Rozdział 25

433 27 29
                                    

Przyszedł nareszcie czas, żeby zmierzyć się z rzeczywistością, która faktycznie jest rzeczywista. Po długiej i z jakiegoś niezrozumiałego powodu męczącej podróży, pociąg nareszcie zatrzymał się na warszawskiej stacji, na której miałam wysiadać. Wrzuciłam przeczytaną w połowie książkę do plecaka i opuściłam wagon. Ze dwie godziny przespałam, więc czułam się względnie nieźle. Luźnym krokiem podążałam w stronę budynku dworca, gdzie miał czekać na mnie Paweł.

Ponownie przestałam czuć się pewna siebie i zrelaksowana, a wiszące na niebie burzowe chmury wcale nie poprawiały mi nastroju. Do tego peron coraz bardziej pustoszał, a było już kilka minut po dwudziestej pierwszej i zmrok był już w końcowej fazie zapadania. Poprawiłam więc plecak na ramieniu, odetchnęłam głęboko i wkroczyłam do jasno oświetlonego dworcowego gmachu. Ludzi było zadziwiająco dużo jak na taką godzinę. Zatrzymałam się przy najbliższym automacie z kawą i usiłowałam wypatrzeć Pawła. Znalazłam go już po chwili. Także patrzył w moją stronę. Pomachał do niego, a on szybkim krokiem do mnie podszedł.

- Cześć, miło cię poznać na żywo Ata. Byłaś na festiwalu poznańskim, prawda?

- Tak. Byłam tą dziewczyną w masce króliczka, która brała od ciebie autograf - zachichotałam może odrobinę zbyt głupio i dziecinnie - Tak czy tak, ciebie też miło zobaczyć.

- Będziesz miała coś przeciwko, jeśli pojedziemy do mnie zwykłym autobusem miejskim?

Uśmiechnęłam się tylko i pokręciłam głową. Chciałam po prostu być już w jego mieszkaniu. Narzuciłam na ramiona bluzę, wydobytą z odmętów plecaka i ruszyłam za Unboxall'em w stronę przystanku autobusowego. Wieczór, mimo wyraźnie nadchodzącej ulewy, był duszny, ale i całkiem przyjemny. Wystarczyła mi rozpięta bluza, z czego się cieszyłam, bo kurtki oczywiście nie zabrałam.

Pół godziny później wchodziłam za chłopakiem do mieszkania. Z pewnością nie był to wieżowiec w centrum miasta, bardziej domek jednorodzinny gdzieś w okolicy przedmieścia, ale jednak nie do końca na obrzeżach. Paweł odkluczył drzwi i wpuścił mnie do środka. Było ciepło, jasno i przytulnie. Zostawiłam buty przy szafce, obok już stojących i czekałam, aż gospodarz także zdejmie swoje. Po chwili zaprowadził mnie do sypialni.

- Proszę. Oto twoje królestwo na najbliższe dwie noce - wykonał teatralny gest rękami, jakby chciał objąć cały pokój.

- Dzięki. Na pewno nie ma problemu, żebym u ciebie nocowała?

- Gdyby był problem, to bym cię nie zaprosił. Poza tym pokój gościnny jest po to, żeby przechowywać w nim gości, nieprawdaż?

- No... tak, chyba. Dzięki.

Chłopak oddalił się korytarzem, a ja niepewnie weszłam do pokoju. Ściany były beżowe, sufit biały, meble z ciemnego drewna. Na parapecie stały trzy doniczki z dość okazałymi roślinkami nieznanego mi gatunku. Po bokach okna zwisały spięte zasłonki w jasnym odcieniu brązu. Łóżko było co najmniej dwuosobowe, miało ze dwa i pół metra szerokości. Gruby materac i czerwona pościel od razu zachęciły mnie do rzucenia się jego odmęty. Ogólnie pokój wydawał się nad wyraz przytulny. Rzuciłam plecak pod ścianę i usiadłam na brzegu materaca, gdy do pokoju ponownie wszedł Paweł.

- Jest już prawie dziesiąta, a ty pewnie jesteś zmęczona po podróży. Łazienka jest za pierwszymi drzwiami po lewej. Jeśli to uspokoi ci sumienie, to ma zamek od wewnątrz. Wiesz, ludzie mają różne upodobania. Sądząc po wyglądzie twojego plecaka, ręcznik zabrałaś swój. Ale podejrzewam, że one mogą ci się przydać.

Wyciągnął zza pleców rękę, w której trzymał parę białych kapci z króliczymi uszami. Były tak słodkie, że aż nie wiem, jak je skomentować. Podziękowałam tylko, odbierając od niego puszyste kapciuszki. Przez chwilę mogłam dokładniej mu się przyjrzeć. Nie wyglądał mi na te dwadzieścia jeden lat, chociaż w sumie nieszczególnie się na tym znam. Tak czy tak, wydawał mi się po prostu młodszy. Burza loków też z pewnością nie dodawała mu lat, a nawet wręcz przeciwnie. Uśmiech miał naprawdę przyjazny, a przez te włosy wydawał się podwójnie uroczy.

Miałam nieodparte wrażenie, że mimo prezentowanego na filmach niszczycielskiego fachu, to gdy stoi na środku tego przytulnego pokoju w czarnej bluzie odpornej na koty, dresach i skarpetkach, jest zupełnie kimś innym. Niby ubiór podobny, twarz taka sama, ale klimat przeczył ogólnym założeniom. Wydawał się zbyt spokojny.

- Nagrywanie zaplanowałem na czternastą, wtedy przyjdzie kamerzysta. Także na spokojnie zdążymy się wyspać i zjeść śniadanie. Jakbyś rano była głodna czy coś, kuchnia jest na końcu korytarza po prawej a lodówka otwarta całą dobę. I nie przejmuj się za bardzo zasadami gościnności czy innymi duperelami. Po prostu się rozgość i czuj jak u siebie.

- Dzięki jeszcze raz. To... ja chyba pójdę się umyć i spać, bo faktycznie jestem zmęczona.

- Spoko, pogadamy jutro. Nie będę cię przetrzymywał.

Paweł uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Zgarnęłam z plecaka kosmetyczkę, ręcznik i piżamę i ruszyłam do łazienki. Nie była duża, obłożona beżowymi kafelkami. Pasowała do klimatu domu, a przynajmniej według mnie. Zakluczyłam drzwi od wewnątrz tak dla pewności i wskoczyłam pod prysznic. Piętnaście minut później byłam już umyta i ubrana w piżamę i królicze kapcie. Pozbierałam swoje rzeczy i wróciłam do sypialni. Schowałam wszystko do plecaka, słysząc, że gospodarz wszedł do łazienki.

Zanim się położyłam, napisałam jeszcze wiadomość do Mateusza, że dojechałam i wszystko jest w porządku. Przejrzałam Facebooka, po czym wstałam, żeby zgasić światło. Wyjrzałam jeszcze na korytarz, gdzie akurat pojawił się Paweł wychodzący z łazienki. Wymieniliśmy się zwyczajnym "Dobranoc", po czym zgasiłam światło i położyłam się na materacu.

Gapiłam się w okno i myślałam. Zawsze tak miałam w nowym miejscu. Długo nie mogłam zasnąć, tylko gapiłam się w sufit, zastanawiając się nad sensem życia. Na zewnątrz rozpętała się już ulewa, wiatr targał gałęziami przydrożnych drzewek. Zastanawiałam się, co robi Mati. Czy już śpi? A może nagrywa albo montuje? Nie odpisał na moją wiadomość, ale pewnie do jutra zdąży.

Potem myślałam o tym, co będziemy jutro robić na nagrywkach. Wciąż nie dowiedziałam się, co Paweł zaplanował. Miałam szczerą nadzieję, że będzie to pozbawione materiałów wybuchowych. Owszem, fajnie się to ogląda, ale na żywo wolałabym nie próbować. Czuję się źle przy wszystkim, co potencjalnie zapalone może wybuchnąć. Niestety mogłam się tylko domyślać programu na jutro.

W głowie pojawiła mi się też wizja Pawła sprzed kilkudziesięciu minut. Naprawdę wydawał się kimś innym niż na filmach. Kiedy zobaczyłam Mateusza w poznańskim hotelu w lipcu, od razu wiedziałam, że to jest właśnie ten szalony, ale jednocześnie wrażliwy blondyn, którego tak zawzięcie oglądałam na YouTube. Natomiast Paweł na filmach sieje aurę ogólnego rozpierdolu, a w rzeczywistości wydaje się jakiś taki spokojny.

Nagle usłyszałam jakiś hałas. Coś jakby przewrócił się kubek. Światła były ciągle pogaszone, a raczej wątpiłam, żeby Paweł szedł zupełnie po omacku i do tego wywracał kubki. Potem pojawił się dźwięk potrącanej roślinki i szelest jakiegoś materiału. To ostatnie już całkiem blisko, a ja autentycznie zaczynałam się bać. Usłyszałam skrobanie przy drzwiach, a potem na podłodze bardzo blisko mojego łóżka. Nagle zamarłam, gdy poruszyła się kołdra.

Kiedy tajemnicze coś wskoczyło na łóżko i rzuciło się w moją stronę, zaczęłam krzyczeć.

~~~

Uwaga na potwory! Alert antywampirowy i przeciwwilkołakowy na pełne obroty.

Chyba za dużo horrorów i trochę mi odwala. Do następnego.
Ata

Zakochana w kosmosie || ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz