Rozdział 6

1K 83 29
                                    

Dobrze, że siedziałam, bo jeszcze bym zemdlała. Absolutnie się wkopałam. Powinnam była się domyślić, że coś zepsuję, w końcu to ja. Moje życie to pasmo wpadek i powinnam była i tym razem spodziewać się najgorszego. Z sekundy na sekundę stałam się absolutnie spięta i oddychałam chyba cudem, biorąc pod uwagę poziom zaciśnięcia mojego gardła. Niby to nic nadzwyczajnego, na morderstwie mnie przecież nie nakryto, ale i tak kręciło mi się w głowie, jakbym co najmniej miała przed sobą prokuraturę.

Tymczasem ten przebrzydły blondyn siedział idealnie naprzeciwko mnie, trzymał w dłoni ten felerny notesik i uśmiechał się. Ja byłam bliska omdlenia połączonego ze stanem co najmniej przedzawałowym, a on się chichrał jak głupi do sera. Nie mogłam w nieskończoność studiować ilości odcieni niebieskiego w jego tęczówkach, trzeba było coś przedsięwziąć. A skoro i tak mnie odkrył, to po co miałabym się wypierać? Sensownych wymówek i tak nie wymyślę, czas się poddać.

- Dobra - westchnęłam - Masz mnie. Szczęśliwy?

- Nawet nie wiesz jak - odparł, nie spuszczając ze mnie wzroku - Masywna ilość ludzi próbuje odkryć kim jesteś i zobaczyć prawdziwą twarz, a mnie jako pierwszemu się udało.

- Prawda, ale to nie znaczy, że innym też. Wszystko przez ten notes, no i pewnie zauważyłeś, że na festiwalu też miałam ze sobą tę torbę i mogłam to dopracować, ale gdybyś ze mną nie mieszkał, czy tam ja z tobą, to w życiu byś się nie dowiedział.

- Zapewne masz rację, nie będę zaprzeczał. Oczywiście mógłbym zrobić ci zdjęcie i wpuścić na przykład na Instagrama, ale tego nie zrobię. Po pierwsze, bo szanuję chęć zachowania się w tajemnicy, a po drugie, bo mam żądanie.

- Żądanie? - szerzej otworzyłam oczy. Czy on ma zamiar mnie szantażować?

- Jak najbardziej. Skoro i tak już wiem, jak naprawdę wygląda twoja twarz, to chyba nie masz nic do stracenia, a z racji, że chwilowo, przynajmniej do jutra, mieszkamy razem w jednym pokoju, zdążymy wszystko obgadać.

- Czego chcesz? - nie będę się z nim cackać, lepiej prosto z mostu. Liczę tylko na niezbyt wygórowane żądania. Chociaż, przed nami cała noc, kto wie, co ten niepozorny blondyn jest w stanie wymyślić.

- Chciałbym, żebyś wyświadczyła mi ogromną przysługę - odłożył na łóżko trzymany do tej pory notesik - Nagraj ze mną odcinek na moim kanale. Za tydzień Zhalia planuje wyjechać do kuzynki, mogłabyś więc bez problemu spać w jej pokoju, jeśli transport wymaga dużo czasu. W domu będę tylko ja, więc nikt cię nie odkryje. Co ty na to? - pomachał w powietrzu telefonem.

Westchnęłam przeciągle i skinęłam głową, a Elek uśmiechnął się jeszcze szerzej, rzucając komórkę na poduszkę. Po co pytał tak uprzejmie, skoro nie ważne jak na to spojrzeć, motywowanie prośby groźbą zamieszczenia zdjęcia w internecie to jednak szantaż? Gdybym poszła z tym na policję i powiedziała, że w zamian szantażysta chce, żebym pograła z nim w jakiś Gang Beasts czy coś, jeszcze by mnie wyśmiali. Cudownie, szykują się kolejne dwie noce z Mateuszem, tylko tym razem w jego domu. Będzie impreza, nie ma co. Miejmy tylko nadzieję, że dotrzyma słowa i nikogo więcej nie zaprosi.

Nagle opuściła mnie cała energia. Zgarnęłam notes i wrzuciłam go do plecaka, po czym położyłam się na materacu. Mimo wszystko nie mogłam zasnąć. Znacie ten moment, kiedy nie chce wam się za nic spać, a oczy same się otwierają, kiedy je zamkniecie, a mimo tego nie macie siły nawet ręką ruszyć? Mnie ten stan dopada zdecydowanie za często. Sytuacji wcale nie poprawiało to, że przez cały czas czułam na sobie wzrok Elevena. I nie było to tylko dziwne uczucie, bo chłopak faktycznie permanentnie się we mnie wpatrywał.

- Nie masz co robić? Tutaj nie ma na co patrzeć - rzuciłam, wskazując ręką na samą siebie.

- Gdyby nie było na co patrzeć, to bym nie patrzył.

Westchnęłam przeciągle i z absolutną dezaprobatą w jego kierunku. Mateusz natomiast tylko krótko się zaśmiał, wstał, zgasił światło i wrócił na łóżko. Starałam się usilnie ignorować dziwne uczucie, wywołane jego wzrokiem. Już prawie udało mi się zasnąć, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, Marta. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Hej, żyjesz? Bo ja nie bardzo. Jestem absolutnie załamana. Otóż moja ciotka postanowiła sobie nagle wyjechać na jednodniową wycieczkę, ale nie miała z kim zostawić córki, wiesz, tej trzyletniej. Moja mama akurat musiała iść do pracy, mimo że jest sobota, ale była ponoć pilnie potrzebna. I co? Zamiast jechać na festiwal YouTube, spędziłam cały dzień na siedzeniu z córką szalonej ciotki. Dramat! Wyobrażasz to sobie? Absolutne dno. A miałam zobaczyć Atamilanę na żywo! I nici z tego wyszły. Jesteś tam w ogóle?

- Tak, jestem, spokojnie. Na pewno jeszcze będziesz miała okazję ją zobaczyć, nie ma się czym martwić. Słuchaj, trochę już późno, a byłam w mieście i u tego okulisty, wiesz. Nie obrazisz się, jeśli się rozłączę? Okrutnie chce mi się spać.

- Jasne, spoko. To do usłyszenia! - rzuciła przyjaciółka, po czym sama przerwała połączenie.

Marty nie było na festiwalu, chociaż tyle dobrze. Nie będę musiała się dodatkowo przejmować kolejną osobą, która przypadkiem mogłaby poznać moją tożsamość. Z tą różnicą, że ona faktycznie mnie zna, podczas gdy Elek nawet nie zna mojego imienia. I może niech tak zostanie. Nagle poczułam się faktycznie śpiąca. Cóż, resztą pomartwię się jutro.

***

Czułam się jak trup, dosłownie. Nie miałam ani krztyny energii, nawet po dwóch kawach z dworcowego automatu. Pociąg okrutnie się spóźniał. Gdzieś po drodze coś się zepsuło i w efekcie dostałam w prezencie dwie godziny opóźnienia. Co prawda półtorej już minęło, ale to nie zmienia faktu, że miałam dość. Eleven odjeżdżał dopiero za godzinę, ale uparł się, że odprowadzi mnie na dworzec, a potem nie chciał sobie pójść, więc tkwiliśmy na ławeczce razem. Ja na jego miejscu poszłabym pewnie na miasto, ale w obecnej sytuacji liczyłam, że transport jednak trochę przyspieszy i przyjedzie wcześniej, niż zostało to zapowiedziane.

- Dasz mi swój numer? - Mateusz obrócił się w moją stronę.

- Po co? - głupie i niepotrzebne pytanie, ale co miałam lepszego do roboty, niż udawanie, że mnie to obchodzi?

- Skoro masz do mnie przyjechać, wypadałoby chyba, żebym miał z tobą jakiś kontakt, a liczę bardziej na to, niż na przykład na Messengera - wzruszył ramionami, a ja tylko westchnęłam i podałam mu swój numer.

- Opóźniony pociąg do Wrocławia właśnie wjechał na tor drugi przy peronie pierwszym. Zapraszamy podróżnych, pociąg odjedzie za piętnaście minut. Za opóźnienia przepraszamy - zakomunikował kobiecy głos z głośnika.

Wstałam z ławeczki, a Mateusz za mną. Odprowadził mnie do samego wagonu. Gdy już odnalazłam swoje miejsce, odetchnęłam z ulgą. Owszem, jego towarzystwo było całkiem znośne, ale w tym momencie miałam go serdecznie dość. Z drugiej strony, będę miała od niego raptem tydzień odpoczynku i będę musiała wymyślić jakąś sensowną wymówkę dla rodziców, że znowu chcę gdzieś jechać. Sięgnęłam po telefon akurat w momencie, w którym dostałam wiadomość. "Do zobaczenia za tydzień". Pod spodem widniało moje zdjęcie. Cudownie. Zapisałam numer Elevena, po czym szybko wystukałam odpowiedź.

Do Blondyn szantażysta: A idź wpadnij pod pociąg.

Od Blondyn szantażysta: Ja też nie mogę się doczekać. ;D

~~~

Witajcie po tej trzydniowej przerwie. Miałam trochę bardziej wyjazdowe dni. Tak czy tak macie nowy rozdział i mam nadzieję, że uda mi się szybko napisać następny i wpadnie już jutro.
Jak zawsze zapraszam do aktywnego komentowania i do następnego.
Ata

Zakochana w kosmosie || ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz