Rozdział 2

1.2K 75 75
                                    

W końcu po trzech godzinach siedzenia pomiędzy niezwykle rozgadanymi staruszkami, pociąg zatrzymał się na dworcu w Poznaniu. Wysiadłam prawie ostatnia, bo tłumy były niemiłosierne. Przeszłam podziemnym przejściem do budynku i kupiłam sobie colę w dworcowym sklepiku. Potem kierowana mapą google ruszyłam w kierunku hotelu. W mieście byłam może ze trzy czy cztery razy w życiu i nie znałam go ni w ząb, więc chwilowo moim największym zmartwieniem było, czy się przypadkiem nie zgubię. Na moje szczęście po kilkunastu minutach stanęłam przed szklanymi drzwiami ośrodka. Festiwal miał się odbyć niedaleko stąd, więc zarezerwowałam dosłownie ostatni wolny pokój. Zresztą w większości tańszych hoteli nie było już wolnych miejsc.

Westchnęłam tylko i wkroczyłam do środka. Recepcja była bardzo przytulna. Jasne, drewniane biurko i lekko żółtawe światło, do tego ściany obłożone panelami. Uwielbiałam wystrój tego typu. Podeszłam do blatu i nacisnęłam dzwonek. Sekundę później pojawiła się przede mną młoda dziewczyna, która najwyraźniej szukała czegoś pod biurkiem, bo dzwonek tak ją przestraszył, że prawie uderzyła się w głowę wstając. Dostrzegając mnie natychmiast stanęła prosto, poprawiła bluzkę i uśmiechnęła się miło.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała lekko obojętnym tonem, wciąż mając do twarzy przyklejony firmowy uśmiech.

- Dzień dobry, tydzień temu rezerwowałam przez internet pokój jednoosobowy na to nazwisko - podałam jej dowód osobisty.

- Już sprawdzam - klikała coś przez chwilę, po czym spojrzała na mnie ze zdziwieniem - Nie mam tego w bazie. Kiedy dokładnie dokonywała pani rezerwacji?

- W zeszły piątek.

- Ah... W tym dniu serwery były wyłączone, mieliśmy problemy z siecią. Nie widziała pani informacji na stronie?

Pokręciłam tylko głową. Zaraz zalała mnie fala gorąca. Nie znajdę już teraz żadnego miejsca w okolicy. Strona rezerwacyjna nie powiedziała mi o awarii serwerów. A mogłam zadzwonić, byłoby pewniej. Byłam na siebie tak niesamowicie zła, że miałam ochotę sama przyłożyć sobie w twarz. Jak mogłam popełnić taką głupotę i nie zajrzeć na ich stronę przed zajęciem miejsca? Dlaczego takie rzeczy przytrafiają się akurat mnie?

- Naprawdę nie może pani nic zrobić? Jestem gościem na festiwalu YouTube, a nie znajdę teraz żadnego miejsca w okolicy. Proszę, nie ma ani jednego wolnego miejsca?

- Cóż... Dwunastka jest dwuosobowa, a mieszka tam w tej chwili tylko jedna osoba. Jedyne co mogę, to zapytać, czy pozwoliłaby zatrzymać się pani ze sobą. Z tego co wiem także wybiera się na ten festiwal, a więcej wolnych pokoi nie ma.

- Naprawdę pani może? Proszę spróbować, oby możliwość istniała.

To była moja ostatnia deska ratunku. Jeśli chodzi o przebieranie, to jakoś sobie poradzę, mogę w sumie wziąć torbę z ciuchami ze sobą i najwyżej przebrać się po drodze na halę na jakiejś stacji benzynowej, czy gdzieś. Recepcjonistka podniosła słuchawkę i wybrała 12. Po chwili przywitała się z rozmówcą i wyjaśniła sytuację. Byłam cała spięta. Jeśli się nie zgodzi, to chyba pozostanie mi spanie na dworcu, zakładając oczywiście, że ochrona kolei mnie nie wywali. Jednak po uśmiechu kobiety nabrałam nadziei na pozostanie tutaj. Po zakończeniu rozmowy powiedziała tylko, że gość zgodził się, abym została na te nieszczęsne dwie noce. Podziękowałam i udałam się schodami na górę, do odpowiedniego pokoju. Jak to dobrze, że nie trafiłam na jakąś wredną babę, która jeszcze by mnie pogoniła za wydziwianie, tylko na nią, bo przynajmniej spróbowała mi pomóc. I na całe szczęście się udało. Oby tylko człowiek, który zgodził się podzielić się ze mną pokojem był w miarę sensowny.

Po dotarciu pod odpowiednie drzwi, zapukałam lekko i weszłam do środka, ale nikogo nie zauważyłam. Jedno łóżko było całe zawalone różnymi ciuchami. Po lewej od wejścia były jeszcze jedne drzwi, zapewne do łazienki. Światło w środku było zapalone, więc zapewne ktokolwiek tu mieszkał, był właśnie tam. Usiadłam na wolnym łóżku. Odnalazłam w plecaku ubrania, w które miałam zamiar się przebrać, soczewki kontaktowe i maskę króliczka, po czym wepchnęłam je do mniejszej torebki. A koleżanki mówiły, że zabieranie dodatkowej torby na wycieczki to głupota. Jednak nie całkiem, a z moim szczęściem to nawet bywa to niezbędne. Torbę położyłam przy nodze mebla, a plecak rzuciłam w kąt. Już miałam zatopić się w świecie social mediów, gdy drzwi łazienki się otworzyły.

Spojrzałam w stronę uśmiechającego się chłopaka, który stał w progu pomiędzy pomieszczeniami. Był dosyć wysoki, zresztą podobnie jak ja. Mógł być może ze trzy centymetry wyższy. Był też szczupły, jeśli nawet nie chudy. Miał na sobie zwyczajne, trochę wytarte jeansy, czarną koszulkę z wizerunkiem Foxy'iego z Fnaf'a i czerwone trampki. Na nosie spoczywały okulary. Błękitne oczy czujnie obserwowały mnie zza szkieł. Wszystkiego dopełniały roztrzepane i zupełnie nieułożone złote włosy. Przede mną stał Mateusz Gajewski w całej okazałości i uśmiechał się przyjaźnie.

- Cześć, jestem Mateusz - powiedział wciąż uśmiechnięty, po czym podszedł do swojego łóżka i usiadł na przeciwko mnie.

- Eleven? - musiałam wyglądać w tym momencie komicznie, bo chłopak aż roześmiał się na głos.

- Fanka? Chcesz autograf? - wciąż się śmiał, jednak po chwili się opanował - Przepraszam. Jak ci na imię?

- Mów do mnie jak chcesz - rzuciłam sucho, zwracając całą uwagę na ekran telefonu - Nie jestem fanką i nie chcę autografu. To, że cię znam, nie znaczy, że od razu cię wielbię, wiesz?

- Spokojnie, nie chciałem cię urazić ani nic - podniósł dłonie w obronnym geście, co dostrzegłam kątem oka - Przyjechałaś na festiwal? - kiwnęłam głową niby od niechcenia - Okej... Za jakieś pół godziny muszę iść na ostatnie przygotowania i takie tam... Może chcesz mi pomóc przy stoisku czy coś? Poznamy się trochę, będzie fajnie.

- Sorry, ale mam swoje sprawy. Poza tym i tak prawie nie będziemy się widzieć, bo przecież od rana do wieczora jutro będziemy na hali, więc nie widzę powodów, żeby się bliżej poznawać. Teraz wybacz, ale mam rzeczy do ogarniania.

Po tych słowach rzuciłam się na łóżko, oddając się zupełnie pełnemu powtarzających się memów światowi Facebooka. Słyszałam tylko westchnięcie ze strony blondyna oraz odgłos sygnalizujący, że on także się położył, oddając zapewne mediom. To nie tak, że go nie lubię, wręcz przeciwnie, ale jeśli chodzi o to pomaganie przy stoisku, to sprawa mogłaby być problematyczna. Jeśli wymawiałabym się nieśmiałością czy czymś w tym stylu, pewnie próbowałby mnie jeszcze namawiać, a tak dał mi po prostu spokój. Jestem już dość wyćwiczona w udawaniu obojętnej, zimnej i absolutnie bezuczuciowej szmaty, więc nie powinien się domyślić. O autograf poproszę, ale dopiero jutro na festiwalu, jako dziewczyna-królik.

Gdy minęło planowane pół godziny, Mateusz wstał i bez słowa wyszedł z pokoju. Ja natomiast wpadłam na chwilę do łazienki, żeby się przebrać. Zabrałam telefon, torbę z maską, do której wrzuciłam portfel oraz ubrania, żeby nie wracać do hotelu w tych, tylko w spódnicy i wyszłam z pokoju, a następnie z budynku. Klucz zostawiłam na recepcji. Nie mówiłam Elkowi, co będę robić, więc jest szansa, że nie domyśli się niczego. Równie dobrze mogłam przecież wyjść na jakieś jedzenie i zwiedzanie. Jestem tylko turystką, przynajmniej dla niego. Coś mi się jednak wydaje, że on tak szybko się nie podda. Wieczorem zapewne wróci do rozmowy poznawczo-integracyjnej. Póki co nie zna mojego imienia i dobrze. Może nic by się nie stało, ale na wszelki wypadek...
To już na sto procent paranoja. Trudno.

~~~

Hoi! Łapcie następny rozdzialik. Ten sam hotel to jak najbardziej prawda, pomylony pokój w pewnym sensie też. Mam nadzieję, że się nie zawiedliście.
Czekam na komentarze i do następnego.
Ata

Zakochana w kosmosie || ElevenWhere stories live. Discover now