Rozdział 1

1.4K 77 47
                                    

Nadszedł ostateczny dzień. No prawie. Jutro rano biorę plecak i wskakuję w pociąg do Poznania. Pokój w hotelu zarezerwowany, wszystkie rzeczy dzisiaj wieczorem dotarły na halę, w której ma się odbyć festiwal. Powinnam spać, żeby jak człowiek być wyspana na jutrzejszy dzień. Co prawda cała impreza pojutrze, ale czeka mnie jeszcze przygotowanie stanowiska, ogarnięcie planu, godzin i wszystkich innych dupereli, które muszą być ogarnięte, a przynajmniej powinny. Plan jest ogólnie dosyć prosty, kiedy dojadę do hotelu, zostawię plecak z ciuchami i rzeczami niezbędnymi do przeżycia tych dwóch dni, przebiorę się i dopiero pojadę na halę.

Niestety chyba trochę za bardzo się tym wszystkim przejmuję. Jednak jakby nie patrzeć będzie tam zapewne dużo ludzi i jeśli nikt mnie nie pozna to będzie cud. Patrzeć na kogoś na ekranie a widzieć go twarzą w twarz z odległości metra to jednak różnica. Mimo wszystko będę się starała pozostać nieodkrytą. Strój mam już spakowany, a składają się na niego czarne leginsy bez zdobień, najzwyczajniejsze i najpospolitsze jakie istnieją oraz biała koszulka z krótkim rękawem i czarnym napisem New York, jaką można kupić dosłownie wszędzie. Dla bezpieczeństwa zamiast okularów założę soczewki i uczeszę włosy w kok, aby pokazać ich jak najmniej. Większość już zapewne uznaje to za paranoję, ale to nie jest najgorsze. Do wszystkiego jako dodatek pobawię się w typowego telewizyjnego bohatera, czyli założę maskę, jednak nie tylko na oczy, ale taką jak przedszkolaki na bal przebierańców, na całą buzię, w kształcie głowy króliczka. Tak, wiem, lepszej nie było, ale grunt, że nie będzie mnie widać. Teraz możecie mówić, że to już paranoja. Muszę przyznać, że nawet się z tym zgodzę.

Usłyszałam dzwonek telefonu. Ciekawe kto jest tak genialny, żeby dzwonić do mnie o północy. Wyciągnęłam rękę, sięgając po komórkę leżącą na stoliku nocnym i spojrzałam na wyświetlacz. Mało brakowało a bym się roześmiała. Dzwoniła Marta, moja dobra przyjaciółka. Powinnam się była domyślić, że to ona, no bo kto inny nie śpi w czwartek po północy, czy też właściwie już w piątek, poza nią? Ale zwykle kiedy chciała coś o takiej porze, pisała tylko wiadomość. Skoro dzwoni, musi mieć coś ważnego. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Nie śpisz? Dobrze. Zgadnij co! W życiu nie zgadniesz - przywitał mnie jej głos, zanim jeszcze zdążyłam się odezwać.

- No nie zgadnę - rzuciłam, udając zmęczoną. Ostatnie, czego potrzebowałam w tym momencie, to napalona Marta, więc miałam nadzieję na szybkie zakończenie rozmowy.

- Zdobyłam kasę na bilet na festiwal YouTube w Poznaniu w sobotę! Błagałam mamę od tygodnia i wreszcie mi pozwoliła. Nawet nie wiesz jak podekscytowana jestem! Słyszałam, że będzie tam Atamilana! Ogarniasz? Zobaczę ją na żywo i może uda mi się z nią pogadać albo zdobyć autograf. To niesamowite! Jest taka nieosiągalna, a tu proszę jaka szansa. Kto wie, może się pokaże bez zbędnych ceregieli? Rany, no umieram z ekscytacji, zaraz wybuchnę, przysięgam! A ty jedziesz? I nie mów, że nie masz kasy, bo zawsze jakąś masz. A nawet jeśli nie to twoi rodzice są bardziej ugodowi. Dawaj, będzie nieziemsko!

Wysłuchałam całego tego monologu w absolutnej ciszy. Marta będzie na festiwalu. Chce porozmawiać z Atamilaną, znaczy ze mną. Co ja zrobię, jeśli ona mnie rozpozna? Będę co prawda w masce, ale to moja przyjaciółka, znamy się od lat. Chociaż jakby się tak zastanowić, to u superbohaterów działało to zwykle jak złoto i nawet rodzina nie wiedziała o ich prawdziwej tożsamości. A z drugiej strony, to prawdziwe życie, a nie telewizja, losowa sytuacja, a nie tani scenariusz.

- Żyjesz tam? - głos przyjaciółki wyrwał mnie z przemyśleń.

- Taa... Nie jadę na festiwal. Mam zaplanowaną wizytę u okulisty - wymówka wymyślona na szybko, ale najwyraźniej skuteczna, bo Marta tylko westchnęła, wyraziła swój żal, po czym się rozłączyła.

Moje zadanie przetrwania soboty podskoczyło właśnie level trudności wyżej. A w skali do dziesięciu i tak dawałam mu już dwanaście. Jedyna nadzieja w tym, że blondynka będzie zbyt podekscytowana, żeby kojarzyć jakiekolwiek fakty albo jakimś cudem nie pojawi się przy moim stanowisku, na co szanse przewiduję raczej marne. No cóż, raz się żyje, a skoro mogłam zasypać cały salon mąką, tylko po to, żeby porobić orzełki i przetrwać burę od mamy, kilkuminutowe starcie z Martą na kilkutysięcznej imprezie też nie powinno być aż tak wymagające. Przynajmniej tak będę sobie powtarzać, może do soboty uda mi się w to uwierzyć. Ułożyłam się wygodniej i owinęłam kołdrą, mimo że była połowa lipca. O dziwo, zasnęłam już bez problemów.

***

No nie, zaraz się spóźnię! Dlaczego nigdy nie mogę być nigdzie na czas?! Wbiegłam do budynku stacji, a potem wypadłam na pierwszy peron. Zostały dwie minuty do odjazdu, a ja musiałam się dostać podziemnym przejściem na peron numer dwa. Na domiar złego założyłam długą, zwiewną spódnicę, w którą okropnie się plątałam podczas biegu. Byłam już czerwona i zdyszana, ale udało mi się dotrzeć dosłownie w ostatniej chwili. Kilka sekund później drzwi zatrzasnęły się i pociąg ruszył. Dobrze przynajmniej, że wcześniej kupiłam bilet, bo nie zdążyłabym za żadne skarby, a u konduktora są dwa razy droższe. Znalazłam wolne miejsce, rzuciłam plecak pod nogi i usiadłam, próbując złapać oddech. W życiu chyba jeszcze nie biegłam tak szybko.

Gdy już doprowadziłam się mniej więcej do porządku, wyciągnęłam z małej torebeczki telefon i słuchawki. Czekały mnie trzy godziny jazdy, więc trzeba było je jakoś spożytkować, a muzyka była jednym z sensowniejszych sposobów, żeby to zrobić. Bez większego zastanowienia wybrałam Still Waiting. Później niech lecą po kolei, ale to ma być pierwsze i już. Za jakieś pięć minut i tak wyłączę się na tyle, że słowa przestaną do mnie docierać. Jeszcze zanim poddałam się bezdennemu pragnieniu przestania myśleć, sprawdziłam Instagrama i Fecebooka. Nic ciekawego, poza tym, że Eleven dodał zdjęcia hotelu, oznaczone lokalizacją Poznań. Czyli się nie myliłam, on też będzie jednym z wystawców na jutrzejszym festiwalu. Może mogłabym zdobyć się na to, żeby poprosić go o autograf? W sumie czemu by nie spróbować, to może być niepowtarzalna okazja, żeby pogadać z nim na żywo. Z powodu chociażby takiego, że więcej nie zgodzę się na żadne występy ani inne tego typu pierdoły. To będzie pierwszy i ostatni raz, kiedy ktokolwiek będzie miał okazję zobaczyć mnie na żywo. Potrząsnęłam głową, odpędzając wszystkie myśli i wsłuchałam się w muzykę. Zamknęłam oczy i oparłam się o fotel.
Tylko spokój mnie uratuje, więc czemu mimo tej świadomości jakoś nie mogę go uzyskać?

~~~

Jest i pierwszy rozdział, pełen wątpliwości i rozterek (tak naciąganych jak w tanim romansie, ale co z tego), a w następnym będzie już spotkanie z Elkiem. Festiwal może jeszcze nie, ale 11 na pewno się pojawi, i to na dłużej niż zapewne myślicie. Bo czy konfrontacja musi odbyć się dopiero na hali? Jakieś pomysły co do prawdopodobnych wydarzeń?
Zapraszam do aktywnego wyrażania planów i opinii, jeśli ktoś ma jakieś teorie spiskowe, bo czytam je niezwykle chętnie.
Czekam i do następnego.
Ata

Zakochana w kosmosie || ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz