3 noc

6.1K 373 7
                                    

Jedno pojedyncze puknięcie rozlega się do moich drzwi. Jest ciche jakby bał się, że ktoś to usłyszy, a może to nie on. Może ktoś sprawdza dlaczego te drzwi są zamknięte.

– Brenda, to ja, otwórz.

Podchodzę do drzwi i uchylam je. Stoi tam sam, zaszczycając mnie kolejnym dziwnym wyrazem twarzy.

– Zrobiłam coś źle?

Pytam jak mała dziewczynka, która boi się kary i próbuje ją opóźnić.

– Byłaś głodna, a oni zamawiają pizzę. Wiem, że minęła cała wieczność odkąd to mówiłaś. Wyrzucę ich stąd zanim będą kompletnie pijani. Nie wiedziałem, że przyprowadzą więcej ludzi.

– Chce mi się też pić.

Przyniesie mi coś tutaj? Czy zwyczajnie mnie oleje i łaskawie wróci za kilka godzin?

– No tak to zrozumiałe.. – drapie się po karku – Zaraz wrócę i ci coś przyniosę. Nie musisz zamykać drzwi na klucz, nikt tu nie przyjdzie.

– No nie wiem...

– Okej, jak chcesz.

I już go nie ma.

Czy powinnam być na niego zła?

Nie.

Nie chcę być na niego zła, to mi w tej chwili nie pomoże. Można poradzić sobie z tym inaczej.

Tym razem bez pukania wchodzi do mojego pokoju z kartonem pizzy i butelką soku oraz szklanką.

– Smacznego.

To chyba najgłupsze, co może mi w tej sytuacji powiedzieć.

– Głupio mi gdy wiem, że ty tu jesteś i nie możesz..

– Nie jesteś gotowy im powiedzieć, to w porządku.

Nie jestem gotowa mu się sprzeciwić i uważam, że kłótnia w tej sytuacji tylko to pogorszy, jeśli to jedyny dzień, gdy jest tutaj to to zniosę, bo nie będzie robił tego codziennie, prawda?

Nie traktuję go jak kogoś kto mnie rozczarowuje i wkurza, bo obronił życie rosnące we mnie i to mi na razie wystarcza.

– Okej, to wracam na dół..

Głupio byłoby go po prosić, żeby został, bo przecież nie chce. Będę jeść sama, żałośnie w moim łóżku i to nie może być takie złe jakie się wydaje.

Po chwili już go nie ma, a ja w końcu mam odwagę wziąć kawałek pizzy do ręki, jednak gdy biorę pierwszego gryza od razu przechodzi mi na to ochota. Czuję mdłości.

Cholera.

Wypadam przez drzwi i biegnę do łazienki, a po chwili wszystko, co dziś zjadłam znika z mojego organizmu w najobrzydliwszy sposób z możliwych. Nie wiem jak długo to trwa, ale wraz z końcem mojej męczarni, nie słyszę już żadnego hałasu z dołu.

Czyżby wszyscy wyszli?

Jeśli tak to znaczy, że czas na prysznic.

Ukrywać się we własnym domu, jak wiele osób to przeżywa? W tej chwili jestem tak zmęczona, że wydaje mi się to śmieszne.

Po prysznicu i przebraniu w piżamę, schodzę na dół, sprawdzić czy rzeczywiście jest pusto. To ryzykowne, bo równie dobrze ktoś może tu jeszcze być, ale pamiętam tamtą imprezę i wszyscy byli bardzo szybko pijani.

Wszędzie jest pełno pustych puszek po piwie i śmierdzi papierosami, ale nikogo nie ma. Trudno mi nawet znaleźć Luke'a. Może wyszedł wraz z resztą? Może wyszedł z Shelly? A może jest w jednej sypialni do góry, a ja nawet nie zauważyłam.. jednak znajduję go tutaj. Leży na kanapie i wygląda na kompletnie zalanego. Jedna jego noga spada z kanapy, a policzek jest przyciśnięty do wzorzystej poduszki, mogę dostrzec ogromną malinkę na jego szyi.

Czy ona gdzieś tu jest?

Ta myśl mnie przeraża.

Naprzeciw kanapy stoi fotel, który wygląda na równie stylowy, co reszta tego domu. Siadam na nim, podkulając nogi pod brodę. On śpi albo zaliczył zgon. Nie dziwię mu się, gdybym mogła to też bym się upiła. Raczej nie pozwoliłabym sobie zrobić malinki.. nie chcę się na niej skupić, jest dużo innych rzeczy w nim, które przyciągają uwagę. Jest bardzo atrakcyjny. Tamtej nocy nie miał zarostu, ale teraz mogę dostrzec jego cień. Musi nie golić się od kilku dni. Jego włosy są rozmierzwione, a ja nagle przypominam sobie jak tamtej nocy trzymałam palce w jego włosach. Bardzo podoba mi się jego wygląd, w którym jest coś niechlujnego i sprawia, że jego postawa chłopca z bogatego domu, ginie gdzieś w tym nieładzie.

Zostaję tu z nim, na tym fikuśnym fotelu, bo nie chcę być sama.

Lost wedding rings |L.H|Where stories live. Discover now