Rozdział 12

987 72 35
                                    

Leniwie otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Bolała mnie głowa, podejrzewałam, że ze zmęczenia, wywołanego wczorajszą podróżą. Elek jeszcze spał, podobnie jak reszta ekipy. Dzisiaj mieliśmy zamiar iść na plażę, więc wyciągnęłam z walizki mój ulubiony, dwuczęściowy, granatowy strój oraz krótką sukienkę we wzorki, wiązaną na szyi. Wskoczyłam do łazienki i po pięciu minutach byłam już ubrana. Ogarnęłam jeszcze włosy, zgarniając je w luźny warkocz. Wrzuciłam piżamę do walizki, a do torby wpakowałam plażowy ręcznik i kapelusz. Usidłam na łóżku, opierając się o ścianę, nałożyłam słuchawki i spojrzałam na listę piosenek. Za nic nie mogłam się zdecydować, a zwykle kiedy wstanę, wiem od której powinnam zacząć dzień. Spojrzałam na Mateusza. Leżał bez ruchu, spokojnie oddychając. Złote włosy były roztrzepane na wszystkie strony, zresztą jak zwykle. Przejechałam palcem po ekranie telefonu kilka razy i ponownie spoglądając na chłopaka, kliknęłam w losowe miejsce. W słuchawkach rozbrzmiała jedna z najbardziej wkurzających i głupich piosenek z mojej playlisty, mianowicie „Boyfriend Material" Ariany Grande. Dlaczego ja w ogóle jeszcze ją tu mam? Zatrzymałam odtwarzanie i w taki sam sposób jak przed chwilą, zdałam się na los. Tym razem trafiłam na „Loser Of The Year" mojego ulubionego zespołu, czyli Simple Planu. Bardzo ją lubię, jest energiczna, idealna na początek dnia, ale w stosunku do sytuacji jest chyba nie całkiem odpowiednia. Biorąc pod uwagę, że właśnie wpatruję się w śpiącego Elevena, jest prawie na pewno nieodpowiednia.

Zrezygnowałam z muzyki na rzecz YouTube, oglądając filmiki z karty Na Czasie. Po upływie około pół godziny, reszta ekipy po kolei zaczęła wstawać. Po kolejnych trzydziestu minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Zabrałam torbę, nałożyłam sandałki i całą piątką opuściliśmy ośrodek, kierując się w stronę miasta. Przy okazji wstąpiliśmy do piekarni po jakieś śniadanie, ponieważ wstaliśmy już po porze śniadaniowej w ośrodku. Na przyszłość trzeba będzie nastawiać budziki, żeby zdążyć do tej dziewiątej. Zahaczyliśmy jeszcze o budkę z lodami, a o dwunastej stąpaliśmy już po gorącym piasku. Rozłożyłam ręcznik, rzuciłam obok torbę i buty, oraz schowałam okulary do pudełka, które właściwie zawsze miałam przy sobie. Usiadłam na ręczniku, rozglądając się wokół. Ludzi było całkiem sporo, duża część chlapała się w morzu, mimo że nie było przesadnie gorąco i wiał chłodny wiatr. Jak dla mnie w sam raz, ale ludziom w strojach kąpielowych, którzy akurat wychodzą z wody, szczerze współczułam.

- Agata! – tuż obok pojawiła się Korni – Idziesz pływać? Chłopaki już są gotowi.

Rzeczywiście, zarówno brunetka jak i chłopcy stali w kąpielówkach, najwyraźniej czekając tylko na mnie. Wzruszyłam jedynie ramionami.

- Po pierwsze, nie umiem pływać i wiesz to, a po drugie, jest chłodno. Chyba podziękuję.

- Oj, nie bądź taka – zaczęła przyjaciółka, przewlekając ostatnią literę – Chociaż nogi zamocz.

Westchnęłam z rezygnacją. Jeśli bym się nie zgodziła i tak nie dałaby mi spokoju, więc po prostu wstałam i ruszyłam w stronę wody. Jeszcze rano chciałam wejść cała, założyłam kostium, ale jakoś teraz ochota mi zupełnie odeszła. Wiśnia, Weza i Kornelia wbiegli do morza, od razu rzucając się do wody. Zawiązałam sukienkę w supełek na biodrze, żeby jej nie zamoczyć, ale nie miałam zamiaru wchodzić głębiej niż do kolan. Mateusz dotrzymywał mi towarzystwa, idąc krok w krok obok mnie.

- Zimno ci? – spojrzałam na chłopaka, który lekko się trząsł.

- Może trochę. Ale jak zanurzę się cały, to będzie spoko.

- Pomóc ci? – uśmiechnęłam się złośliwie, po czym dość mocno go ochlapałam.

Elek spojrzał na mnie wzrokiem, który mógłby zabić, ale już po chwili uśmiechnął się przebiegle. Podszedł do mnie i jednym szybkim ruchem podniósł, po czym ruszył głębiej w wodę. Gdy byliśmy mniej więcej na poziomie jego brzucha, puścił mnie. Przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jest góra a gdzie dół, ale koniec końców wynurzyłam się. Miałam całe mokre włosy, o sukience nie wspominając. Mateusz tylko się wyszczerzył, za co po raz kolejny oberwał słoną wodą. Teraz właściwie nie było różnicy, czy będę w sukience czy w stroju, ale w samym kostiumie raczej będzie wygodniej. Pobiegłam szybko do naszych rzeczy, zrzuciłam kieckę i wróciłam do wody. Po bliżej nieokreślonym czasie byliśmy strasznie zmęczeni i głodni. Sukienka rozłożona na ręczniku zdążyła już wyschnąć. Zajrzałam do wewnętrznej kieszeni i wydobyłam telefon. Jak się okazało, było już grubo po trzeciej, właściwie to nawet bliżej czwartej. Nie czułam ani trochę tego upływu czasu. Korni, Wiśnia i Weza ruszyli pierwsi. Mateusz zaczekał, aż spakuję rzeczy i znajdę okulary, po czym także skierowaliśmy się w stronę miasta.

- Wypadałoby coś zjeść, nie? Czy masz jakąś ciekawszą perspektywę, która pozwoli zapomnieć o tym, że mój żołądek zaraz zje sam siebie? – spytałam blondyna, ubierając sandałki.

- Moglibyśmy pójść do Łóżka – rzucił zwyczajnym tonem, a ja aż zastygłam. Musiałam wyglądać przezabawnie, bo chłopak zaczął się śmiać na cały głos, za co spojrzałam na niego wzrokiem, który zabija – No co? Niedaleko jest taka restauracja, nazywa się Łóżko, patrz.

Pokazał mi miejsce na mapie, a ja sama zaczęłam się z siebie śmiać. Kto wymyślił taką nazwę restauracji? To jest genialne. Spojrzałam na Mateusza, po czym na resztę ekipy, idącą kawałek przed nami. Chłopak uśmiechnął się konspiracyjnie, chyba zrozumiał. On mnie mógł nabrać, natomiast ja chętnie zobaczę minę pozostałych. Przyspieszyliśmy kroku, doganiając ich, a nawet szliśmy trochę szybciej.

- A wy gdzie tak pędzicie? – zapytał z uśmiechem Weza.

- Do Łóżka, idziecie z nami? – odparł Elek. Ich miny były bezcenne.

- To restauracja – zaśmiałam się – Nie jesteście głodni?

Chyba mi nie uwierzyli, ale dzielnie podążali śladem moim i blondyna. Gdy dotarliśmy na miejsce, wszyscy się roześmialiśmy. Zjedliśmy obiad, a potem jeszcze spacerowaliśmy bez celu między straganami. Do ośrodka wróciliśmy dopiero około dwudziestej. Czułam się bezgranicznie zmęczona i niechętna do jakichkolwiek dalszych aktywności, mimo że było jeszcze dosyć wcześnie. Weszłam pod prysznic jako pierwsza. Musiałam umyć włosy po słonej wodzie, bo jutro będą nie do życia. Gdy wyszłam z łazienki, wszedł Mateusz. Strasznie kręciło mi się w głowie. Podeszłam do łóżka i rzuciłam się na nie. Czując pod sobą materac, wiedziałam, że właśnie osiągnęłam szczyt marzeń na dziś. Nawet się nie nakryłam, zrzuciłam tylko kapcie i wtuliłam się w poduszkę. Zasnęłam niemal natychmiast.

~~~

Wybaczcie, że wczoraj nie było, ale dzisiaj wstawiam. Zaczęły się przygotowania do szkoły, może nie fizyczne, ale psychiczne na pewno. A jak u was? Pozytywne nastawienie?
Piosenki, które wymieniłam, rzeczywiście mam na ulubionej playliście i darzę je dokładnie takimi uczuciami, jakie opisałam. „Loser..." w mediach ;D
A teraz uwaga, żeby nie było, że wymyślam. Dam, dam, dam.

Ta restauracja naprawdę istnieje! Razem z kumplem nie mogliśmy z tego, to jest cudowne

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Ta restauracja naprawdę istnieje! Razem z kumplem nie mogliśmy z tego, to jest cudowne. Szkoda, że w mojej okolicy takiej nie ma, już wiem, gdzie zapraszałabym chłopaków XD
Miłej soboty i do następnego.
Ata

Zakochana w kosmosie || ElevenWhere stories live. Discover now