Rozdział 14

18.6K 681 33
                                    

Nicolai postanowił zabrać mnie do swojego najlepszego przyjaciela. Facet podobno jest tak groźny, jak wygląda i ma własny klub. Nie potwierdzę tego, jeżeli nie zobaczę na własne oczy. Nie lubię wierzyć plotkom, przeważnie są zbyt mocno przesadzone i oczerniają wszystkich. Niestety społeczeństwo nastawione jest w kierunku kłamstwa i oszczerstw na temat innych.

Jestem zdziwiona zachowaniem mafiosy. Mężczyzna przez całą drogę wypytywał mnie o moje dzieciństwo, życie i przyjaciół, których mam w Detroit. Podświadomie czuję, że ma jakiś plan. Tylko pytanie jaki?

Dom przyjaciela Nicolaia jest duży. Wprawdzie nie aż tak jak jego, ale robi wrażenie. Tutaj również nieodzownym elementem są ochroniarze. Całe mnóstwo gangsterów gotowych wsadzić mi kulkę w głowę, jeśli tylko zagrażałabym ich szefowi.

W środku wita nas mężczyzna prawie w całości pokryty tatuażami. Facet robi wrażenie. Jest niewyobrażalnie przystojny, ma drapieżną urodę. Kruczoczarne włosy wygolone po bokach, wystające kości policzkowe, kaloryfer na brzuchu i tatuaże. Zauważyłam, że są również na jego twarzy. Skronie i miejsce pod lewym okiem pokryte są tuszem.
Zapewne musze dziwnie wyglądać tak mu się przyglądając ale on naprawdę robi wrażenie. Z tego co mówił Aristow, facet nie ma dziewczyny. Kobieta, która go okiełzna będzie szczęściarą.

- Audrey poznaj proszę Salvara mojego najlepszego przyjaciela – mówi Nicolai i przesuwa rękę na mój pośladek. – Nie patrz na niego takim wzrokiem, to ja jestem twoim mężczyzną – szepcze mi do ucha.

- Cieszę się, że jestem wyżej w hierarchii przyjaciół niż Morozow – śmieje się.

To nie jest zwykły śmiech. Mam wrażenie, że słuchając go wszystkie włosy stają mi dęba. Jest przerażający, niczym z horroru.

- Salvar jestem. Dużo o tobie słyszałem. Mam nadzieję, że to ja będę świadkiem na waszym ślubie – uśmiecha się przebiegle i podaje mi dłoń.

Jego ręka cała pokryta czarnymi szlaczkami jest bardzo muskularna. Uścisk jego dłoń podobnie. Mam wrażenie, że miażdży mi wszystkie kości.

- Dosyć tych powitań – warczy Nicolai. – Musisz znaleźć sobie własną kobietę, od mojej trzymaj się w daleka – fuka.

Właściciel domu podnosi do góry ręce w geście kapitulacji. Ta sytuacja nie wygląda za ciekawie. Dwójka samców alfa i ja pośrodku.

- Jest twoja, nie podbieram przyjaciołom kobiet.

Mężczyźni wymieniają między sobą jeszcze kilka zdań, a następnie gospodarz zaprasza nas do salonu. Kulturalnie pyta czy chcemy coś do picia. Mój towarzysz odpowiada, że chce to co zwykle. Ja dziękuję. Po moim ostatnim wyskoku nie mam ochoty na alkohol. Nie chcę po raz drugi wylądować w łóżku z Aristowem, nie pamiętając tego.

- Zapraszam was do mojego klubu – odzywa się Salvar z błyskiem w oku.

- Na pewno skorzystamy z zaproszenia – odpowiada mafioso.

Omiatam wzrokiem mój strój. Nada się. Nie jest to nic szykownego ale nie jest najgorzej. Straszyć raczej nie będę. 

- Mam dla ciebie ubrania – mówi Nicolai.

Kilka chwil później wiem, że ubranie ciuchów od niego nie było takie złe. Czarny kombinezon opinał moje ciało nie odsłaniając zbyt wiele, do tego wyglądał seksownie. Cały on.

W klubie często czułam na sobie jego spojrzenie, z resztą nie tylko jego. Ręka Aristowa sunęła po mojej talii, podczas gdy mój bok był wręcz sklejony z jego bokiem.

Salvar poprowadził nas do loży vipów, tam siedzą już trzy osoby, których nie znam. Nie sprawiają wrażenia takich, którzy chcieliby nawiązać przyjazne stosunki. Dwójka z nich była oblepiona tatuażami tak jak właściciel klubu, jeden z nich odstawał od reszty – nie miał żadnego.

- Audrey zostawię cię na chwilę samą. Muszę porozmawiać. Ochroniarze będą cały czas w pobliżu, więc będziesz bezpieczna. Możesz zamówić co chcesz – powiedział z lekkim uśmieszkiem i opuścił lożę w towarzystwie reszty mężczyzn.

Dupek. Dobrze wie, że nie mam zamiaru nic pić. Najwyraźniej chce mnie sprowokować.

Siadam na kanapie i rozkładam się wygodnie. Na chwilę zamykam oczy. Nie lubię takich miejsc. To nie moje klimaty. Za każdym razem szybko zaczynam się nudzić, tak jak i teraz.

Sprawdzam godzinę w telefonie. Nie ma ich już dobre pół godziny, a mi nie chce się tu siedzieć.

Wstaję z kanapy i udaję się do wyjścia. Po drodze zaczepia mnie ochroniarz. Kłamię, że chcę do toalety.
Tak naprawdę mój plan jest inny.

Mężczyzna odprowadzając mnie stara się odpychać ciała spoconych osób. To jest moja szansa. Udaję, że tracę równowagę. Osiłek Nicolaia chwyta mnie w pasie, a ja w tym czasie pozbawiam go kluczyków do samochodu. Miałam szczęście, że facet był tym samym, który zawiózł nas do tego klubu.

W łazience spędzam trochę czasu, czekam na odpowiedni moment wyślizgnięcia się z łap ochroniarza. Szansa pojawia się, kiedy do łazienki wchodzi tłum kobiet. Wymijam je i wtapiam się w tłum uważnie oglądając się na boki.

Udało się. Wyszłam z klubu niezauważona. Nie przewidziałam tylko jednej rzeczy. Mój płaszcz został w budynku. Jest na minusie, a ja mam na sobie tylko cienki materiał. Jeśli szybko nie znajdę samochodu, źle się to dla mnie skończy.

Przeszukuję parking w poszukiwaniu czarnego suva. Po kilku minutach szukania mogłam się cieszyć ciepłem bijącym z podgrzewanych foteli. Strasznie zmarzłam. Na pewno będę chora.

Przekręcam kluczyk i uruchamiam pojazd. Nie wiem gdzie mam jechać, tego także nie przemyślałam. Najlepiej będzie jak pozwiedzam okolice i pokręcę się w pobliżu. Przynajmniej nie będę się nudzić.
Było ciemno, a ja w nieznanym mieście, obcym państwie. Wymyśliłam sobie wycieczkę. Ale jedno trzeba przyznać. Cudownie prowadzi się takie auto. Nigdy nie miałam szansy prowadzić takiego samochodu.

Ponura melodyjka przerywa ciszę. Kątem oka patrzę na ekran telefonu. Dzwoni nie kto inny jak irytujący osobnik. Zatrzymuję samochód na poboczu. Z tej perspektywy mam idealny widok na światła miasta. To daje piorunujący efekt. Tysiące małych migoczących światełek – romantyczny widok.

Odbieram telefon. Z słuchawki słuchać przekleństwa, a po chwili wkurwiony głos.

- Nie ruszaj się stamtąd.

- Nie rozumiem – ledwo odpowiedziałam, a połączenie zostało przerwane.

Wpatrywałam się w ekran, aż usłyszałam pisk opon. Popatrzyłam na boczne lusterko i zobaczyłam ciemną postać wysiadającą z jednego z czterech samochodów. Drzwi mojego wozu otworzyły się gwałtownie, a ja zostałam przyciśnięta do umięśnionej klaty.

Znałam ten zapach. Byłam otulona ramionami Nicolaia. Mężczyzna kilkakrotnie pocałował mnie we włosy i uniósł mi podbródek do góry. Jego oczy wyrażały strach i niepewność.
W środku poczułam ból i wstyd do samej siebie. Zraniłam go.

Stanęłam na palcach i lekko musnęłam jego usta, szepcząc przeprosiny. Aristow jeszcze szczelniej otulił mnie swoim ciałem. Dzięki ciepłu jego ciała było mi mniej zimno. Zauważył moje dreszcze i ściągnął z siebie płaszcz zakładając go na moje ramiona.
- Jedziemy do domu.

●●●

Spieszyłam się z tym rozdziałem :D

Wystarczy wybaczyć Where stories live. Discover now