Rozdział 20

646 38 13
                                    

Środa - pierwszy dzień nauki jako takiej. Większość osób i tak nie zabrała książek, bo całkiem oczywiste było, że do końca tygodnia nie będzie działo się zupełnie nic. Trochę wspominania, powtórzenie zasad oceniania i regulaminu szkolnego po raz kolejny i tym podobne. Wydaje mi się, że nauczyciele doskonale wiedzą, że nikt już tego nie słucha, ale muszą to wygłosić, bo takie mają polecenie od dyrektora. W sumie nawet trochę im współczułam, po tylu latach nauczania pewnie sami znali to już na pamięć.

O ile wczoraj większość osób przejmowała się początkiem roku, bo tak wypada, tak dzisiaj każdy zajmował się sobą, paczką i kumplami. Przez pierwsze dwie godziny było mi ciężko, bo rzeczywiście podchodziło do mnie sporo osób. Dziwnie czułam się głównie dlatego, że normalnie ze mną nie rozmawiali, nie myślałam nawet, że mają świadomość, iż chodzę do tej szkoły. Najwyraźniej mieli. Widziałam oznaczenia na społecznościówkach, typu "Pierwszy dzień szkoły - pierwszy kontakt z Atamilaną". Byłam sensacją cały dzień, ale nie było mi z tym dobrze. Znalazło się oczywiście kilka osób, które lekko mnie skrytykowały, ale nie bardzo się nimi przejęłam. Nie zmuszam przecież nikogo do lubienia mnie.

Mimo całej sytuacji starałam się trzymać na uboczu i obserwować innych. Lubiłam patrzeć na ludzi na korytarzach, podobnie jak na dworcach czy w pociągach, ale chyba już o tym wspominałam. Tak czy inaczej, obserwowałam ich, jednocześnie analizując sensacyjne informacje od Marty, typu kto z kim chodzi, kto z kim zerwał i takie tam. Poza tym, że Gabrysia faktycznie zaczęła spotykać się regularnie z Rafałem, czym podniecała się cała jej paczka, a Dominika przeszła na stronę Olgi, niewiele się zmieniło. 

Jeśli mam być szczera, nie bardzo mnie zresztą obchodziły te wszystkie grupkowe rotacje. I tak w większości siedziałam sama. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam połączenie od Mateusza. Akurat trwała długa przerwa, więc miałam spokojnie dwadzieścia minut wolnego. Wyszłam bocznym wejściem na boisko i usiadłam pod drzewem, na murku pozostałym po tarasie sprzed nie wiadomo ilu lat. Rzuciłam plecak na trawę i oddzwoniłam do blondyna.

- Hej Mati, coś się stało, że dzwoniłeś? - zapytałam lekko zdziwiona, bo odebrał natychmiast, jakby siedział i tylko czekał na mój telefon.

- Miałaś wczoraj zadzwonić po południu i nie zrobiłaś tego - zaczął z lekką pretensją, ale i nutą zmartwienia - Dzwoniłem kilka razy i pisałem na Mesie. Nie widziałaś?

Palnęłam się w czoło. Rzeczywiście pisał, ale ze mnie głupia kretynka. Byłam tak nabuzowana, że wczoraj zupełnie nie zaglądałam do telefonu, a dzisiaj od rana jakoś nie miałam do tego głowy. Poza tym Marta wczoraj wyciągnęła mnie do kawiarni bez zbędnych dodatkowych osób. Nie mogła wytrzymać i oczywiście wypytała mnie permanentnie o wszystko. Opowiedział jej, że nie chciałam ujawniać się ze strachu i o tym, że Mateusz wziął mnie podstępem, ale później zachował się całkiem porządnie. Wypad nad morze też był ciekawy. Jej miło się słuchało, a ja mogłam się wreszcie wygadać z absolutnie wszystkiego.

- Ata? Jesteś tam? - głos Elka w słuchawce wyrwał mnie z przemyśleń.

- Tak, jestem. Strasznie cię przepraszam, nie miałam do tego głowy. Ale jest w porządku, naprawdę. Myślałam, że będzie gorzej. A gdyby coś się działo, Marta przy mnie jest, a ty na pewno się dowiesz, więc się nie martw, okej?

- Jasne, wiedziałem, że będzie dobrze. To jak, za dwa tygodnie się widzimy?

- Właśnie... Dostałam wiadomość z zaproszeniem do nagrywania filmu jako gość i się zgodziłam. Wypada właśnie w następny weekend. Może przyjedziesz wcześniej? Gdzieś w tygodniu?

- W sumie czemu nie, chociaż bylibyśmy razem raptem pół dnia. Mógłbym zadomowić się po weekendzie i przesiedzieć do czwartku? Będzie ci pasowało?

Zakochana w kosmosie || ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz