ze swoją decyzją. Teraz ją zmieniasz? Taki z ciebie mężczyzna? Taką odpowiedzialność bierzesz za swoje słowa, synu?

Mogę przysiąc, że się go boi, bo ja w tej chwili tak.

Tata patrzy na mnie, ale po chwili odwraca wzrok.

— To najlepsza z możliwych opcji — mówi mój tato — To najlepsze, co możemy zrobić dla naszych dzieci.

To dwudziesty pierwszy wiek, a nie średniowiecze!

Jak mogą podejmować takie decyzje za nas?

— To dla twojego dobra, córuś.

Nie utrudniaj nam tego.

Zrobiliśmy dla ciebie wszystko.

To właśnie mówią jego oczy.

Lost wedding rings |L.H|Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon