8. PONIEDZIAŁEK

498 68 23
                                    

         Mundurek ani trochę nie polepszył mojej sytuacji. Kolor miał fatalny, krój najgorszy z możliwych, dlatego nosząc coś takiego, nie było sposobu, abym z jasnymi myślami pojawił się w szkole. Chciałem tam wrócić, ale bez konieczności uczestnictwa w lekcjach. Jego lekcjach. Musiałbym znów patrzeć na niego. Słuchać go. Udawać, że ręce nie mam mokrych rąk z wrażenia. Zobaczyłem go, kiedy przyszedł otworzyć salę. Schowałem twarz w dłoniach, udając kichnięcie. Czułem, że płonąłem na twarzy. Musiałem to ukryć, a najlepszym sposobem wydawało mi się otwarcie okna.

— Strasznie tu gorąco — mruknąłem dla niepoznaki, gdy weszliśmy do środka.

Springsteen zaczął przygotowywać się do lekcji. Ktoś spytał, jak minął mu weekend. Zaśmiał się i odrzekł, że o takich rzeczach nie powinien mówić w szkole. Obsesyjne myśli dały o sobie znać. Przecież nie mógł mówić o mnie. Wziąłem głęboki wdech.

— Jak tu śmierdzi! — usłyszałem gdzieś z drugiego końca sali.

— Śmierdzi tak od piątku — odpowiedział ktoś inny. Zakazane słowo przyciągnęło moją uwagę. Rozejrzałem się po klasie. Springsteen też. Przypadkiem, a może nie, ale zerknęliśmy na siebie. Niemal oszalałem, dlatego pośpiesznie wróciłem na miejsce. On wygrzebał coś ze swojej torby i podał pierwszej ławce.

— Rozdajcie, z łaski swojej — poprosił. Przez klasę przeszedł cichy jęk. Do gry weszły kartkówki. Ari był gotowy na pierwszego laka, lecz jego oczekiwanie przerwał okrzyk Carrie.

— Ale... dlaczego? — zapytała. Springsteen jedynie wzruszył ramionami i zaszył się za laptopem. Kolejny szum wśród kartkówek sprawił, że nabrałem niepokoju.

— Co on? Listę tortur napisał? — mruknął Garan. Gdy dostał swoją pracę, aż zamarł. Tydzień temu oddał pustą kartkę. Teraz patrzył na wielką dwóję z dopiskiem ,,Na zachętę". Wtedy nagle Ari wykrzyknął:

— Tak jest! Trzy plus!

Ucieszyłem się, że on też zdał, należało mu się. Wkrótce po jego krzyku, kartkówka dotarła też w moje ręce. Zerknąłem na ocenę i aż westchnąłem. Springsteen nie brał jeńców. Obok oceny, zobaczyłem mały rysunek Hajime. Niemal oszalałem, czułem, że niewiele potrzebowałem. Cholera wiedziała, co Springsteen miał w głowie, rysując mi coś takiego, a jednocześnie unikając wystawiania jedynek, choć cała klasa zasługiwała na solidnego laka.

— Niech te kartkówki będą przykładem, jak nie pisać zapowiedziach prac. A tak, ktoś może pamięta, co było na ostatniej lekcji? — powiedział, zaczynając kolejną lekcję.

***

Zaskakująco dobry humor ogarnął większość moich znajomych, dlatego w dobrej atmosferze opuścili klasę. Byłem w tej mniejszości, która miała jeszcze coś do załatwienia. Garan pogonił mnie, dlatego wyszliśmy razem. Musiałem mieć pretekst, aby wrócić.

— Słuchawki mi wypadły — palnąłem. Garan odpuścił, dlatego wróciłem do sali. Wianuszek delegacyjny zrobił tak samo.

— Panie profesorze, rozumiemy, że oceny w klasie to jedno, ale sprawiedliwa ocena... — Gadali.

— Dziewczyny. — Springsteen przerwał gadanie Nabartii. — Negujecie, że nie należą wam się te oceny, a jedynki od góry do dołu? I co? Musiałbym się tłumaczyć profesorowi Boolge'owi, a tak...

Kiedy on próbował wymigać się od kolejnej rozmowy, udałem się do swojej ławki. Udawałem, że czegoś szukam. Zerknąłem przy okazji na Springsteena. Zorientował się, że wróciłem do klasy.

— Ale profesorze.

— Doktorze, jak już. A teraz, dziewczyny, na przerwę! — pogonił je.

— I tak dziękujemy! Do widzenia! — odpowiedziały pełne zadowolenia, że zagadały go jeszcze przez moment. Potem wyszły. Springsteen odetchnął z wyraźną ulgą i zaczął się pakować. Nieśpiesznie, książka po książce, przewód po przewodzie. Dokładnie zamknął laptopa, dwa razy zapiął torbę. Spojrzałem na niego, a on parsknął śmiechem.

— Czegoś szukasz?

— Słuchawek?

— Mnie pytasz?

— Nie! — odparłem pośpiesznie. — Nie wiem, gdzie je zostawiłem.

— Gdzieś się znajdą. Muszą.

— W piątek je jeszcze miałem, ale przez Hajime gdzieś je podziałem. Nie to, co przy kartkówce — wypaliłem.

Bogowie, nie. Jak mogłem powiedzieć coś tak głupiego, zupełnie, jak ja? Springsteen też się zdziwił, bo uniósł brwi, jakby zastanawiał się, czy posiadałem rozum. A miałem, ale najwyraźniej nie przy nim. Tak samo, jak pomysłu na wybrnięcie z tej sytuacji.

— Z tym akurat muszę się zgodzić — odrzekł wtedy i wziął swoją torbę. — Kumple na ciebie czekają?

— Nie wiem. Miałem szukać tych słuchawek i...

— Idź do nich.

— Jasne — odrzekłem pośpiesznie i poprawiłem plecak na ramieniu. Sprawa była skończona. Musiałem się wycofać. Ruszyłem w stronę drzwi, on za mną. Gdy niemal wyszliśmy z sali, Springsteen nagle odchrząknął.

— Chyba siedziałeś na tych słuchawkach, bo masz je w tylnej kieszeni.

Ze zdumieniem sprawdziłem kieszeń w spodniach. Zapomniałem, że je tam schowałem. Obróciłem się przez ramię, szukając jego wzroku. Springsteen nie dał się tak łatwo. Zamknął właśnie klasę, dlatego stanął tyłem. Odwrócił się, sprawiając, że ostatecznie oszalałem.

***

Na przerwie obiadowej, widziałem go z nauczycielką od języka. Rozmawiali o czymś bardzo entuzjastycznie. Ona, czyli Hecktra, zawsze jednoczyła ludzi, dlatego nie dziwiłem się, że Springteena także zjednała. Usiedli obok automatów, toteż gdy Garan rzucił hasło, kto idzie po picie, dwa razy nie musiał się prosić.

Wziąłem najpierw colę dla dziewczyn, a że było nas więcej, szedłem kilka razy. Zyskałem doskonałą okazję, aby podsłuchać rozmowę Hecktry i Springsteena. Mówili o jakimś Sho. Cóż to znów był za Sho? Dlaczego wiedziałem tak mało?

— I wiesz, Sho, wchodzimy wtedy do pokoju, patrzmy na stół, a tam, ten aktor od głównej roli! — powiedziała Hecktra, gdy przechodziłem po raz ostatni.

Nagle mnie olśniło. Shoiust. Sho! To był skrót jego imię! Brzmiało całkowicie nie problematycznie, dlatego nauczycielka zwracała się do niego w ten sposób. Też chciałem. Spojrzałem na niego odruchowo. On musiał wyczuć mój wzrok. Ciarki mnie przeszły od pięt po ramiona, gdy znów nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Aż się wystraszyłem. Bardziej żałosny nie potrafiłem być, dlatego czym prędzej odebrałem napoje z automatu i wróciłem do swoich znajomych. Siadając z nimi, udawałem, że nic się nie stało. Festiwal żenady trwał w najlepsze. Jednocześnie, coś z tego wyniknęło.

Springsteen stał się dla mnie Sho.

DRUGS, SUCKS & SAUSAGESWhere stories live. Discover now