Rozdział 31

16K 672 45
                                    

Jedziemy dość spory kawałek. Nie odzywam się do Raymonda i nie patrzę na mojego sojusznika. Mogłoby się to wydawać podejrzane, a ja nie zamierzam rezygnować z jedynej drogi ucieczki jaką mam.

- Chyba na coś najechałem i przebiło oponę – stwierdza człowiek Nicolaia.

- Kurwa – odzywa się White.

Spoglądam w lusterko i dostaję niemy znak. Wyciągam strzykawkę spod ubrania, odwracam się w kierunku Raya i z całej siły wbijam mu igłę w udo. Mężczyzna patrzy na mnie z szokiem na twarzy i próbuje unieść ręce ale te opadają bezwładne, głowa staje się ciężka i opada na oparcie siedzenia.

- On śpi? – pytam zaraz po ty, jak Raymond zamknął oczy.

- Nie obudzą się przez najbliższe pięć godzin.

Jedziemy w nieznanym mi kierunku. Noc jest ciemna i pomimo śniegu nic nie widać. Nie wiem ile jedziemy ale w oddali widzę ogromny budynek. Znacząco różni się od posiadłości Nicolaia. Ten bardziej przypomina mi magazyn. Być może jest to kamuflaż.

Zatrzymujemy się, a kierowca oznajmia, że dotarliśmy na miejsce. Chwytam za klamkę ale ktoś jest szybszy i otwiera drzwi przede mną. Unoszę głowę i wpatruję się w najpiękniejsze tęczówki na świecie. Przepiękne lodowe oczy.

- Nico – szepczę i pomimo bólu ciała rzucam się w jego ramiona.

Mężczyzna łapie mnie i wtula twarz w moje włosy. Szepcze do mojego ucha jakieś słowa po rosyjsku ale nie zwracam na nie uwagi. Mój Rosjanin jest ze mną. Odszukuję jego usta, całuję delikatnie, aby następnie przejść do zmysłowego tańca naszych języków. Nie potrafię się od niego oderwać, dopiero brak powietrza nakazuje nam przerwać pocałunek. Oboje gwałtownie oddychamy, klatki piersiowe unoszą się w szybkim tempie, z oczu bije żar. Dotykam jego twarzy, sunę palcami po jego oczach, ustach, które zasysają się w mój palec.

- Jesteś tutaj – cicho wypowiadam słowa, na które mężczyzna marszczy brwi.

- Już na zawsze – odpowiada, całuje moje czoło i czule pociera zsiniały policzek.

Naszą intymną chwilę przerywa głośny szloch Niny. Zostaję wyszarpnięta z ramion ukochanego i przytulona do ramion matki. Obejmuję ją i lekko klepię po plecach. Następna w kolejce jest Lydia i Ruby, a na końcu zostaje Kenneth. Brakowało mi jego uścisków.

- Przepraszam – mówi.

- To nic i tak wyszło na twoim – śmieję się.

- Nie. Nic mnie nie tłumaczy, chciałem byś była bezpieczna i szczęśliwa. Sama powinnaś wybrać swoją drogę, ja co jedyne powinienem to pomóc ci we właściwym wyborze, a nie decydować za ciebie.

Ogromnie wzruszają mnie jego słowa. Świadomie przyznał się do błędu. Uśmiecham się do niego i ponownie przytulam. Mój uśmiech rzednie, gdy uświadamiam sobie, że brakuje jednej osoby.

- Gdzie jest Ophelia? – puszczam ojca i rozglądam się po placu.

- W czasie ataku na posiadłość Salvar ją uratował. Teraz jest u niego... bezpieczna. – odpowiedziała Nina wahając się przy ostatnim słowie.

Marszczę brwi na jej słowa, lecz ich nie komentuję. Moją uwagę przykuwa pusty samochód, z którego wysiadłam. Raymond raczej nie był zdolny do ucieczki, więc Nicolai musiał zabrać gdzieś ciała.

Jak na komendę Aristow podchodzi do mnie i przytula od tyłu. Nachyla się nad moim uchem i wdmuchuje w nie powietrze. Po moim ciele rozchodzi się niespodziewany dreszcz.

- Odpowiednio się nimi zajmę, szczególnie Whitem. Ośmielił się ukraść i skrzywdzić to co moje – szepcze do mojego ucha mrożącym krew w żyłach tonem.

Odwracam się przodem do niego i muskam jego usta. Zapewniam go, że jestem z nim i już nic nie będzie w stanie nas rozdzielić. Szaleńczo kocham tego faceta. Tak długo wzbraniałam się przed uczuciem, które do niego czułam. Tak długo skazywałam nas na katusze. W jego wzroku widać tylko miłość do mojej osoby. Gdy jestem z nim wiem, że wszystko będzie dobrze.

- Mamy ciało Jasona. Wyrzucili je razem z twoim bratem – w moich oczach wzbierają się łzy.

- Wszystko będzie dobrze. Oni już nikogo nie skrzywdzą – zapewnia mnie mężczyzna. W odpowiedzi lekko kiwam głową i pociągam nosem.

Hangar okazuje się idealnym kamuflażem, w środku jest pełen luksus – tak jak myślałam. Nicolai prowadzi mnie do odrębnego pokoju. Już mam nadzieję, że zostanę z nim sam na sam, aby po grzeszyć, jednak moje szczęście ulatnia się w momencie, gdy w pokoju zastaję mojego ojca, Borisova i o dziwo Nikitę wraz z ojcem. Niepewnie spoglądam na mojego mafiosę. Ten nic sobie nie robiąc z towarzystwa siada za ogromnym biurkiem i pociąga mnie na swoje kolana. Całe szczęście, że mam w miarę przyzwoity strój. Przez chwilę czuję się nieswoje, jednak gdy czuję jego rękę na moim udzie rozluźniam się.

Wszyscy mężczyźni stali, dopiero gdy Nicolai usiadł, oni poszli w jego ślady. W ten sposób wyrażali szacunek i akceptowali jego wyższą pozycję. Nikt również nie podważał mojego udziału w spotkaniu.

- Jeszcze jedna osoba – powiedział chłodnym tonem mój Rosjanin.

Byłam ciekawa o kim mówi. Czekaliśmy kilka minut w ciszy, której nikt nie ważył się przerwać, dopiero głośne pukanie drzwi oznajmiło, że spóźnialski przybył. Do pomieszczenia wszedł Salvar. Od razu moje myśli powędrowały do Ophelii. Chciałam się podnieść, lecz cichy warkot przy moim uchu sprawił, że nie ruszyłam się z miejsca. Zaczęłam się wiercić, przez co poczułam jego nabrzmiałą erekcję wbijającą mi się w tyłek.

- Nie rób tak, bo zerżnę cię przy wszystkich i nie będzie mnie obchodziło, że twój ojciec patrzy – szepnął mi do ucha.

Momentalnie zrobiłam się mokra. Wypowiedział jedno pieprzone zdanie i już mam mnie w garści. Byłam czerwona na twarzy, czułam się jak dorodny pomidor. To było zawstydzające szczególnie, gdy zauważyłam, że Salvar posyła w naszą stronę przebiegły uśmieszek. Idiota wiedział. Cicho prychnęłam, a Nicolai bardziej mnie do siebie przycisnął.

- Więc jaki mamy plan? – zapytał Volkov.

- Młody White jest w garści, możemy go użyć jako zakładnika. Jeśli dobrze to rozegramy sprzątniemy całą trójkę – odezwał się Salvar.

W tym momencie się wyłączyłam, gdy poczułam jak Aristow dobiera mi się do majtek. Dosłownie. Zataczał kółka przy mojej waginie, więc westchnęłam. Miałam zamglony wzrok i nie obchodziło mnie to, że zauważą jak dochodzę. Liczyła się tylko przyjemność. Niemal jęknęłam czując palce w moim wnętrzu. Poruszał nimi powoli, a ja rozkoszowałam się każdym ruchem jego dłoni.

- Dopracujemy jeszcze wszystko – powiedział irytujący osobnik i przestał się mną zajmować.

Miałam ochotę zdzielić go po twarzy za odmawianie mi przyjemności ale nie byłam w stanie, gdyż wstał ciągnąc mnie za sobą. Pożegnał się z wszystkimi uściskiem dłoni. Całe szczęście nie tą, którą robił mi dobrze.

- Dobrej nocy – zażyczył Salvar i mrugnął do mnie.

Wszyscy opuścili pomieszczenie i zostałam sama z moim Rosjaninem. Zmierzałam go wściekłym spojrzeniem. Miałam ochotę go opieprzyć ale niespodziewanie wziął mnie na ręce i ruszył do jednych z drzwi znajdujących się do pokoju. Znaleźliśmy się w sypialni. Szybko podszedł do łóżka i rzucił mnie na nie. Byłam w takim szoku, że wszystko co chciałam mu powiedzieć wyleciało mi z głowy.

- Teraz zaczniemy prawdziwą zabawę – powiedział i delikatnie musnął moje usta.

W odpowiedzi westchnęłam i pozwoliłam na wszystko, na co miał ochotę. Był mój...

Wystarczy wybaczyć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz