Rozdział 1

29.6K 889 22
                                    

Patrzę na Ruby i widzę niezadowolenie na jej twarzy. Powoli jej nastrój zaczyna mi się udzielać. Zawsze staram się zachowywać spokojnie, lecz nie zawsze mi się to udaje. Krzyżuję ręce na klatce piersiowej, zakładam nogę na nogę i zamykam oczy. Czas w samolocie dłuży się niemiłosiernie. Gdybyśmy lecieli normalnym, a nie prywatnym byłoby jeszcze gorzej. Dzięki niezwykłej uprzejmości pewnego irytującego osobnika, mamy możliwość pławić się w luksusach. Nie miałam nic do gadania, gdyż zostałam przegłosowana. Ruby wraz z moją siostrą oraz jej facetem jednogłośnie stwierdzili, że wolą skorzystać z dobroci ów irytującego osobnika. Otwieram oczy i od razu widzę obraz, na który mam odruch wymiotny. Ivan przystawia się do Lydii w każdy możliwy sposób, a ta patrzy na niego z maślanym spojrzeniem. Mam dość. To całe cukierkowe gówno nie jest dla mnie. Cieszę się z tego, że jest szczęśliwa ale nie mam zamiaru lubić Ivana bardziej niż to możliwe. Owszem są piękną parą, ale to byłoby na tyle.
Spoglądam przez okno. Pod nami rozciąga się cudowny widok. Jestem jednocześnie blisko i daleko moich trosk. Mój ojciec starał się jak mógł, aby zapewnić mi miłość obojga rodziców. Jestem mu wdzięczna za to. Często spędzałam również czas z kobietami z burdelu. Szczególnie z Lisą. Gdy tata miał dość to ona mnie tuliła do snu i śpiewała kołysanki, zastępowała mi w jakimś stopniu matkę. Czasem zdarzało się, że podpadłam którejś z tych kurew, tata był na spotkaniu, więc zostawała mi Lisa. Bez względu na to czy miała właśnie klienta czy nie, broniła mnie. Teraz jej nie ma. Została brutalnie zgwałcona i uduszona. Miałam wtedy dziewięć lat. Nawet prostytutka, gdy mówi nie, znaczy nie. Wydaje się proste, lecz nie dla tego mężczyzny. Teraz gryzie piach. Ojciec zabił go na moich oczach. Dobrze wiedział, że kobieta była dla mnie ważna. Zrobił to dla mnie. W tamtym momencie nie czułam nic. Żadnego przerażenia, obrzydzenia lub wyrzutów sumienia, ot zwykłe zdarzenie. Być może byłam za mała, aby to jakoś szczególnie we mnie wsiąkło. Wiele razy pytałam o mamę. Byłam zła, że inne dzieci ją mają ale ja nie. Z czasem moje pragnienie posiadania rodzicielki zostało wyparte. Pogodziłam się z myślą, że przynosząc dobre oceny ona mimo wszystko nie pojawi się i nie powie, że mnie kocha.

-Tatusiu dlaczego ja nie mam mamy jak inne dzieci?
-Twoja mama cię nie chciała. Masz za to mnie, tatuś bardzo cię kocha słoneczko.
Pamiętam, że po tych słowach zamknęłam się w moim małym dziecięcym pokoiku i płakałam całą noc. Wtedy przyszedł wujek Paul i mówił, że mama mnie kocha, lecz na obecną chwilę nie może być przy mnie.

- Audrey już jesteśmy – mówi Ruby.
– Byłaś cały czas przypięta pasami? – pyta zdziwiony Ivan.
- A co w tym dziwnego? Bezpieczeństwo przede wszystkim – odpowiadam opryskliwie.
- No jakoś nie myślałaś o bezpieczeństwie, gdy podłożyłaś się na linię ognia.
- Nic o mnie nie wiesz. Ojciec jest dla mnie wszystkim, nie wychowywałam się w kochającej rodzinie jak niektórzy. Więc skończ swoje bezsensowne wywody bo one nikogo nie interesują – odpowiadam chłodno.
Mężczyzna nie komentuje moich słów, ale widzę jak mocniej ściska dłoń Lydii i mruczy coś pod nosem. Malkov wydaje się zmartwiona i dotknięta moimi słowami. Nie mam zamiaru stawać się na siłę kimś, kim nie jestem. Trzeba mnie dobrze poznać, aby wiedzieć, że wcale nie mam takiego trudnego charakteru. Czasem staram się być miła, ale zaraz mi to przechodzi i ponownie staję się opryskliwym ponurakiem.
Wychodzimy z samolotu. Na zewnątrz czekają ludzie w czarnych garniturach. Gdy żyjesz wśród amerykańskich gangów masz już wypaczony obraz gangstera. Ci tutaj sieją grozą, pomimo innego, znanego mi, gangsterskiego ubioru. Trójka mężczyzn wita się z Ivanem jak ze starym kumplem.
- Mamy rozkaz dowieść państwa bezpiecznie do willi pana Aristowa.
- My podziękujemy – wskazuję na mnie i Ruby. – Pojedziemy taksówką do hotelu – kończę mówić i biorę dziewczynę pod rękę prowadząc do wyjścia z prywatnego lotniska.
Droga automatycznie zostaje nam zagrodzona. Powoli zaczynam się irytować, więc gromię ich wzrokiem.
- Z drogi – syczę.
- Niestety panno Creed. Mamy jasne wytyczne. Mamy bezpiecznie dowieść państwa na miejsce – mówi mężczyzna, który nie przywitał się z Morozowem.
Po usłyszeniu jego słów automatycznie odwracam się do Ivana i pytam co jego irytujący koleżka znowu wymyślił. Odpowiedź dostaję od razu:
- Nie wiem.
- Zmienił się – wtrąca moja siostra. Podnoszę brew i ze spokojem czekam aż dokończy. – Dawniej był chłodny i zdystansowany. Teraz częściej widać u niego uśmiech. Gdyby nie przyjechał w interesach do twojego ojca to nie poznałby ciebie. Znajomość z tobą pozytywnie wpłynęła na Nicolaia.
- Jaka znajomość? Widziałam go zaledwie pięć razy. My nie mamy nic wspólnego. Ja chcę tylko poznać matkę i za dzień czy dwa wrócić do ojca i brata. Nie wydaje mi się aby w tym wszystkim była potrzebna moja obecność w jego willi.
- Nie puści cię – odzywa się Ivan.
- A to niby dlaczego? – pytam i mocniej ściskam ramię Ruby.
- Bo jakimś dziwnym trafem ubzdurał sobie, że pasujesz do niego idealnie. Wjeżdżając na teren Rosji - jego teren, dałaś mu zielone światło. Bądź świadoma, że Nicolai Aristow upartość ma we krwi i to tylko kwestia czasu, aż dostanie to czego pragnie…

Wystarczy wybaczyć Where stories live. Discover now