Rozdział 16

18K 672 35
                                    

Minął tydzień, od kiedy wyzdrowiałam. Od tamtego czasu parę razy próbowałam poruszyć niewygodny dla niego temat mojego bezpieczeństwa. W dalszym ciągu nie dowiedziałam się o co mu wtedy chodziło. Nie mogę za to narzekać na brak czułości z jego strony. Nigdy bym nie pomyślała, że zmieni się tak bardzo. Pamiętam jaki był na początku…

Podczas mojej choroby odwiedziła mnie matka. Opiekowała się mną nie lepiej od Nicolaia. Pytała również o moją decyzję, nie chciała naciskać. Wiem, że to bardzo dużo dla niej znaczy, chce polepszyć stosunki z nieznanym jej dotąd dzieckiem.
Teraz już wiem, co zrobię aby Aristow wyjawił mi prawdę. Postawię mu ultimatum. Jeśli nie powie mi o co chodzi, zostanę u Niny dłużej niż zamierzałam. Na początku chciałam pobyć u niej tydzień, lecz wszystko może zmienić się wraz z uporem mafiosa.

Idę żwawo korytarzem w stronę pokoju mężczyzny. Jest noc, więc o tej porze powinien być już dawno u siebie. Zatrzymuję się pod drzwiami i głośno pukam. Nikt mi nie odpowiada. Niepewnie ciągnę za klamkę i ku mojemu zdziwieniu ustępuje. Wchodzę do pokoju i uważnie rozglądam się po bokach. Byłam tu tylko raz. Podchodzę do okna i patrzę na rozciągający się przede mną krajobraz. Wszędzie śnieg.

Czuję jak ktoś rozdmuchuje mi włosy z karku, a po chwili muska ustami skórę. Zostaję szczelnie opleciona ramionami od tyłu. Pocałunki schodzą na obojczyk. Z moich ust wydobywa się westchnienie. Ręce mężczyzny zaczynają błądzić mi pod koszulką, aż docierają do miseczek stanika. Sprawnie omijają materiał przylegający do piersi i zaczynają drażnić sutki. Zostaję gwałtownie odwrócona w stronę właściciela pokoju, który wygłodniale atakuje moje usta.

Znajome wargi ściśle przylegają do moich, nasze języki zaczynają wspólny taniec. Leciutko przegryzam jego wargę. Słyszę pomiędzy pocałunkami jego jęki. Dłonie Nicolaia wędrują w kierunki moich pośladków, a następnie mocne je ściską. Schodzę pocałunkami na jego klatę zahaczając o jeden z sutków. Przegryzam go, za co jestem nagrodzona cichym sykiem. Moja głowa zostaje pociągnięta do jego ust. Oboje dyszymy z podniecenia. Nawet nie wiedziałam, że ktoś kiedykolwiek doprowadzi mnie do takiego stanu w jakim obecnie się znajduję.

- Jestem coraz bliżej zaciągnięcia cię do ołtarza – szepcze i zaczyna lizać moją szyję. 

- Rób tak dalej, a nie będę miała nic przeciwko – mówię pomiędzy jękami.

Aristow zamiera. Chwyta mnie za policzki i patrzy mi w oczy, próbując doszukać się jakichkolwiek oznak fałszu. Gdy ich nie znajduje zostaję nagrodzona lekkim pocałunkiem.

- Jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu, jedyną kobietą, do której poczułem miłość. Nie dam ci odejść. Mogę czekać wieczność, aż usłyszę od ciebie te dwa słowa, a jak już się ich doczekam – na chwilę przerywa – to ja odpowiem tym samym.

Nastaje cisza. Mam wrażenie, że w pomieszczeniu słychać tylko moje galopujące serce. Czuję jakby miało się zaraz wyrwać z klatki piersiowej. Jest mi tak gorąco. Żaden z mężczyzn, z którymi byłam nie powiedział mi czegoś takiego. Zawsze słyszałam tylko płytkie ,,kocham cię’’, lecz do żadnego z nich nie czułam tego samego. A on… Boże, on mnie kocha.

Nagle ogarnia mnie panika. On oczekuje ode mnie czegoś, czego nigdy w życiu nikomu nie powiedziałam. Nawet ojcu. Nigdy bezpośrednio.

- Chodź – ciągnie mnie na łóżko. – Nie oczekuję od ciebie, że nagle mi to powiesz. Po prostu chcę abyś wiedziała, jak ważna dla mnie jesteś.

Posłusznie idę za nim w myślach analizując jego słowa.

- Dziś śpisz ze mną – mówi.

Patrzę na niego niezrozumiale. Po tym co usłyszałam i do czego między nami doszło nie będę w stanie spokojnie zasnąć obok niego. Szczególnie, że jest w ręczniku.

- Ubierz się – odwracam głowę i mrugam szybko. – Nie będę z tobą spać.

- Parę minut temu byłaś gotowa robić ze mną bardziej odważne rzeczy, niż spanie.

- Jesteś prawie nagi!

W tym momencie zsuwa ze swoich bioder ręcznik i pokazuje mi się tak jak go pan Bóg stworzył.

- Już nie jestem  - uśmiecha się łobuzersko.

To dla mnie za dużo. Wybiegam z pomieszczenia i speszona ruszam korytarzem do własnego pokoju. Rzucam się na łóżko i tulę do siebie poduszkę, odwracając się na bok. Zamykam oczy i ponownie się czerwienię. Nie jestem nastolatką, żeby odpierdalać taki cyrk. Nie wiem co się ze mną dzieje. W jednej chwili się z nim całuję, prawie pieprzę, a za kilka chwil jak tylko ściągnie ręcznik uciekam jak dziecko.

Czuję jak materac za mną ugina się, a moje ciało zostaje zgarnięte w szczelny uścisk. Doskonale wiem kto to.

Nie zamknęłam drzwi na klucz, a on skorzystał z okazji. Jak mam mu teraz spojrzeć w oczy?

- Zakochujesz się we mnie. Twoje ciało cię zdradza. W jednej minucie jesteś namiętna, a zaraz uciekasz niczym spłoszona zwierzyna. Twój rozsądek nie idzie w parze z tym co do mnie czujesz – jego gorący oddech drażni mi szyję.

- Nieprawda – odpowiadam drżącym głosem.

Oczywiście, że masz rację. Nie mogę się jednak przyznać przed tobą, co zaczynam do ciebie czuć.

- Powiedz mi dlaczego tu jestem – szepczę.

- Jeszcze nie teraz.

Odwracam się w jego stronę dalej ściskając poduszkę. Jest taki spokojny i zrelaksowany. Wygląda jakby cały świat należał do niego.

- Więc jadę do matki – marszczy brwi. – Zostanę u niej dopóki nie wyjawisz mi prawdziwego powodu mojego pobytu tutaj – grożę.

- Chcesz mnie zmiękczyć… dobrze, zgadzam się. Zobaczymy ile beze mnie wytrzymasz – posyła mi jeden ze swoich uśmieszków.

- Raczej ty przybiegniesz do mnie – odpowiadam pewnie.

- Możliwe – zgadza się – A wtedy jak cię dorwę to nie wypuszczę z łóżka.

Przełykam głośno ślinę. W co ja się wpakowałam?

☆☆☆☆

Na koniec niedzieli i dobry początek tygodnia :)

Wystarczy wybaczyć Where stories live. Discover now