Rozdział 17

17.2K 659 20
                                    

W domu Niny znajduję się już dwa dni. Ta kobieta zamęczy mnie na śmierć. Cały czas mi nadskakuje, a przy tym denerwuje Lydię, która ma już dość zachowania matki.

Nicolai nie odzywa się do mnie, co niezmiernie mnie irytuje. Byłam pewna, że już na drugi dzień zadzwoni do mnie błagając abym wróciła. Nie zrobił tego, więc chodzę podminowana. Oliwy do ognia dodaje fakt, że Tatiana ma dzisiaj odwiedzić Lydię. Nie lubię suki. Śmiało mogę przyznać, że jestem zazdrosna o relacje tej kobiety z Aristowem. Nigdy nie wspominał co dokładnie ich łączyło ale pieprzyli się na pewno.

Nerwowo stukam palcami o blat stołu w kuchni Niny. Marszczę brwi i wstaję. Mam zamiar iść zapalić. Całe szczęście, że zostało mi trochę z paczki od Ivana. Wychodzę z pomieszczenia i zakładam płaszcz. Za sobą słyszę głos matki pytający gdzie idę. Odburkuję, że wychodzę nie zaszczycając ją spojrzeniem. Zakładam buty i kieruję się na tył domu. Dzisiaj jest wyjątkowo mroźnie, mam wrażenie, że moje palce zaraz mi odpadną.
Z boku słyszę kroki i widzę moją siostrę. Uśmiecha się do mnie przyjaźnie częstując papierosem. Ochoczo przyjmuję podarunek i silę się na jakąś radosną minę, niestety wychodzi mi grymas.

- Co się dzieje? – pyta i odpala fajkę podając mi zapalniczkę.

- Nic – zbywam ją i powtarzam za nią czynność.

- Chciałaś zrobić Nicolaiowi na złość, dlatego przystałaś na propozycję mamy. Nie obraź się ale on jest bardzo uparty i zawsze stawia na swoim, więc myślę, że powinnaś skapitulować.

Posyłam jej ostre spojrzenie.

- Jeśli nie zdążyłaś zauważyć to ja także potrafię postawić na swoim, więc jeśli myśli, że mnie złamie i jak jakaś zakochana idiotka przybiegnę do niego to się myli.

- A jesteś w nim zakochana? – pyta z zaciekawieniem.

Robię się czerwona i mamrotam coś pod nosem.

- Nie słyszę – mówi z uśmieszkiem.

- Mówiłam, że możliwe! – krzyczę. – Ale nie poddam się i wyciągnę z niego informacje, jestem już tak blisko – mówię przez zaciśnięte zęby.

- Jakie informacje? – pyta wyraźnie zaciekawiona.

Spoglądam w dal i zaciskam pięść. Jestem tak blisko, a on wszystko utrudnia. Mam dosyć kłamstw i niedomówień. Czas wziąć sprawy w swoje ręce.

- O tym, po co tu jestem…

Dziewczyna milknie, a ja obserwuję zmianę w jej zachowaniu. Ona coś wie.

- Czego mi nie mówisz? – Malkov wzdycha i kieruje spojrzenie na mnie.

- Przez przypadek podsłuchałam rozmowę Ivana z Nicolaiem. Mówili o ochronie ciebie. Facet był naprawdę wściekły i kazał Ivanowi wysłać ochroniarzy do domu naszej matki. Zapewne kręcą się po okolicy, tak aby nie było ich widać.

- Coś jeszcze słyszałaś? – chcę wyciągnąć z niej jak najwięcej.

-Dokładnie nie pamiętam ale padło imię twojego ojca i jakiegoś Raymonda. Chyba o nazwisku White ale nie jestem pewna.

Blednę. Ten mężczyzna… Podpieram się domu aby nie upaść. O co może mu chodzić. Nic nie rozumiem.
Lydia przydreptuje papierosa i chwyta mnie za rękę.

– Chcę ci pomóc i wynagrodzić wszystkie nie miłe rzeczy. Proszę cię o to jako twoja siostra i przyjaciółka – wygląda na zdeterminowaną.

Na mojej twarzy pojawia się nikły uśmiech.

- Nie wiem czy można mi jeszcze pomóc – mówię cicho. – Muszę zadzwonić.

Kieruję się do domu, Malkov idzie za mną. Na szczęście o nic mnie już nie pyta tylko idzie do siebie. Ja czynię to samo, wybieram połączenie do brata i czekam, aż odbierze.

- Dawno nie dzwoniłaś – od razu pada odpowiedź Michaela.

- Tak wyszło. Mam pytanie – mówię.

- Jak zwykle bezpośrednia – śmieje się pod nosem.

- Wiesz gdzie jest Ray? – pytam.

Nastała głucha cisza. Słyszę szum w słuchawce, aż w końcu rozbrzmiewa głos.

- Dowiedziałaś się? – bardziej stwierdza, niż pyta Michael.

- O czym się dowiedziałam? – pytam zaniepokojona.

Chłopak wzdycha.

-Powiem ci tylko tyle, że nasz pożal się Boże dziadek zaaranżował ci małżeństwo z młody Whitem – mówi zrezygnowany – o resztę pytaj tatę albo Aristowa. To oni ugadywali się między sobą jak cię chronić. I po to tu mniej więcej jesteś.
Rozłączam się.

Nogi uginają się pode mną. Całe szczęście, że w pobliżu jest szafka, której mogę się przytrzymać. Raymond White był moim przyjacielem w dzieciństwie, nasi ojcowie się nienawidzili ale mimo to kontynuowaliśmy naszą przyjaźń…. do czasu, aż musiał wyjechać. Pamiętam jak Lisa dawała nam ciastka, gdy chowaliśmy się przed moim ojcem. Byliśmy trochę jak Romeo i Julia z dramatu Szekspira. Przed wyjazdem Ray wyznał mi miłości, miałam wtedy jedenaście lat, on czternaście. Zawsze myślałam, że powodem jego wyjazdu było odrzucenie jego uczuć, teraz nie jestem już tego taka pewna. On i mój dziadek robią razem interesy, których ja jestem powodem. Przynajmniej wywnioskowałam to ze słów brata. Ojciec Kennetha nie odzywał się do nas od czasu, gdy się pokłócili. Wtedy widziałam go po raz ostatni.

Wszyscy mnie oszukali. Czuję ogromny żal do Michaela, taty, a przede wszystkim do Nicolaia. On wiedział… To dlatego chciał małżeństwa ze mną. Układał się z moim ojcem za moimi plecami. Szeptał czułe słówka aby mnie zmiękczyć, a ja jak ostatnia idiotka dałam się omamić.
Po raz pierwszy od dawna chce mi się płakać. Tak bardzo brakuje mi Lisy, wydaje się, że ona jedyna była bez skazy w tym skażonym świecie. Już wiem jak się czuła Lydia, gdy wszyscy naokoło ją okłamywali w sprawie zaginionego rodzeństwa.

Odwracam się do drzwi na dźwięk cichego pukania, widzę w nich Ninę. Na mój widok zamiera. Wyraźnie widać smutek na jej twarzy. Nie wytrzymuję i zaczynam łkać. Kobieta mocno mnie przytula i nie odzywa się. Jestem jej wdzięczna, właśnie tego potrzebowałam. Kogoś, przy kim będę się mogła wypłakać.
Czuję jak gładzi mnie po plecach, a ja się uspokajam. Po raz pierwszy odczuwam wdzięczność w stosunku do niej. Po raz pierwszy czuję jakbym naprawdę miała mamę…

Nie wiem ile jestem w nią wtulona ale zaczynam się przełamywać i powoli opowiadam jej wszystko co mi leży na sercu. O Rayu, tacie, Nicolaiu i o tym, jak zostałam oszukana. Kobieta słucha mnie uważnie od czasu do czasu się wtrącając. Obiecuje mi, że się czegoś dowie. Jasno dałam jej do zrozumienia, że nie chcę mieć już nic wspólnego z Aristowem i jego mafią. Nina całkowicie mnie zrozumiała i nie potępiła mojej decyzji.

- Możesz zostać ile chcesz, jesteś moją córką i żałuję, że nie było mnie przy tobie przez te wszystkie lata.

Nie wiem co powiedzieć na jej słowa, więc silę się na lekki uśmiech. Nie jestem gotowa powiedzieć jej, że już jej wybaczyłam. To stanowczo za szybko. Jak na razie mam dość wrażeń.
Malkov zostawia mnie samą, a ja wpadam w sen.

Wystarczy wybaczyć Where stories live. Discover now