Rozdział 5

1.1K 80 58
                                    

Przedpołudnie mijało bardzo szybko. Wokół stanowiska ciągle pojawiali się ludzie, żeby poprosić o autograf, kupić koszulkę, lub po prostu zamienić kilka słów. Czułam się dziwnie, ale jednocześnie było mi bardzo miło, że aż tyle osób jest zainteresowanych zobaczeniem mnie na żywo i pogadaniem, mimo świadomości, że nie pokażę twarzy innej niż ta królicza mordka. Luzu właściwie nie było, jedynie kilka momentów, w których zwykle zamieniałam kilka zdań z Naruciakiem, bo był najbliżej. Do Elevena nie miałam kiedy pójść. On do mnie zresztą też nie, bo bardzo dużo dziewczyn podchodziło do niego po to, żeby pogłaskać go po włosach.

W końcu nadeszła tak długo oczekiwana przez sporo osób, a przeze mnie wyklinana trzynasta. Dziesięć minut wcześniej ruszyłam w stronę sceny, która znajdowała się właściwie po drugiej stronie sali, a przedarcie się przez tłum zajmowało dobrą chwilę. W okolicach podwyższenia stacjonowali Mandzio i Unboxall, więc korzystając z okazji zgarnęłam jeszcze ich autografy. Punktualnie o pierwszej wyszedł na scenę ten sam koleś, który ogarniał nas rano i zaprosił mnie oficjalnie do siebie. Ludzie zaczęli bić brawo, a ja cała w nerwach weszłam po schodkach na górę, przejmując od gościa mikrofon.

- Emm... cześć. Więc... jest mi bardzo miło, że zostałam zaproszona i mam nadzieję, że wy także dobrze się bawicie. Moi poprzednicy dostawali wiele pytań, stojąc tutaj, a teraz przyszła kolej na mnie. Możecie pytać o co chcecie, nie będę nic ukrywać, z wyjątkiem twarzy i tego, jak się nazywam. Jeśli pojawią się tego typu pytania, po prostu przejdę do kolejnego, tak więc nie marnujcie okazji. To ten... chyba zaczynamy.

Przez następne pół godziny opowiadałam, co lubię jeść, robić, jakiej słucham muzyki, ile mam rodzeństwa, co mnie motywuje do nagrywania i inne takie. Cieszyłam się, że mimo wszystko nikt nie prosił o zdjęcie maski, imię czy miejsce zamieszkania. Fajnie, że ludzie słuchali tego, co mówię i nie pytali o to, czego najbardziej się bałam. Z drugiej strony martwiłam się trochę o Martę. Wie dobrze, co lubię a czego nie i mogła skojarzyć odpowiedzi z tym, czego zdążyła się dowiedzieć przez lata naszej znajomości. Nie chciałam jednak zmyślać, bo jeśli ktoś później spytałby mnie jeszcze o szczegóły, mogłabym się zaplątać i byłby niezły przypał.

Gdy nareszcie pozwolili mi zejść ze sceny i wrócić na stoisko, zaczęli podchodzić coraz to nowi ludzie z dodatkowymi pytaniami. Nigdzie jednak nie dostrzegłam ani razu sylwetki znajomej blondynki. Koło piętnastej czułam, że dłużej nie dam rady. Poprosiłam Adama, żeby zerknął przez chwilę na mój stolik, bo muszę wyjść. Szybkim krokiem ruszyłam do bocznego wyjścia z hali. Kilka minut później stałam już oparta o zewnętrzną ścianę budynku. Kręciło mi się w głowie i było mi okropnie duszno. To chyba za dużo wrażeń jak na taką nie bardzo społeczną dziewczynę. Klimat festiwalu był niepowtarzalny, ale to nie zmienia faktu, że źle czułam się w otoczeniu tylu osób, zwłaszcza będąc w centrum uwagi.

Nie wiem ile czasu tak stałam, nie patrzyłam na zegarek, chociaż telefon tkwił niezmiennie w kieszeni spodni. Trochę odetchnęłam, ale i tak nie czułam się perfekcyjnie. Nagle zza drzwi wyłoniła się jasna czupryna, a zaraz potem cała postać Elka. Podszedł do mnie i podał mi butelkę wody, za co podziękowałam skinieniem głowy i upiłam łyk. Dopiero teraz poczułam się głodna, wcześniej nie miałam czasu o tym myśleć. Sprawdziłam godzinę, była już prawie piętnasta trzydzieści. Czyli stoję tutaj jakieś dwadzieścia minut. Nie poczułam tego upływu czasu. Jeśli dobrze pamiętam, o czwartej mieli roznosić jakieś przekąski dla nas, zapracowanych, którzy nie mogą sobie tak po prostu skoczyć do bufetu. A mogłam kupić coś wcześniej.

- Wszystko w porządku? - podniosłam głowę, napotykając lustrujące mnie błękitne tęczówki chłopaka.

- Tak, jest okej, tylko... trochę kręci mi się w głowie, ale to nic. Chyba tylko za dużo ludzi - wzruszyłam ramionami.

- Może chcesz coś zjeść? Mam w plecaku kanapki, a i tak zmierzamy w tym samym kierunku - uśmiechnął się lekko.

- Emm... dzięki - odwzajemniłam gest i weszliśmy z powrotem na halę.

Eleven poczęstował mnie kanapką z serem, a potem dostaliśmy jeszcze po drożdżówce. Czułam się znacznie lepiej. Spędziłam sporo czasu na gadaniu z blondynem, jednak w końcu musieliśmy zająć się tłumem fanów, który zdążył się zebrać przy naszych stolikach. Wieczorem zrobiło się luźniej, więc mieliśmy więcej czasu na rozmowę, głównie o niewiele znaczących pierdołach. Cała impreza miała kończyć się około dziesiątej. Mój stolik zdążył opustoszeć, z czego niezmiernie się cieszyłam, bo nie będę musiała zbyt dużo sprzątać, tylko jakieś walające się folie czy inne papiery, ale nie było tego za wiele. Ogarnęłam wszystko w dziesięć minut. Byłam naprawdę zmęczona. Chciałam jeszcze podejść do Elka, ale był zajęty gadaniem ze swoją ekipą. Tym lepiej, nie będę musiała się przebierać.

Bez zbędnego zwracania na siebie uwagi opuściłam halę. Maskę zdjęłam przed wejściem do hotelu, tak jak wczoraj. Na zewnątrz było już ciemno, ale niebo było zachmurzone, przez co nie dostrzegłam żadnych gwiazd. Szkoda, lubię czasami po prostu posiedzieć na dworze i pogapić się w nocne niebo. Westchnęłam, wkroczyłam do budynku, odebrałam klucz z recepcji, a już kilka minut później znajdowałam się w pokoju. Rzuciłam torbę na podłogę, zgarnęłam z plecaka piżamę i nie czekając aż Mateusz wróci, poszłam się wykąpać.

W momencie, w którym wyszłam z łazienki, blondyn wszedł do pokoju. Schowałam ciuchy do plecaka i położyłam na łóżku, odruchowo chwytając telefon. Przez cały dzień właściwie do niego nie zaglądałam, wypadałoby sprawdzić co się dzieje w mediach.

- Dobrze się bawiłaś na festiwalu? - skinęłam głową w odpowiedzi - A pokażesz, czyje autografy udało ci się zgarnąć?

- Musiałabym znaleźć notes, może później, dobrze?

Tym razem to Elek skinął głową i również udał się do łazienki. Dwadzieścia minut później wyszedł już ubrany w piżamę. Chwała mu za to, bo przez chwilę się bałam, że będzie jak rano. Odłożyłam telefon i usiadłam na krawędzi łóżka, w stronę Mateusza. Chłopak usiadł na swoim, idealnie na przeciwko mnie i spojrzał mi prosto w oczy, po czym lekko się uśmiechnął.

- Wiesz, dalej nie powiedziałaś, jak masz na imię.

- Ja... raczej nie przedstawiam się ludziom - odpowiedziałam z lekkim wahaniem - Relacje międzyludzkie nieszczególnie mnie kręcą, przez to mam tylko jedną przyjaciółkę.

- Ja też nie mam miliona znajomych, ale... mam dziwne wrażenie, że znam cię dłużej, niż od wczoraj - westchnął - Too... mogę zobaczyć ten twój notes? Bo sam raczej nie wychodziłem zza stolika.

Odnalazłam w torbie plik kartek i bez namysłu rzuciłam chłopakowi. Nie minęła nawet minuta, a usłyszałam westchnienie z jego strony.

- Masz mój autograf. Ciekawe, nie pamiętam, żebyś zaglądała dzisiaj na moje stoisko - no to się wkopałam - A może byłaś? - czyżby był aż takim debilem? - Na pewno cię tam dzisiaj widziałem - co? - Króliczku - uśmiechnął się zawadiacko.

Szlag.

~~~

Dam, dam, dam!
Dziękuję za gwiazdki i komentarze, miło wiedzieć, że ktoś to czyta i jest zainteresowany. To mega miłe, dzięki. ^^
To wszystko co mam do powiedzenia, więc do następnego.
Ata

Zakochana w kosmosie || ElevenWhere stories live. Discover now