Rozdział 26

484 25 31
                                    

- Co się dzieje? Ata, czemu krzyczysz? - Unboxall wpadł do pokoju jak burza, zapalając światło.

- N-nic, tylko się wystraszyłam... - rozglądałam się dookoła, próbując wypatrzeć to coś, co się na mnie rzuciło chwilę temu.

- Wystraszyłaś się Zuzi? - uśmiechnął się rozbawiony - Chodź tu grubasie. Mówiłem ci, żebyś przestała napadać gości - chłopak wziął kotkę na ręce i usiadł na brzegu łóżka.

- Rany... Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. W świetle faktycznie nie jest ani odrobinę straszna. Ale mi głupio - czułam, jak robię się czerwona.

- Nic się nie stało. Jeśli mam być szczery, to nawet nie spałem. A ciebie chyba zamknę ze sobą w pokoju, żebyś mi tutaj nie bawiła się w terrorystkę - uśmiechnął się pod nosem, drapiąc kota za uchem - Chodź, pogłaskaj ją.

Wygrzebałam się spod kołdry i usiadłam na brzegu materaca obok Pawła, dotykając bosymi stopami podłogi. Pogłaskałam kotkę, która zamruczała przychylnie. Może Franka miała rację? Nie, muszę wyrzucić z głowy tę wariatkę. Skupiłam myśli na Zuzi i na jej mięciutkim futerku. Deszcz przestał padać i prawie nie wiało, noc za oknem wydawała się spokojna.

Odwróciłam głowę i spojrzałam na twarz siedzącego obok chłopaka. Kręcone włosy były jeszcze bardziej rozczochrane, niż były przy naszym pierwszym spotkaniu. Teraz miał na sobie krótkie, czarne spodenki i szarą koszulkę z krótkimi rękawami. Przyszedł do mnie na boso, chyba naprawdę nieźle wystraszyłam go tym krzykiem. Wróciłam wzrokiem do twarzy. Oczy nieokreślonego koloru studiowały mnie uważnie. W tym świetle wydawały się szarozielone. Cała jego postać, gdy tak siedział w piżamie z kotem na rękach prezentowała się uroczo.

- Na pewno nie jesteś zły, że cię tak nagle wyciągnęłam z łóżka? - zapytałam niepewnie, przeciągając dłoń po grzbiecie Zuzi.

- Nie, mówiłem już, że nawet nie spałem. I jeśli mam być szczery, to nawet nie jestem specjalnie zmęczony.

- Cóż, ja też jakoś nie mogę zasnąć. Chyba za dużo emocji targa mną przed jutrzejszymi nagrywkami. Powiesz mi, co właściwie będziemy robić?

- Nie, nie powiem. To ma być niespodzianka. Poza tym bardzo się cieszę, że przyjęłaś moje zaproszenie, mimo że nie poinformowałem cię o scenariuszu.

- Za bardzo chciałam nagrać z tobą film, żeby się nie zgodzić - zachichotałam, pilnując by nie brzmiało to zbyt dziecinnie - Zastanawiam się, kto bał się bardziej: ja czy Zuzia.

Ponownie przeciągnęłam powoli dłonią po futerku na grzbiecie kotki. Paweł powtórzył mój ruch sekundę później, sprawiając, że delikatnie zetknęły się nasze dłonie. Zabrałam rękę jak oparzona, nawet nie wiem z jakiego powodu. Przecież to nie było nic nadzwyczajnego. Mimo wszystko czułam, że się rumienię. Dlaczego? Nie miałam pojęcia. Szatyn spojrzał na mnie dziwnie, ale nic nie powiedział. Dalej w spokoju głaskał kotkę, najwyraźniej nie przejmując się zaistniałą sytuacją. Skarciłam się w myślach za ten nagły gest. W końcu nic takiego się nie stało.

- Ja chyba... chyba się położę i spróbuję zasnąć - przerwałam ciszę i podniosłam stopy z podłogi.

- Jasne, nie będę trzymał cię na siłę. A ty idziesz ze mną mała terrorystko - wstał z kotem na rękach i uśmiechnął się rozbrajająco.

Rzucił jeszcze krótkie "Dobranoc", po czym opuścił pokój, gasząc światło. Położyłam się na materacu i zawinęłam w kołdrę. To łóżko było niesamowicie wygodne, a ja chciałam to wykorzystać i po prostu spać. Ale nie byłam w stanie zasnąć. Co się ze mną porobiło do cholery? Podniosłam telefon ze stolika nocnego i odblokowałam ekran. Żadnych nowych wiadomości. Szkoda, miałam nadzieję, że Mateusz odpisze. Przy okazji zobaczyłam, że jest już trzecia, co oznaczało, że leżałam bezsensownie cztery godziny, zanim Zuzia mnie napadła. Ciągle uważam, że ta sytuacja była absolutnie idiotyczna.

Zakochana w kosmosie || ElevenWhere stories live. Discover now