Rozdział 11

18.4K 625 38
                                    

Po scenie, którą zobaczyłam na dole siedziałem razem z Ruby w jej pokoju. Dziewczyna zaciągnęła mnie do niego bez słowa. Dopiero w pomieszczeniu z jej ust zaczęły wydobywać się słowa niczym z karabinu maszynowego kule.

- Wpadła tutaj głupia suka i zaczęła się rządzić. Wrzeszczała, że Aristow jest jej, że jesteś podłą manipulatorką. Zachowywała się jak jakaś wariatka. Rozstawiała wszystkich po kątach, ochroniarzy także. Na szczęście żaden jej nie słuchał. Gdy tylko pojawił się Nicolai stała się potulna i milutka. Ona jest nienormalna. Musisz uważać, jeszcze będzie chciała ci go odebrać… - nie dokończyła, ponieważ jej przerwałam.

- Stop! On nie jest mój, więc nie może mi go odebrać. Zresztą sama widziałaś jak się zachował. Nie przeszkadzało mu to, że się na nim wiesza i przytula. Nie mamy o czym rozmawiać. Mówił, że jestem jego narzeczoną, widocznie kłamał mówiąc, że jestem dla niego ważna.

- On ci tak powiedział? – zapytała z oczami błyszczącymi z ekscytacji.

- Taa – burknęłam.

- Nie wiem co mu się stało ale jestem skłonna nawet w tej chwili iść do niego i mu wygarnąć wszystko. Nie może cię tak traktować. Jeśli macie być parą to musi być ci wierny i całkowicie szczery.

- Nie będziemy parą. Powiedziałam mu, że ma miesiąc na rozkochanie mnie w sobie. To na pewno się nie wydarzy, jest zbyt pewny siebie, a po tej akcji przed chwilą stracił u mnie szansę.

- Ale… - dziewczyna zaczyna protestować.

- Właściwe to po czyjej ty jesteś stronie? – pytam.

Ruby pokrywa się rumieńcem. Po tym znaku już wiem, że kibicuje mi i temu przeklętemu mężczyźnie. Wzdycham i uważnie lustruję ją wzrokiem.

- Czy ty nie chcesz tu zostać ze względu na pewnego umięśnionego szefa ochrony? – pytam spod przymrużonych powiek.

- To też po części jest powód – mamrocze pod nosem unikając mojego wzroku.

- Wiesz co jest najgorsze? – pytam, zmieniając temat. – Zaczęłam się do niego przekonywać, a on wyskakuje nagle z Tatianą.

W tym momencie drzwi gwałtownie się otwierają, a w nich stoi Nicolai. Mężczyzna klaszcze w dłonie i powoli zbliża się do mnie z rozbrajającym uśmiechem.

Zamieram.

- Bardzo mnie cieszy, iż mój mały eksperyment się powiódł. Chciałem ci udowodnić, że nie darzysz mnie niechęcią. Coraz bardziej przyzwyczajasz się do myśli o nas razem.

- Ty podły oszuście! – krzyczę. – Od początku dzisiejszego dnia miałeś zaplanowaną tą chorą akcję? – mój ton zmienia się na standardowy chłodny.

Nicolai podnosi ręce do góry w obronnym geście.

- Nie, ten dzień w całości był zaplanowany oprócz tego zajścia z Tatianą. Ona się napatoczyła, więc postanowiłem ją wykorzystać. Cały plan, który miał wzbudzić w tobie zazdrość wymyśliłem w momencie, gdy uwiesiła się na mnie – już mam zamiaru mu przerwać, ale ten kładzie palec na moich ustach i mówi dalej – Już jej nie ma i ma zakaz wstępu na moją posesję. Moi ochroniarze dobrze się nią zajęli.

Szybko odtrącam jego dłoń. Wymijam go i zostawiam samego z zaszokowaną Ruby.

Ciekawe czy dalej będzie nam kibicować. Jak dalej będzie się tak zachowywał to nie będzie miała już komu. Co go podkusiło do tej chorej akcji? Owszem jestem zazdrosna i to bardzo. Nie wiem kiedy to się stało ale nie wyobrażam go sobie z inną kobietą u boku.

Wchodzę wściekła do pokoju i zamykam drzwi na klucz. Rzucam się na łóżko i rozkładam kończyny we wszystkie strony. Tępo patrzę w sufit. Nie wiem co ze sobą począć. Nie mam na nic siły. Przewracam się na bok i wpatruję w okno. Za szybą widać wirujące płatki śniegu. Zamykam oczy, od razu pojawia się u mnie chęć zapalenia papierosa. Nicolai mi zabronił ale zakazany owoc smakuje najlepiej. Sama musze skądś zdobyć paczkę fajek.

Z rozmyślań wyrywa mnie dźwięk telefonu. Powolnym krokiem podchodzę do urządzenia, chwytam je i z westchnieniem odbieram.

- Audrey – słyszę nie miły ton głosu.

- Ivan jak miło.

- Daruj sobie. Dzwonię w konkretnej sprawie.

- Zamieniam się w słuch – mówię kpiąco.

- Lydia od paru dni chodzi struta i mówi, że jej nigdy nie wybaczysz. Nina też tak mówi, obie zadręczają się myślami. Żeby nie było, nie będę się przed tobą płaszczył jednak chcę cię prosić abyś popatrzyła na tą sytuację nieco pozytywniejszym wzrokiem.

- Czego ode mnie oczekujesz?

- Wybacz im w końcu. Ninie za to, że cię zostawiła, a Lydii za to co powiedziała.

Roześmiałam się, jednak natychmiast postawiłam się do pionu. Irytujący osobnik znowu może mnie podsłuchiwać.

- Przyznaj, że nie możesz ruchać mojej siostry. Chodzi ci tylko o to.

- Nic nie wiesz – speszył się. – Z resztą, rób jak chcesz.

- Nie powiedziałam, że z nimi nie porozmawiam. Mogę przemyśleć to, co mają mi do powiedzenia. Nie proś mnie o więcej. Nawet nie powinnam z tobą rozmawiać, bo po prostu cię nie lubię.

- Nawzajem.

- Nic za darmo – wpadłam na szatański plan. Może się to wydawać śmieszne, jednak jestem w potrzebie. – Chcę fajki. Daj mi je, a porozmawiam z nimi – mówię cicho, nie chcę aby Aristow usłyszał.

- Słyszałem o sprawie z ochroniarzem. Moja odpowiedź brzmi: nie. Nie będę ryzykował dla ciebie. Nicolai nawet dla mnie nie byłby pobłażliwy w twojej sprawie.

- Nie to nie. Ciekawe kiedy ostatnio się z nią kochałeś – mówię kpiąco. Jestem podła grając mu na nerwach, ale musze osiągnąć cel.

- Dobra. Załatwię co trzeba. Będę po ciebie za pół godziny.

- Idealnie – uśmiecham się i kończę rozmowę.

W tym momencie uświadomiłam sobie, że moją chęć zapalenia znacząco przewyższa chęć zdenerwowania Nicolaia. Musze mu pokazać, że nie może robić ze mną co zechce. Nie jestem tym typem kobiety.
Podchodzę do szafy i wyciągam z niej czarne spodnie i delikatną, zwiewną bluzkę na szelkach w kolorze kremowym. Na to zakładam granatową marynarkę. Spoglądam na siebie w lustrze i krzywię się. Nie lubię się tak ubierać. Owszem lubię elegancję ale to całkiem nie mój styl. Wzruszam ramionami i schodzę na dół. Na moje szczęście nikogo nie spotykam.

Znajdując się obok drzwi wyjściowych widzę Ivana rozmawiającego z jednym z ochroniarzy. Mężczyźni spoglądają na mnie. Ivan od razu beszta mnie za brak płaszcza.

- Już po niego idę – burczę zła.

Odwracam się w kierunku schodów i wpadam na coś twardego. Unoszę głowę ku górze i trafiam na stalowe tęczówki Nicolaia. Momentalnie odsuwam się od niego ale ten sprawnie łapie mnie za ramię.

- Zapomniałaś płaszcza – mówi i zakłada na mnie biały długi płaszcz.

- Dzięki – mruczę pod nosem i wyrywam się z jego uścisku.

Zakładam odzienie i wraz z Ivanem kieruję się do wyjścia. Odwracam jeszcze głowę i ukradkiem patrzę na Aristowa. Ten posyła mi uśmiech i cmoka na pożegnanie. Posyłam mu zimne spojrzenie i idę do samochodu.

Czy tak zachowuje się ponad trzydziestoletni facet?

Wystarczy wybaczyć Where stories live. Discover now