33 nauka

5.2K 384 14
                                    

Rodzina Luke'a nie jest zadowolona z faktu, że zadecydowaliśmy, że nie weźmiemy ślubu. Jestem właśnie świadkiem jego kłótni z rodzicami i nie mam odwagi się odezwać. Trzymam tylko rękę na moim brzuchu, chcąc dać mojemu dziecko jakieś bezpieczeństwo. Luke nigdy im się nie postawił, dlatego dla niego to równie trudne, co dla mnie. Jego rodzice chociaż się z nim kłócą, moi w ogóle się nie odzywają. O dziwo to jego matka krzyczy głośniej. Jego ojciec wręcz mnie stamtąd wyprasza, mimo, że przecież jestem powodem tego sporu.

– Ona nie wyjdzie, tato! — krzyczy – To absurd, że każesz jej wyjść! Ona nosi w sobie moje dziecko! Twojego wnuka!

– Będzie tylko pieprzonym bękartem!

Mogłabym płakać, ale słyszałam ro przez ostatnie kilka tygodni zbyt wiele razy. Nigdy nie chcę, żeby moje dziecko to usłyszało. Jedynym rozwiązaniem byłoby wyjechanie stąd, ale kto wtedy zapłaciłby za jego studia? Kto by nas utrzymywał? Mówimy ‚nie' ślubowi, ale nie innym rzeczom.

– Tato, ja ją kocham!

Powtarza mi to od tygodni.

Nie odpowiedziałam mu ani razu.

Mój brzuch jest już widoczny i mówi to także naszemu melonowi. Jestem już taka duża.

– Jesteś takim naiwnym gówniarzem..

– Wystarczy! – krzyczy jego matka – Nie możesz naprawić jego błędów, które przypominają ci jego! Już za późno! On ją chociaż kocha!

– Nie zaczynaj znowu.. miłość? Gdzie ta miłość ma znaczenie?

– Tato! – krzyczy znowu Luke – Jesteś okropnie zgorzkniały!

– Dlaczego musiałeś popełnić moje błędy, Luke? Dlaczego? – wrzeszczy.

– Wychodzimy – ciągnie mnie za rękę – Jeśli macie się tak zachowywać, cofam zaproszenie na przyjęcie z okazji odkrycia płci dziecka. Nie chcę dla niego takich dziadków.

Jego ojciec tylko wybucha śmiechem.

– Gówniarze bawiący się w dom!

Krzyczy, a Luke  trzaska za jego słowami drzwiami.

Luke

Odsunęła się ode mnie. Nie po wizycie u moich rodziców, ale już wcześniej. Nie chce być blisko, a może zwyczajnie to nie ona szuka bliskości. Dzisiaj jest nasza mała imprezka, którą przygotowaliśmy na cześć naszego dziecka. Przyjaciele Brendy mają przynieść tort, który gdy przekroimy pokaże nam płeć naszego dziecka.

Leżymy w łóżku, a ona się uczy. To jest to, co robi ostatnio cały czas. Nie wiem czy robi to dlatego, żebym ja miał na to czas, czy dlatego, że boi się, że nie skończy szkoły. Unika tego tematu. Jeśli się do niej teraz przysunę to mnie odepchnie.  Jestem zmęczony brakiem szansy na normalną rozmowę.

Przyglądam jej się kątem oka i widzę jak jej dłoń z książki prześlizguje się na brzuch.

– Co jest?

Nie waham się i przykładam dłoń obok jej dłoni.

– Wow – mówię pierwszy – Daje czadu.

Brenda odkłada książkę na bok i przykłada drugą dłoń do mojej dłoni.

– Myślisz, że mówi mamusi wystarczy nauki zajmij się tatusiem?

Morduje mnie wzrokiem, a ja żałuję, że to powiedziałem.

– Chcę skończyć liceum. Nie jestem nieudacznikiem. Jestem tylko człowiekiem, który poddał się uczuciu, dlaczego wszyscy uważają, że to coś złego?

– Przykro mi to mówić, kochanie, ale większość ludzi tak naprawdę nie wierzy w miłość.

Nasz dzieciak zaczyna mocniej kopać, dając nam chyba znać, że mamy tak nie mówić, bo mamy go kochać i to będzie prawdziwe.

– A ty wierzysz?

– Na sto dwa - pochylam się i całuję jej brzuch przez koszulkę – Wierzę w naszą trzy osobową rodzinę.

– Myślisz, że to chłopczyk czy dziewczynka?

Pierwszy raz mnie o to pyta.

– Wolałbym, żeby była dziewczynką. Nie wiem czy potrafiłbym przerwać historie rodziny Hemmingsów, która przechodzi z syna na syna.

– Nie jesteś tacy jak oni.

– Cieszę się, że w to wierzysz.

Opieram policzek o jej brzuch, który z tygodnia na tydzień robi się większy, a ja dzielnie fotografuję każde zmiany zapełniając lodówkę zdjęciami jej rosnącego brzucha.

– Cześć meloniku, chociaż bardziej wyglądasz jak naprawdę duży melon – Brenda się śmieje – Dzisiaj dowiemy się czy jesteś chłopcem czy dziewczynką i bardzo się niecierpliwimy. Wybierzemy też dzisiaj twoje imię. Mam już pomysł, ale nie wiem czy mama się zgodzi.

– O nie – przewraca oczami – Pan mam plan jest trochę przerażający.

– Hej, wy jesteście moim planem – całuję jej brzuch jeszcze raz, a wtedy pod ustami czuję kopnięcie. Zostawiam tam rękę i podnoszę się, żeby pocałować Brendę – Żadnych zmian w tym planie.

– Nie widzisz, ze cały czas się zmienia?

– Przestań być taką pesymistką – całuję ją w nos – Dzisiaj jest bardzo szczęśliwy dzień.

– Ale po wszystkim ty sprzątasz, a ja się uczę.

Opieram swoje czoło o jej.

– Nie przemęczasz się zbytnio?

– Muszę skończyć szkołę.

– Musisz dbać o siebie.

– Szkoła jest ważna, Luke. Nie chcę, żeby dziecko mnie definiowało. Chcę coś osiągnąć i nie być przy tobie..

– To co gadają ludzie uderzyło do twojej głowy, co?

– Nasze dziecko będzie tego słuchać..

Jest bliska łez widzę to. Przyciągam ją do piersi i chyba próbuję dać jej trochę bezpieczeństwa, ale nie wiem jak ochronić ją przed całym światem.

****
Wróciłam na dobre!!!!! Stres ze studiami skończony. Wszystko poszło po mojej myśli, dlatego mogę znowu pisać i szaleć. Może nie jestem wypoczęta po górach, ale wracam z weną!

Zapraszam wszystkich na Deeper Down, bo to historia inspirowana całym youngblood!

Lost wedding rings |L.H|Where stories live. Discover now