39 miły czas

5.3K 402 19
                                    

Właściwie to ledwo pozwala mi coś robić. Traktuje mnie jak księżniczkę, a ja w tej chwili tego potrzebuję, a raczej wiążącego się z tym spokoju. Owija mnie puchatym ręcznikiem i zanosi do sypialni.

– Zaczekaj – prosi, ale ja i tak nie miałabym dokąd pójść – Możesz nawet zamknąć oczy.

Zamykam je, bo mu ufam. Nawet na tyle, żeby nie kłócić się z nim o Shelly. Wierzę mu, że jest niepewny i to powód jego nieobecności, ale po dzisiejszym stwierdzam, że szuka na to innych sposobów.

Jak sprawić, żebyś mnie pokochała?

Nie wiem.

Kładę dłoń na moim brzuchu. Nasz chłopczyk się uspokoił, ale nie wiem na jak długo. Może poszedł spać, skoro cały dzień był dla niego tak intensywny.

Gdy Luke wraca.

– Chryste, co ty masz na twarzy?

Uśmiecha się, co tylko naciąga płachtę na jego twarzy.

– Maseczkę, dla ciebie też mam. Potrzebujesz wypocząć, o to wypoczynek.

– Bogacz, który urządza salon piękności w domu. Powinnam się obrazić?

– Cóż, patrząc na to, że nie przyjęłaś moich oświadczyn, ciesz się, że w ogóle cokolwiek dostajesz.

– Bardzo zabawne – przewracam oczami.

– Śmieszek ze mnie, nie? – rzuca we mnie maseczką.

– Luke – unoszę głowę, żeby spojrzeć mu w oczy – To, co dla mnie robisz...

– Jeszcze nie skończyłem.

Siada przede mną i wtedy dostrzegam, co ma w drugiej ręce.

– Nie przeszedłem kursu kosmetycznego, ale..

Bierze moje stopy i kładzie je sobie na swoich kolanach.

– Nigdy tego nie robiłem – informuje – Ale trzeba w życiu wszystkiego spróbować. Może odnajdę swoje powołanie..

To wywołuje mój chichot. Całuje moje umyte stopy.

– Cóż, może to ostatni raz gdy dajesz mi je pocałować.

– Dużo stóp całujesz?

– Na to trzeba zasłużyć. Różowe czy czerwone? – macha mi lakierami przed twarzą – Sam osobiście byłbym fanem czerwonych. Różowe świnki na palcach...

Wybucham śmiechem.

– Chcę różowe świnki!

– Chryste i po co o tym mówiłem?

– A może tobie zrobimy różowe świnki? Domalujemy im noski...

Patrzy na mnie jak na wariatkę.

– Cóż, jaskiniowcy malowali po skałach, ja po stopach. Dawaj różowy lakier, Luke.

– Nie ma mowy, Brenda. Jestem mężczyzną. Nie namalujesz na moich stopach... różowy lakier nigdy nie dotknie, żaden lakier!

– To ty na to wpadłeś!

– Cześć, Brenda, wpadłem, żeby wpaść.

Próbuję na niego spojrzeć, ale wszystko, co udaje mi się zrobić to wybuchnąć śmiechem.

– Nie możesz wpadać zapowiedziany, żeby wpaść...

On też się śmieje.

– Ja naprawdę kocham to jacy przy sobie jesteśmy i że żartujemy z wpadki i że czasem po prostu zapominamy o świecie.

– Cóż, zróbmy sobie świnki na paznokciach.

– Zgodziłbym się na wszystko, żeby cię uszczęśliwić, wiesz?

Ma maseczkę na twarzy, a zaraz pomaluję mu paznokcie. Będzie niesamowitym ojcem.

Wyjmuję moją dopasowaną do niego maseczkę.

– Mogłeś kupić takie ze świnkami.

– Są maseczki ze zwierzętami?!?

– Och, Luke, tyle się jeszcze musisz nauczyć – kręcę głową z niedowierzaniem, po czym przesiadam się na dywan obok niego – Dawaj stopę.

– Już myślałem, że nigdy nie poprosisz.

Całuje podbicie mojej, wywołując łaskotki, o których nie miałam pojęcia. Pierdzi mi w stopę, wywołując kolejną fale śmiechu.

– Czy wybaczysz mi, że ja nie pocałuję twojej stopy?

– To zależy od tego jak wiele innych części mojego ciała pocałujesz. Mi na przykład nie uśmiecha się całowanie twojego tyłka, bo to tyłek, ale jest taki ładny... moje stopy nie są? Chcesz malować brzydkie stopy?

Chyba nie przestanę się tego wieczoru uśmiechać.

– Luke...

Wybucha głośnym śmiechem.

– Żartuję, kochanie – mówi rozbawiony – Są trochę owłosione, nie?

– Uszczęśliwiasz mnie – szepczę.

– Cóż, okaż mi to i pomaluj mi te stopy.

– Paznokcie u stóp.

– Chryste, nie mówmy o tym nikomu, okej? Muszę zachować pozycje twardziela.

– Musisz mieć jeszcze córkę – nie wiem, dlaczego nie mówię ‚musimy' – Dasz sobie zapleść warkocze?

– Dla rodziny zrobię wszystko.

Chce normalnej rodziny.

Z kochającą żoną.

Z dziećmi, które czują się dobrze w swojej skórze i spełniają własne marzenia.

– A teraz, sprawdźmy czy marnuje się na tym lekarskim kierunku.

Dwie godziny później gdy moje stopy są w opłakanym stanie, ale w końcu jakoś pomalowane, leżymy w łóżku zajadając się zamówioną pizza i walcząc na palce u stóp.

Tak naprawdę jesteśmy dzieciakami.

I takie chwile sprawiają, że kocham moje życie, ale gdy tylko zaczynam myśleć o obowiązkach i wyrzeczeniach miłość przychodzi mi z trudem.

Patrzę na niego, próbując to sobie poukładać i wiedząc, że czuję do niego same ciepłe uczucia, a moje serce nawet przyśpiesza na jego widok.

– Hm?

– Dziękuję.

Luke uśmiecha się z pełną buzią.

Chyba czas wyrzucić stare marzenia i znaleźć nowe jak na przykład to, żeby nigdy nie przestał się do mnie uśmiechać.

Lost wedding rings |L.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz