Rozdział 10

3.3K 89 13
                                    

< Rachel >

Drogę do mojego tymczasowego królestwa minęliśmy w ciszy. Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłyśmy mówiąc bliskim Rosalie o magii. Ciągle nie dawała mi spokoju myśl, że coś może grozić księżniczce. Zablokowanie mocy i nie pozwolenie jej się uwolnić może być nawet śmiertelne w skutkach. Nawet nie zauważyłam kiedy doszłyśmy na odpowiednie piętro. Już miałam otwierać drzwi, ale wyczułam coś dziwnego. Obecność jakiejś obcej osoby, bynajmniej nie były to pokojówki. Przyłożyłam palec do ust dając znak Rose, żeby była cicho i delikatnie otworzyłam drzwi. Weszłam pierwsza a to co zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło a jeszcze bardziej zdenerwowało. W pokoju była Mindi wraz ze swoimi dwoma przyjaciółkami i rozwalali cały pokój przy tym śmiejąc się psychopatycznie. Ro wychyliła się delikatnie przede mnie aby mogła zobaczyć co się stało. Gdy zobaczyły trzy starsze od siebie dziewczyny, które demolowały mój pokój a w ręce miały ostre narzędzia, Mindi miała sztylet a jej koleżanki ostre noże kuchenne. Dziewczyna ze sztyletem rzuciła się na nas niczym w amoku. Dźgnęła mnie w przedramię i brała zamach aby dźgnąć dziewczynkę. W ostatniej chwili udało mi się odepchnąć Ro przy czym niestety sama zostałam lekko skaleczona w brzuch.
-Ro uciekaj. Sprowadź strażników czy coś. - krzyknęłam odpychając od siebie jakąś ciemną blondynkę z nożem która chciała mi go wbić w brzuch. - Idź! Poradzę sobie! - krzyknęłam po raz kolejny widząc w jej oczach powątpiewanie. Dziewczynka jakby obudziła się z transu i pobiegła szukać kogoś na pomoc.

< Rose >

Byłam sparaliżowana. Nie mogłam się ruszyć. Dopiero kiedy Rachel po raz kolejny na mnie krzyknęła. Ze łzami w oczach pobiegłam na oślep kogoś szukać. Biegłam w stronę, ale wpadłam na kogoś.
-Rosie co się stało?- zapytał Chris
-Musisz pomóc. Rachel, w jej pokoju były jakieś dziewczyny z nożami i one ją zaatakowały, jedna chciała mnie dźgnąć ale Ra ją odepchnęła. Pomóż jej.- mówiłam ciągle przez płacz. Chris chyba zrozumiał bo szybko zawołał strażników i pobiegł razem z nimi do pokoju Rachel. Pobiegłam za nimi a to co zobaczyłam było straszne.

< Książę Chris >

Gdy tylko Rose powiedziała przez płacz, że Rachel zaatakowały jakieś dziewczyny szybko zawołałem strażników i pobiegliśmy do pokoju Lady Rachel. Dziewczyna walczyła, dzielnie ale było widać, że opada już powoli z sił. Strażnicy szybko poradzili sobie z dziewczynami, które zaatakowały czerwono-włosą i zabrały ją do lochu ja natomiast podbiegłem zobaczyć co z dziewczyną. Miała rozciętą przedramię i brzuch oraz rozwaloną brew. Gdy tylko zobaczyłem, że dziewczyna słania się na nogach podbiegłem i złapałem ją w ostatniej chwili przed upadkiem.
-Co z Rosie?- zapytała a ja zobaczyłem moją siostrę która płakała przy drzwiach. Rachel spojrzała w tą samą stronę i ostatkiem sił wstała na własne nogi i gestem ręki przywołała blondynkę do siebie ta bez wahania się do niej przytuliła. Widziałem na jej twarzy grymas bólu ale zmusiła się do uśmiechu.
-Rose powiedz rodzicom co się stało i powiedz, żeby kazali komuś zawołać lekarza.- kazałem i uśmiechnąłem się do niej na co tylko przytaknęła i ze łzami w oczach pobiegła szukać rodziców. Położyłem ją na ziemi i urwałem kawałem prześcieradła albo poszewki który był na podłodze i owinąłem wokół jej ręki, natomiast drugi kawałek przyłożyłem do jej rany na brzuchu na co jęknęła cicho. Odgarnąłem jej czerwony kosmyk włosów z twarzy i zobaczyłem jak oddycha z ulgą.
-Musisz chronić Rose. Ona może więcej niż może się wydawać. Nikomu nie możemy ufać, bo niektórzy są po złej stronie albo są opętani przez czarną magię. - powiedziała słabym głosen
-Rachel oszczędzaj siły. Sama nam to wszystko powiesz i pomożesz ją chronić. - powiedziałem i jedną ręką złapałem za jej a drugą wciąż uciskałem jej ranę na brzuchu.
-Doktor Alexander będzie za maksymalnie dziesięć minut. - powiedziała moja mama i posłała mi delikatny uśmiech. Rachel poruszyła się niespokojnie a na jej twarzy można było zobaczyć grymas bólu. Mój tata zdjął jakieś porozrzucane poszwy które były na łóżku i kazał jakiejś pokojówce przynieść jakąś poduszkę, prześcieradło i kołdrę z innego pokoju czy coś. Po chwili ta sama dziewczyna wróciła i szybko zaścieliła łóżko.
-Połóż ją na łóżku.- powiedział mężczyzna ze znaczącym uśmiechem gdy pokojówka już wyszła. Bez zbędnego komentarza wykonałem polecenie i przeniosłem ją na łóżko. Gdy ją podnosiłem syknęła z bólu.

Po kolejnych kilku minutach które były chyba najdłuższe w moim życiu do pokoju wszedł lekarz. Wyprosił wszystkich ale, że nie chciałem opuścić czerwono-włosej ta w końcu odpuściła i pozwoliła mi zostać. Opatrzył jej rany. Jak ją dotykał i ściągał sukienkę, to myślałem, że mnie krew zaleje, tylko zdrowy rozsądek nie pozwolił mi się na niego rzucić. Jak się okazało nie było potrzebne szycie, ale Rachel musi na siebie uważać i zmieniać opatrunki. Ktoś będzie musiał jej pomóc ponieważ jedna z ran ciągnie się od prawego żebra, do miejsca nad pępkiem, a kończy się prawie że na dole pleców. Żadna z ran nie potrzebowała w każdym bądź razie szycia. Dał jej jeszcze jakieś leki i rozpiskę co kiedy ma brać. Zostawił bandaże i inne rzeczy tego typu po czym ukłoniwszy mi się wyszedł.

****
No i jak wam się podoba taki zwrot akcji?

Królewskie eliminacje o serce księcia!- Ale czy na pewno? :/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz