21 blisko

6K 438 5
                                    

Wracamy do domu w ciszy. Bardziej on jej potrzebuje ode mnie. Nie wiem czego się spodziewałam po spotkaniu z jego znajomymi, ale nie liczyłam na jakieś fajerwerki czy coś, zawsze mogło być gorzej. Nie było tak źle, prawda? Powiedzieli tylko to, co będą myśleć wszyscy ludzie, a moi przyjaciele są wyjątkiem, a może tylko udają, bo wiedzą, że jestem krucha. Jestem zdana na siebie i na Luke'a, ale to nie jest pewne, wiecie? Może teraz nie jest gotowy na związek, ale kiedyś będzie chciał to poczuć. To wszystko ma sens, póki nie zaczniesz się w to zagłębiać. Póki nie przypominasz sobie, że bierzesz ślub, mieszkasz z obcym mężczyzną i niedługo urodzisz dziecko. Dopóki nie składasz tego w jedną całość jest w porządku, ale wszystko na raz wydaje się niemożliwe do utrzymania w zdrowy sposób.

– Potrzebujesz czegoś ze sklepu?

– Chyba wszystko mamy.

– Jest jakiś alkohol w lodówce?

– Skąd mam wiedzieć? – odpowiadam niezbyt niemiło – Gdy do niej zaglądam nie rozglądam się za nim.

– To tylko wejdę do sklepu...

– Przestań – warczę – Nie tak to się robi, Luke.

Wraca cisza, a ja nie naciskam na rozmowę, bo sądzę, że on ma teraz dużo na głowie. On zawsze może przed tym uciec, chociażby do alkoholu i to zawsze będzie nas różnić.

Wysiadamy w ciszy.

Idziemy do domu w ciszy.

Nawet cicho zamykamy za sobą drzwi.

Ale gdy tylko to się dzieje, ciszę zatrzymuje porywczość. Sapię ze zdziwienia gdy moje plecy zostają przyciśnięte do drzwi. Wyciągam szyje, żeby móc spojrzeć mu w oczy, żeby zrozumieć, co chodzi mu po głowie. Jego dłonie sięgają do mojej twarzy. Jego palce suną po mojej szczęce, moich policzkach.

– Co robisz? – szepczę cicho, będąc nieco przerażoną. Nigdy nie sprawił, że się go bałam i w tej chwili za przerażeniem, kryje się bardziej ekscytacja za nieznanym.

– Ashton ma racje – zakłada mi kosmyk włosów za ucho – Jesteś bardzo ładna. Bardzo ładna – uśmiecha się do mnie – Nigdy ci tego nie powiedziałem, a czuję, że powinienem.

– Nie mówi się takich rzeczy z powinności.

Kręci głową, co wcale nie jest dla mnie jakąkolwiek odpowiedzią.

– Jesteś piękna – mówi cicho, jakby wcale nie miał potrzeby wykrzyczeć tego całemu światu, jakby naprawdę chodziło tylko o nas – Jesteś tak samo piękna na zewnątrz jak w środku.

– Dziękuję.

– Nie masz kompletnie za co mi dziękować, Brenda.

Jego czoło ze stukotem opiera się o moje. Jestem tak zdezorientowana, że muszę się czegoś przytrzymać, dlatego ściskam jego koszulkę w pięści.

– Byłbym głupi, gdybyś mi się nie podobała.

Z jakiegoś powodu nie potrafię się wyłączyć i po prostu przyjąć to co mówi i cieszyć się z tego, bo znowu robi to w takiej, a nie innej chwili.

– Wiesz, czasem nic na to nie poradzisz, że coś ci się nie podoba. Odważne jest powiedzieć ‚nie' gdy wszyscy mówią  ,tak'.

– Jesteś najodważniejszą i najmądrzejszą osobą jaką znam – uśmiech na jego twarzy mówi, że to mu się podoba, że ja mu się podobam.

– Dziękuję.

– Ponownie nie masz za co.

Jego dłoń wplata się w moje włosy, delikatnie łapiąc mnie za kark.

– Nie chcę być głupi i udawać, że nie mam przed sobą fantastycznej dziewczyny.

– Nie muszę być wcale..

– Ale jesteś. Nie chce cię stracić tylko dlatego, że nie powinienem z tobą być, tylko dlatego, że przy tobie jestem kimś kim nie powinienem.

– Luke ja...

Chciałabym mieć szanse dokończyć to zdanie, ale nie jestem pewna czy w ogóle wiem, co chciałam powiedzieć, po za tym jego usta na moich wydają się o wiele przyjemniejsze od słów. A może to właśnie te niewypowiedziane? Odpycham się od ściany, żeby mocniej do niego przywrzeć, żeby moje ciało stykało się z jego. Całuje mnie tak jak całował mnie tamtej nocy w szafie. Desperacko, bezkompromisowo, jakby mógł umrzeć bez tych pocałunków, jakby odkrywał w nich siebie. Uwielbiam jego usta. Jego zachłanne wargi, które próbują ani na chwile nie oderwać się od moich. Uwielbiam ciepło jego oddechu, który muska moją skórę gdy on śmieją kąt pocałunku. Uwielbiam jego dłoń w moich włosach, która sprawia, że moje usta są jeszcze bliżej jego i uwielbiam jego drugą dłoń, która muska mój policzek z delikatnością, która nie pasuje do tego wszystkiego. Mogłabym się w tym zatracić na zawsze. Gdy odrywa się od moich ust, żeby przenieść je na szyje.

– Powinniśmy przestać – nienawidzę tego przerywać.
Pewnie to powód dlaczego moja dłoń wplata się w jego włosy.

– Dlaczego zawsze to mówisz?

Odsuwa się ode mnie, bo jest właśnie takim facetem.

– Bo ty zawsze robisz to ze złych powodów. Teraz robisz to, bo nie chcesz, żeby ktoś inny mnie miał.

– To nieprawda!

– Więc zrób to jutro gdy nie będzie w tobie złości i endorfin i całej tej mieszanki. Jutro, Luke.

– Nie chcesz, żebym z tobą spał?

No tak, jeszcze to.

– Nie dzisiaj.

Całuję go w policzek i zostawiam go przy drzwiach. Nigdy nie chodzi tylko o mnie i jestem w stanie się z tym pogodzić tak długo, póki nie igra to z moimi uczuciami.

Lost wedding rings |L.H|Where stories live. Discover now