Rozdział 15

791 71 23
                                    

Po raz kolejny siedziałam w pociągu, zastanawiając się, czemu ciągle robię coś źle. Zmierzałam do Mateusza, tak jak umówiliśmy się kilka dni temu, jednak w głowie cały czas miałam Martę. Była na mnie zła, to oczywiste, ale nie sądziłam, że aż tak. Nie odpisuje na wiadomości, nie odbiera telefonów. Wczoraj chciałam jeszcze zajrzeć do niej, bo wiedziałam, że będzie w domu sama, ale mnie nie wpuściła. Tak poważnie jeszcze ani razu nie było przez te kilka lat naszej przyjaźni. Martwiłam się, że już nigdy mi nie wybaczy. Muszę coś wymyślić i to szybko, jednak w obecnej chwili nie mam do tego ani głowy ani sił. Muszę trochę odpocząć i komuś się wygadać, dlatego bardzo liczę dzisiaj na Matiego. Korni też przestała odpisywać na moje wiadomości, po tym jak nawrzeszczała na mnie przez telefon, że wykorzystuję ją jako wymówkę i ani trochę nie liczę się z jej uczuciami na tle naszej znajomości. Cudownie, jedyne dziewczyny, którym ufałam z całej szerokiej puli znanych mi ludzi właśnie absolutnie mają mnie dosyć. Mimo wszystko nie mam za co ich winić, to ja spaprałam i doskonale o tym wiem. Przez prawie całą długą podróż do Krakowa próbowałam czytać, ale myśli o przyjaciółkach, czy też byłych przyjaciółkach, przynajmniej z ich strony, rozpraszały mnie na tyle skutecznie, że nie mam pojęcia, o czym właściwie był tekst. Ostatecznie się poddałam, włączając przypadkową piosenkę z playlisty. "Lucky One". Dziękuję ci losie za dobicie mnie podwójnie. Zostało mi jakieś pięć minut drogi, gdy dostałam wiadomość.

Od Mój kochany szantażysta <3: Trafisz sama do mieszkania? Nie mogę przyjść na dworzec ;(

Do Mój kochany szantażysta <3: Chyba tak, jakby coś będę dzwonić. Drzwi otwarte?

Od Mój kochany szantażysta <3:  Dla ciebie zawsze ;* Widzimy się w domu <3

Trochę to dziwne, jeszcze wczoraj mówił, że nie ma żadnych planów i nie będzie miał problemów z odebraniem mnie. No cóż, może to nagła sytuacja, coś się popsuło albo ktoś niespodziewanie przyszedł, jak ostatnim razem Neskot? Wydostałam się z pociągu, przeszłam przez budynek dworca i wyszłam na ulicę. Na wszelki wypadek postanowiłam jednak wspierać się mapą, w końcu jestem w tym mieście cały drugi raz w życiu. Mimo wszystko moje myśli zaprzątały wiadomości chłopaka. Rzadko kiedy pisze, raczej dzwoni, zwłaszcza w takich sytuacjach, które potencjalnie brzmią poważnie. Do tego minki, raczej ich nie wysyła, przynajmniej nie do mnie. Potrząsnęłam głową, odpędzając nieprzyjemne myśli. Wiedział, że będę w pociągu, może obawiał się hałasu, albo tego, że śpię i będę czekać, nie zauważając, że dzwonił? Średnie możliwości, ale lepsze takie przekonania, niż żadne. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam przed siebie. Obym tylko nie zginęła.

Po czasie krótszym niż się spodziewałam, stałam już pod drzwiami mieszkania Elevena. Położyłam dłoń na klamce, jednak nie nacisnęłam jej od razu. Sama nie wiem czemu, ale nagle się zestresowałam. Czułam mrowienie na karku, co zwykle było całkiem realnym sygnałem zwiastującym coś złego. Coś jak szósty zmysł, sprawdzający się właściwie za każdym razem. Nie przypominam sobie, żeby nie zadziałał. Zawsze, kiedy się pojawia, chwilę później spotyka mnie niespecjalnie przyjemna niespodzianka. Podobnie jest ze zbyt dużymi zbiegami okoliczności, co było perfekcyjnie widoczne, kiedy Kornelia napisała do mnie, w czasie przebywania u Marty. Życie jest złe, nic dodać, nic ująć. No może, moje życie jest złe. Teraz jest idealnie.

Nagle do moich uszu dotarł przytłumiony przez drzwi dźwięk pianina, który wybudził mnie z letargu. Granie w tym momencie było dla niego ważniejsze, niż to, czy przypadkiem się zginę gdzieś po drodze? Poza tym dźwięki nie były idealnie melodyczne, urywały się i pojawiały się wyraźne fałsze. To było bardzo podejrzane. Ścisnęłam mocniej trzymaną już klamkę. Szlag by wziął moją niepewność. Odsunęłam obawy i wkroczyłam pewnie do mieszkania, podążając od razu do pokoju Mateusza, skąd wydobywały się odgłosy pianina. Drzwi były przymknięte, szpara między nimi a futryną była naprawdę niewielka, dodatkowo tłumiąc muzykę. Rozchyliłam je szerzej, jednocześnie zdejmując plecak, który naprawdę chciałam już rzucić na podłogę. Trzymałam go w dłoni, bo bolały mnie ramiona, a specjalnie lekki to on nie był. Zrobiłam krok do przodu, z uśmiechem na ustach.

- Hej Mati, jestem! Coś się staaa... - urwałam, nie będąc w stanie dalej mówić.

Plecak zaliczył bolesne spotkanie z podłogą, ale nie dbałam o to. Oparłam się ręką o futrynę, bojąc się, że upadnę razem z nim. Oto przy instrumencie siedział Mateusz, a na jego kolanach dziewczyna z raczej krótkimi, rudawymi włosami. Dłonie chłopaka spoczywały na klawiszach, wydając nierówne dźwięki przy poruszaniu. Natomiast dłonie dziewczyny spoczywały na twarzy blondyna, trzymając ją przy swojej. Gdy się odezwałam, Mateusz zdjął jej dłonie z policzków i spojrzał na mnie z przestrachem, natomiast ruda uśmiechnęła się zwycięsko. Rozpoznałam ją, w momencie, w którym obróciła twarz w moją stronę. Daria. Idealnie, lepiej być po prostu nie mogło.

- Agata, czekaj, wytłumaczę... - Eleven zaczął, ale nie dałam mu skończyć.

- Oh, więc to było tak ważne, tak?! Nie masz co tłumaczyć, wszystko widziałam. Te twoje wiadomości już były dziwne, ale to... Nie masz pojęcia, co czuję w tej chwili.

Przez chwilę stałam w bezruchu z kamienną miną, jednak czułam, że w oczach zbierają mi się łzy. Szlag by to wszystko wziął. Okłamywałam dla niego przyjaciółki, a on robi coś takiego. Wiedział, że przyjadę, więc czemu akurat teraz? Może w bardziej dobitny sposób chciał przekazać, że mnie nie chce? Przyjechałam tu, żeby szukać oparcia i co? Perfidnie mnie zdradził. Teraz nie mam nikogo, ani Marty, ani Kornelii, ani jego. Obróciłam się i wybiegłam z mieszkania. Po chwili byłam już na chodniku, biegnąc przed siebie. Zamknęłam oczy, nawet nie patrzyłam dokąd zmierzam. Słyszałam za sobą krzyki ludzi, że jestem nieodpowiedzialna i tym podobne, ale miałam je w głębokim poważaniu. Mój świat, który tak zawzięcie i szczegółowo budowałam, żeby nic nie zakręcić, właśnie doszczętnie się rozpadł. Całe poczucie bezpieczeństwa i posiadania na tym świecie kogoś, kto mnie rozumie, legło w gruzach. Wszystko przepadło. Usłyszałam klakson samochodu. Obróciłam się, otwierając oczy. Stałam na środku skrzyżowania. Wiedziałam, że czerwone auto nie wyhamuje, bo dopiero co wbiegłam na jezdnię. Przestałam uciekać i zamknęłam oczy z powrotem. Było mi obojętne, co się zaraz stanie. Wszystko to trwało ułamek sekundy. Potem poczułam szarpnięcie w okolicy bioder, choć nie tak mocne, jak się spodziewałam. Czułam, że lecę, że uderzam o asfalt, że coś spada na mnie. Rozluźniłam się. Ucichł hałas, krzyki, klaksony. Nie widziałam i nie czułam nic, powoli osuwając się w bezkresną ciemność.

~~~

Dam, dam, dam, DRAMA TIME!
Przewidywalne, ale hij z tym. Nie wiem kiedy będzie następny, ale postaram się do końca tygodnia.
Niestety zaczęła się szkoła, a ja już nie mam na nic czasu. Do tego mój plan lekcji to perfekcyjny przykład spisku nauczycieli przeciwko uczniom. Ech...
Wciąż nie wiem, czy robić jakiś specjal, ale planuję nową opowieść w klimatach fnaf'a, więc może uznacie to jako godną ofiarę za moje nędzne życie ;-;
Cóż, życzę przeżycia tygodnia i do następnego.
Ata

Zakochana w kosmosie || ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz