— Nie powinienem wchodzić do środka – szepcze mi na ucho gdy tuli mnie do siebie.– Ale możesz jeszcze chwile mnie potrzymać?
– Jasne – obejmuje mnie nawet mocniej, próbując zapewnić mi kawałek ciepła i bezpieczeństwa i jestem mu za to ogromnie wdzięczna – Myślisz, że jest w środku?
– Szczerze? Nie mam pojęcia. Jego grafik, co do bycia w domu nie istnieje.
– Jesteś na niego zła.
Nie.
Nie jestem.
– Nie mogę być na niego zła, to nie jest normalna sytuacja i po prostu przy nim..
Nie jest mi dane dokończyć, ponieważ drzwi wejściowe się otwierają.
– Brenda, zaproś swojego gościa do domu.
Brzmi jak facet, który lubi sprawować nad wszystkimi kontrole.
– Muszę lecieć, ale jeszcze wpadnę – Kevin całuje mnie w czoło jak przystało na kogoś troskliwego – Albo ty wpadniesz do nas.
– Brenda.
Luke stoi w drzwiach i gestem ręki zaprasza mnie do środka. Czuję, że zaraz zada jakieś niewłaściwe pytanie, dlatego cofam się i wołam jeszcze raz Kevina, żeby wpaść mu w raniona i go wyściskać. Zapomniałam powiedzieć mu jednej bardzo ważnej rzeczy. Uśmiecham się do niego, a on odwzajemnia ten gest.
– Dziękuję – szepczę – Dziękuję, że ani razu nie spojrzałeś na mnie inaczej, ani nie powiedziałeś, że zniszczyłam sobie życie.
– Brenda, po prostu pamiętaj jeszcze o uśmiechu.
– O takim?
Wyszczerzam się do niego z wszystkimi zębami na wierzchu.
– Widzisz moje ósemki? Wyrosły..
Kevin wybucha śmiechem.
– No co, w zeszłym roku ty chwaliłeś się swoją, a ja mam już dwie! – krzyczę.
Ściska mnie jeszcze przez chwile, po czym puszcza po raz ostatni.
– Uśmiech.
Gdy wracam Luke już nie stoi w drzwiach, ale jest w kuchni.
– Ugotowałem obiad.
– Tak?
Siadam tam gdzie zawsze, gdzie codziennie rano czeka na mnie śniadanie.
– Śniadania są proste w porównaniu z obiadami. Chyba da się zjeść. Zrobiłem więcej, myślałem, że twój gość zje z nami.
– Ten którego niemal stąd wyrzuciłeś?
– Nie wspomniałaś o nikim.
– Ty też nie wspominałeś..
Dopiero teraz obraca się do mnie przodem.
– Ściągnęłaś go tu po to, żeby mnie wkurzyć? To jakiś twój super znajomy, którego poprosiłaś..
– Okej, chyba oglądasz za dużo komedii romantycznych. Co z tym obiadem?
– Chryste, Brenda..
Szarpie się za włosy, drapie się po karku i tak w kółko, póki nie jęczy sfrustrowany.
– Co tutaj robisz o tej godzinie w niedziele?
– Robię obiad dla ciebie.
– No to dziękuję.
– No to proszę.
Znowu obraca się do mnie plecami i miesza coś w garnku. Pachnie ładnie, mój węch nie sprzeciwia się zapachom, za to gdy już próbuję tego dania moje kubki smakowe odnawiają posłuszeństwa i ponownie muszę biec do swojej oddanej przyjaciółki. Luke biegnie za mną i znowu chce masować mi plecy gdy ja opróżniam mój brzuch, ale ja zrzucam jego dłoń. Chcę go przyciągnąć, a jednocześnie go odpycham. Trwa to zbyt długo, a on siedzi przy mnie i czeka, aż będę w stanie wypić wodę, którą dla mnie przygotował.
– Nie musisz tu siedzieć gdy to robię – ocieram usta wierzchem dłoni – Wręcz nie powinieneś.
– Będę trzymał twoje włosy do końca ciąży jeśli będzie potrzeba, a potem gdy będziesz rzygać, bo w końcu się upijesz, zdając sobie sprawę jak bardzo to jest przytłaczające i nie zmienisz tego.
– A może coś wezmę, no wiesz, po co ograniczać się do alkoholu..
– Okej, należało mi się.
Nawet jeśli chciałabym się z nim pokłócić, on nie daje mi na to szansy, bo przyjmuje wszystko na klatę.
– Już tego nie robię.
– Już? – nie mówił, że zrobił to więcej niż raz.
– Czasem gdy potrzebowałem się rozluźnić i zapomnieć kim jestem..
– Och, więc pragnął mnie naćpany Luke, bo był Luke'm na moim poziomie? A teraz ja do końca mam żyć tak na twoim poziomie?
– Tak, Brenda, dokładnie tak.
– To nawet nie ma sensu! – w końcu krzyczę.
– Ma więcej niż jesteś w stanie pojąć. Jednak to nie zmienia faktu, że nie chcę widzieć tego faceta w tym domu, nigdy.
– A ja nie chcę więcej widzieć tu tej całej Shelly! – krzyczę.
–Nawet już z nią nie jestem.. – broni się.
– No to kolejnej nie chcę tu widzieć! To też mój dom! Skoro chcesz spotykać się z innymi, to proszę rób to. Ja też będę!
– Jesteś w ciąży..
– Wiesz chyba w końcu zaczynam rozumieć, że to nie koniec świata, a jutro powiem mojej przyjaciółce i komu będę chciała, bo nie mam czego się wstydzić i przykro mi, że ty tego tak nie widzisz.
– Co ciebie ugryzło?
– Na pewno nie ty! Ha! – krzyczę mu w twarz i wychodzę z łazienki, żeby trzasnąć drzwiami od swojego pokoju.
Chyba właśnie zraziłam go do siebie jeszcze bardziej.
YOU ARE READING
Lost wedding rings |L.H|
FanfictionKopciuszek i książe spędzają ze sobą jedną przypadkową noc, która zanosi hańba dobre imiona ich rodzin. Nie mają za wiele do powiedzenia w sprawie swoich decyzji, bo dorośli podejmują je za nich. Skoro zrobiliście sobie dziecko. Teraz weźmiecie ślub...