Rozdział 11

985 77 23
                                    

Cały tydzień żyłam wyjazdem z chłopakami. Zapytałam Martę, czy chce jechać, zanim powiedziałam z kim, ale od razu odmówiła, więc nie kontynuowałam tematu. Znalazła sobie pracę dorywczą na sierpień i szkoda jej było zrezygnować. Rozumiem, też pewnie postąpiłabym podobnie, ale wiecie, hajsy z YouTube'a. Zaproponowałam więc wyjazd Kornelii, która narzekała przez telefon, że nudzi jej się niemiłosiernie. Jej mogłam powiedzieć to, co Elek Neskotowi, kiedy byłam w Krakowie. Co prawda brunetka nie ogląda żadnego z chłopaków, z którymi będziemy mieszkać w pokoju nad morzem, ale sama perspektywa wyrwania się z domu była dla niej obiecująca, więc się zgodziła. Dogadałam szczegóły z Mateuszem, mieliśmy złapać się przy przesiadkach w Gdyni i wspólnie już pojechać bezpośrednio do Jastarni.

W takich oto okolicznościach siedziałam obok Kornelii w pospiesznym pociągu do Gdyni. Oczywiście to, co było najważniejszą kategorią dla mojej zacnej koleżanki, to czy chłopacy są przystojni. Gdy pokazałam jej zdjęcia, pozostawiła je bez komentarza, czyli prawdopodobnie zawiodłam jej oczekiwania. Cóż, mówi się trudno. Nie rozmawiałyśmy dużo w czasie podróży, raczej spałyśmy, ewentualnie byłyśmy zajęte książką czy telefonem. Było okropnie gorąco, przez co tak długa jazda była średnio znośna, ale w moich myślach była już morska bryza, więc nie przejmowałam się tym zbytnio. W końcu po niemal ośmiu godzinach mogłyśmy zabrać walizki i przywitać się z dworcem w Gdyni. Weszłyśmy do budynku, od razu dostrzegając stojących pod oknem chłopaków. Podeszłyśmy luźnym krokiem, żeby się przywitać. Przybiłam piątkę z Wezą i Wiśnią. Z Mateuszem też miałam zamiar, ale chłopak uprzedził mnie, podchodząc i lekko mnie obejmując.

- Więc to jest ta twoja znajoma? Nieźle - Wisienka pokiwał głową, na co zachichotałam.

- W rzeczy samej, mamy za sobą dwie długie noce w Poznaniu - spojrzałam na Elka, który lekko się zarumienił - A to moja kumpela, Kornelia - wskazałam dłonią na brunetkę.

Nie zostało nam wiele czasu do odjazdu pociągu, więc udaliśmy się na peron. Korni dużo rozmawiała z chłopakami, ale ja trzymałam się raczej na uboczu. Wsiedliśmy do wagonu i zajęliśmy miejsca. Droga do Jastarni minęła szybko, na rozmowie i śmiechach. Ludzie siedzący obok pewnie wzięli nas za kategorycznych wariatów, ale trudno. Żeby dostać się do ośrodka, musieliśmy przejść przez całe miasto. Biorąc pod uwagę, że wszędzie było mnóstwo ludzi a moja walizka do najlżejszych nie należała, specjalnej przyjemności ze spaceru nie czerpałam. Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, odebraliśmy klucz do pokoju i poszliśmy szukać odpowiedniego numeru. Cały ośrodek był podzielony na trzy budynki: A, B i C. My byliśmy akurat w B, na szczęście na parterze. Przy okazji była to szkoleniówka dla windsurferów, więc plaża była przeznaczona właśnie dla nich, a na zwykłą można było się dostać po przejściu przez miasto, jak wspaniałomyślnie poinformowała nas recepcjonistka.

W końcu odnaleźliśmy nasz pokój. Weszłam ostatnia, więc nie miałam wyboru, jeśli chodzi o łóżko. Pomieszczenie było podzielone na dwa mniejsze, oddzielone drzwiami, w jednym stały trzy łóżka a w drugim dwa. Jak się po chwili okazało, miałam spać z Elevenem w jednej części, a Kornelia z resztą chłopaków w drugiej. Myślałam, że podzielimy się na chłopaków i dziewczyny, ale mniejsza, nie będę się czepiała. W pokoju była też spora łazienka z prysznicem w postaci kranu w ścianie, zasłonki i dziury w podłodze pełniącej rolę odpływu. Luksus niespecjalny, ale przeżyć się da, zwłaszcza że nie jestem specjalnie wybredna. Dopóki nie rzuci się na mnie jakiś szczur czy inne cudo, nie będę narzekać. Wsunęłam walizkę pod łóżko i opadłam na materac. Nie było jeszcze nawet dwudziestej, a ja czułam się zmęczona, jakby była co najmniej druga w nocy.

- Tylko wiecie - Weza spojrzał na mnie i Mateusza, stając w progu między pokojami - Cisza nocna od dwudziestej trzeciej, więc zachowujcie się w miarę cicho, te drzwi do najgrubszych nie należą - uśmiechnął się przebiegle, jakby to co mówił, rzeczywiście miało mieć jakieś pokrycie w rzeczywistości.

- A ty pamiętaj, że macie w pokoju dziewczynę, więc nie szalejcie za bardzo, kochana Wiśezo - rzucił Elek, za co oberwał od Wiśni kapciem, po czym wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

Siedzenie w pokoju było nudne, chociaż jeśli mam być szczera, wolałabym iść spać, niż grzebać się w piachu na plaży. Niestety zostałam przegłosowana, a że nie chciałam siedzieć sama, ubrałam japonki i ruszyliśmy całą ekipą nad zatoczkę szkoleniową. Kąpać się nie można, ale siedzenie jest dozwolone, stoją nawet leżaczki. Zajrzęliśmy do baru, wzięliśmy po mrożonej kawie, po czym po schodkach, znajdujących się przy ścianie niewielkiego budynku wspięliśmy się na dach. Tam też były leżaki, na których się rozsiedliśmy, ustawiwszy je wcześniej wokół niedużego stolika, żeby mieć gdzie postawić szklanki.

Gadaliśmy o głupotach chyba ze dwie godziny, aż Kornelia stwierdziła, że nie da już rady i wraca do pokoju, żeby się wykąpać i iść spać. Nie minęło dużo czasu, a Wisienka i Weza doszli do podobnego wniosku. Na dachu zostaliśmy tylko ja i Elek. Wstaliśmy z leżaków i podeszliśmy do krawędzi dachu, opierając się o barierki. Był stąd piękny widok na zatokę, a że nie było chmur, doskonale widoczne były też gwiazdy i księżyc. Chłonęłam widok i bryzę, i mimo że było już chłodno, bo dochodziła dziesiąta a ja byłam ubrana na krótko, było idealnie. Zapatrzona w horyzont wdychałam świeże powietrze, gdy poczułam dłoń Mateusza na swojej. Spojrzałam na blondyna, który również odwrócił głowę w moją stronę.

- Mogę cię o coś zapytać? - jego ton brzmiał niezwykle poważnie.

- Chyba tak, dawaj - wzruszyłam ramionami.

- Jak masz na imię? Wiem, że jesteś Atą, zgodziłaś się na przyjazd do mnie i na tę wycieczkę. Mieszkaliśmy razem w czasie festiwalu, a ja dalej nie wiem, jak brzmi twoje prawdziwe imię. I wiem, że mówiłaś, że nie przedstawiasz się wszystkim napotkanym przypadkiem ludziom, ale jakby nie patrzeć zostaliśmy chyba dobrymi znajomymi.

Zapadła cisza. Chłopak wciąż mnie obserwował, a ja zastanawiałam się co zrobić. Rzeczywiście Kornelii nie zdarzyło się ani razu go wspomnieć przez te kilka godzin, kiedy jesteśmy wszyscy razem. Eleven miał rację, nie był już przypadkowym człowiekiem, ale i tak nie chciałam mu nic mówić. To, że zna moją drugą tożsamość i tak jest złe, nawet jeśli to tylko twarz. Jeśli pozna jeszcze imię, nie poprawi to raczej sytuacji. Chociaż z mojej strony przykrywka i tak jest już spalona.

- Zresztą nieważne, zbierajmy się - rzucił blondyn, zabierając dłoń.

- Agata - spojrzałam na jego twarz, która wyrażała szczere zdziwienie - Tak mam na imię, Agata. W sumie i tak jestem Ata - uśmiechnęłam się lekko, co Mateusz odwzajemnił.

Miejmy nadzieję, że nie popełniłam błędu.

~~~

Moja bezimienna bohaterka zyskała imię. Czy moje prawdziwe czy nie, nie powiem, możecie zgadywać ;D
Czekam na opinie i do następnego.
Ata

Zakochana w kosmosie || ElevenWhere stories live. Discover now