Rozdział 13

978 78 52
                                    

Kolejne dni mijały spokojnie. Godzinami kąpaliśmy się w morzu, siedzieliśmy na plaży albo barowym dachu, wychodziliśmy na miasto, po prostu odpoczywaliśmy. Minął już prawie tydzień, nie mogłam w to uwierzyć. Chciałabym jeszcze tu posiedzieć. Mieliśmy wracać w środę po południu, a na wtorek została ogłoszona impreza nad zatoką szkoleniową, na którą postanowiliśmy się wybrać. Jakby co, możemy zamówić mrożoną kawę i siedzieć na dachu, chociaż miałam ochotę trochę potańczyć. Na szczęście Kornelia uwielbia dyskoteki, więc nawet jeśli chłopaki postanowią odpuścić, nie zostanę sama.

Przez większą część dnia siedzieliśmy na plaży i pływaliśmy. Wróciliśmy do ośrodka dopiero koło szesnastej, żeby trochę odpocząć i się ogarnąć. Musiałam umyć włosy z morskiego syfu i doprowadzić je do stanu używalności, co zajęło mi dobrą godzinę. Potem głównie oglądałam YouTube, siedząc na łóżku i zajadając kupione poprzedniego dnia ciasteczka. Eleven zresztą podobnie, z tym, że więcej czasu spędzał na patrzeniu na mnie niż na ekran. Korni z Wezą i Wiśnią śmiali się w pokoju obok, ale nie miałam ochoty jakoś do nich dołączać. Zresztą, oni ciągle z czegoś się chichrają, kiedy razem siedzą. Ja z Elkiem raczej zajmujemy się swoimi sprawami, więc trwa między nami cisza. Jakoś taki stan mi nie przeszkadza.

Zbliżała się dwudziesta, czyli czas rozpoczęcia plażowej imprezy. Kornelia była już gotowa, ubrana w jeansową miniówkę i białą, koronkową koszulkę. Choćby mnie końmi ciągnęli, nie ubrałabym się tak, wiedząc że będę miała do czynienia ze sporą ilością wstawionych facetów. Jednak musiałam się ubrać przynajmniej lekko imprezowo. Weszłam do łazienki, a po chwili pokazałam się reszcie w krótkich, brązowych spodenkach i czarnej bluzce na ramiączkach, która cały przód miała wyszyty srebrnymi cekinami. Gdy zaświeci na mnie światło, będę wyglądać jak kula dyskotekowa, ale cóż, jak się bawić, to na całego. A tak serio, to średnio dbam o to, w co jestem ubrana, kiedy nie muszę być specjalnie elegancka i lubię luźne ciuchy, a ta koszulka to jedna z moich ulubionych. Założyłam jeszcze szare sandałki i byłam gotowa. Chłopaki szli raczej w zwykłych ciuchach, a na pewno nie stroili się tak jak ja i Korni, ale nie dziwiło mnie to specjalnie.

Byliśmy przy barze chwilę po dwudziestej. Z głośników płynęła energiczna muzyka. Nie należała do moich ulubionych, ale nie była zła. Na początku nie było wielu osób, ale po jakimś czasie zeszła się chyba spora część ośrodkowych gości, choć byli to głównie młodzi ludzie. Tańczyłam z kilkoma chłopakami, ale przyjaciółka i tak biła mnie na głowę. Za każdym razem, gdy idę z brunetką na jakieś tańce, nie potrafię doliczyć się ilu chłopaków prosiło ją do pary. Ona zresztą też ma problemy ze wskazaniem wszystkich. Nie wiem, co w sobie ma, ale najwyraźniej oni wiedzą, bo praktycznie żadnej piosenki Korni nie spędziła samotnie. Dobrze, że lubiła tańczyć, bo nie daliby jej spokoju. Ja raczej trzymałam się z chłopakami. W sumie było zabawnie, przynajmniej ktokolwiek puszczał tu muzykę, trzymał poziom i ani razu nie słyszałam Despacito. Może to was urazi, ale osobiście nie przepadam za tą piosenką, delikatnie mówiąc.

Sama nie wiem, ile czasu minęło, zanim poczułam się zmęczona. Zostawiłam telefon w pokoju dla bezpieczeństwa. Nie miałam ochoty iść spać, ale chwila odpoczynku była mile widziana. Powiedziałam chłopakom, że chcę usiąść, więc pójdę na dach, może będzie trochę ciszej. Elek stwierdził, że pójdzie ze mną dla towarzystwa. Zajrzeliśmy jeszcze do baru. Podeszła do nas szatynka w białej sukience, prawdopodobnie jakoś w moim wieku.

- Co dla was? Jakieś piwko, jak większość? - uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Wolę sok pomarańczowy - odwzajemniłam uśmiech.

- Dla mnie też - dodał Mateusz.

Po chwili siedzieliśmy już na leżakach, sącząc przez słomki chłodne napoje. Poza nami nie było tu nikogo, wszyscy bawili się na dole. Noc była bezchmurna, księżyc był idealnie widoczny, a gwiazd widziałam chyba najwięcej od początku tygodnia. Na wodzie tworzyły się tylko delikatne fale, bo prawie nie wiało. Dokończyłam sok i odstawiłam pustą szklankę na stolik. Zamknęłam oczy, delektując się przyjemną bryzą i lecącą muzyką. Akurat puścili jakiś wolny kawałek. Idealny do wyłączenia się. Jednak zanim mi się to udało, usłyszałam lekkie kaszlnięcie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam blondyna stojące przede mną z wyciągniętą ręką.

- Chcesz zatańczyć? - zapytał przyciszonym głosem.

- Emm... tutaj? Czy schodzimy na dół? - odpowiedziałam, chwytając jego dłoń.

- Możemy tu - uśmiechnął się, podciągając mnie do góry.

Wzruszyłam tylko ramionami i stanęłam prosto, na przeciwko niego. Położyłam dłonie na jego ramionach, a on swoje na moich biodrach. Cóż, powolna muzyka zobowiązuje. Elek przyciągnął mnie trochę bliżej, na co tylko się uśmiechnęłam. Kołysaliśmy się w rytm piosenki, wsłuchując się w przyjemnie, spokojne brzmienie. Trwaliśmy w tej samej pozycji nawet po zakończeniu piosenki. Czułam się jakoś dziwnie spokojna i bezpieczna, co przy innych ludziach rzadko kiedy się zdarzało. Spojrzałam w błękitne oczy chłopaka. On również wpatrywał się prosto w moje. Nagle przestała docierać do mnie muzyka, krzyki i śmiech ludzi, kolorowe światła. Był tylko on, złote włosy i odbijające światło księżyca oczy. Mogliśmy trwać tak dwie minuty, ale dla mnie ciągnęły się jak wieczność. Co więcej, mogłyby nawet dłużej. Przyciszony głos Mateusza wyrwał mnie z transu, przynajmniej częściowo, bo wciąż pozostaliśmy wpatrzeni w siebie.

- Wiesz, nawet nie znając twojego imienia, czułem, że zostaniemy przyjaciółmi. Mimo że znamy się raptem ze trzy tygodnie, mam wrażenie, że trwa to znacznie dłużej. I nawet w hotelu, zanim wiedziałem, kim jesteś, miałem wrażenie, że już cię widziałem, i to nie raz. Naprawdę cie polubiłem - uśmiechnął się lekko, co odwzajemniłam.

Złączyłam dłonie za jego karkiem, a chłopak przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie, obejmując mnie w talii. Czułam bijące od niego ciepło. Ta chwila była magiczna. Może na sekundę w głowie pojawiła się lekka obawa, ale zaraz została przepędzona przez dotyk jasnych włosów na moim czole. Nasze nosy się stykały, jego twarz była tak blisko mojej. Nie było to niezręczne, jak w tedy u niego w domu. Teraz czułam, że to jest właśnie to, co powinno się dziać. Zaraz potem poczułam jego ciepłe usta na swoich. Zamknęłam oczy. Powinnam była się tego spodziewać, chociaż gdybyśmy jeszcze chwilę stali tak blisko, sama bym to zrobiła. Nie wiem jak, ale czułam się zahipnotyzowana jego oczami, włosami, twarzą, nim całym. A dotyk jego ust tylko utwierdził mnie w tym, że ten człowiek jest ukrywającym się magiem, inaczej pewnie już bym go odepchnęła.

- Wiesz, chyba mam dość tańczenia na dzisiaj - westchnęłam, gdy już się ode mnie odsunął - Wracamy do pokoju?

Blondyn tylko skinął głową. Po wejściu do pomieszczenia sprawdziłam w telefonie godzinę, była prawie dwudziesta trzecia. Poszłam wziąć szybki prysznic, potem Elek zrobił to samo. Siedziałam na łóżku, zastanawiając się, jakim cudem dzisiaj zasnę. Gdy chłopak wyszedł z łazienki, uśmiechnął się promiennie, po czym położył na materacu.

- Chcesz się przytulić? - rzucił w moją stronę, podnosząc głowę z poduszki.

Minutę później już leżałam obok niego, a chłopak obejmował mnie, trzymając blisko siebie.

- Wiśnia nie będzie zazdrosny? - zachichotałam.

- Nawet jeśli, to wolę mieć tu ciebie niż jego - Mateusz uśmiechnął się pod nosem i pocałował mnie w czoło.

Pamiętacie, jak mówiłam, że nie zasnę? Bo ja nie pamiętam.

~~~

A ja nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam tyle wolnego czasu co dziś, zmarnowanego na nic nie robienie. Przez świadomość zbliżającego się początku roku, nie mam ochoty na nic i czuję się permanentnie znudzona i wiecznie zmęczona. Jednak zmusiłam się w końcu do napisania tego rozdziału. Jeśli mój stan dalej się utrzyma, pewnie niedługo to zakończę. Nie wiem, czy jutro uda mi się coś wstawić, bo napisanie tego (trochę ponad tysiąc słów) zajęło mi trzy godziny. Meh... ;-;
Cóż, mam nadzieję, że jednak moje chęci wrócą, więc do następnego.
Ata

Zakochana w kosmosie || ElevenHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin