Rozdział 5

21.2K 724 17
                                    

Korzystając z wolnej chwili postanowiłam zadzwonić do taty. Mężczyzna był mile zaskoczony moim telefonem, jednak gdy powiedziałam mu co zaszło, ściślej mówiąc o Ninie i Aristowie zrobił się spięty i nerwowy. Powiedział, że mam się niczym nie martwić oraz, żebym zrobiła sobie małe wakacje. Nie wytłumaczył mi nic, tylko rozłączył się szybko narzekając na nawał pracy, jaka go czeka.
Bardzo nie lubiłam, gdy zatajano przede mną ważne sprawy. Zawsze byłam dobrze doinformowana, ostatnio niestety przestano mi donosić i nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Postanowiłam przejść się po posiadłości, potrzebowałam samotności. Wszystko mnie irytowało, wiedziałam co chociaż na daną chwilę ukoi moje nerwy. Przechadzałam się korytarzami, szukałam mojego celu, znalazłam. Podeszłam do osiłka ubranego w czarny garnitur i miło zapytałam o papierosy, zbyt miło jak na mnie.

- Nie wolno mi z panią rozmawiać - wyszeptał.
- Ale fajki możesz mi dać - nie poddawałam się.

Musiałam je od niego wyciągnąć. Wyglądał na takiego, który pali. Wysiliłam się nawet na mały uśmiech. Ochroniarz nie wytrzymał długo i uległ mi, wyciągając w moim kierunku całą paczkę wraz z zapalniczką. Posłałam mu pełen wdzięczności uśmiech biorąc całą paczkę i oznajmiłam, że kiedyś się odwdzięczę. Goryl mruknął coś w odpowiedzi, a ja opuściłam go w znacznie lepszym humorze.

Nie pamiętałam drogi, którą Nicolai mnie zaprowadził do pokoju, a tam miałam balkon. Postanowiłam poszukać jakiejś drogi, żeby wyjść z budynku. Na zewnątrz na pewno było zimno, ale myślę, że zdołam wytrzymać w samym swetrze. Palenie zajmie mi około pięciu minut. Na pewno nie może być aż tak źle.
Weszłam do kuchni, na moje szczęście nikogo nie było w pomieszczeniu. Zobaczyłam drzwi wyjściowe. Bingo. Pociągnęłam za klamkę i wyszłam. Przeliczyłam się, było kurewsko zimno i ciemno. Na ziemi bylo pełno sniegu. Oczywiście ja bardzo mądrze stoję, nie dość, że w samym swetrze to jeszcze w letnich butach. Niewiele myśląc odpalam papierosa i zaciągam się. Od razu czuję się lepiej. Mogę w spokoju pomyśleć, co robić dalej. Nie rozumiem dlaczego ojciec kazał mi zostać u Aristowa, ale na pewno nie zrobił tego bez powodu. Pod tym musi się kryć jakieś głębsze znaczenie. Kenneth nie przepada za Niną. Więc powątpiewam, że to z jej powodu kazał mi tu zostać. Gdyby tak mu na tym zależało, to kazałby mi polepszyć stosunki z matką, a jemu ewidentnie chodziło o to, abym została u Nicolaia.
Próbuję jakoś ułożyć w głowie wszystko, jednak nic do siebie nie pasuje, żaden element układanki.
Nagle czuję jak ktoś opatula mnie ogromnym płaszczem. Momentalnie wzdycham i czuję męskie perfumy. Gwałtownie odwracam się do sprawcy zamieszania i zastaję irytującego osobnika z furią na twarzy.

- Co ty sobie myślałaś?! Jest minus piętnaście stopni, a ty praktycznie nic na sobie nie masz! - krzyczał. Wyrwał mi z ręki używkę, wyrzucił w śnieg, a następnie siłą zaciągnął do ciepłego pomieszczenia.
Dopiero teraz zaczęłam się konkretnie trząść z zimna. Okręciłam się ciaśniej płaszczem i usiadłam na krześle.
- Osiwieję przez ciebie. Teraz na pewno będziesz chora. Nie można cię na moment spuścić z oczu - mamrotał pod nosem.

Zauważyłam, że postawił wodę w czajniku i zaczął sporządzać mi herbatę. Dziwiłam się, że nie korzysta z pomocy służby. Zawsze osoby, które mają mnóstwo kasy korzystają z pomocy gosposi.

- Nie masz służby w domu? - zapytałam. Posłał mi zirytowane spojrzenie i wrócił do wykonywanych czynności.
- Wolę sam się tobą zająć i upewnić, że nie popełnisz znowu jakiegoś głupstwa.
- Daruj sobie i powiedz lepiej ile będziesz mnie tu jeszcze przetrzymywał.
- Słyszałaś swojego ojca, masz odpocząć - marszczę brwi.
- Co ty planujesz? - pytam mrużąc oczy. - Nie życzę sobie abyś wciągał mnie w swoje interesy. Ja mam swoje życie i chcę jak najszybciej opuścić to miejsce i wrócić do domu. Jak widzisz nie mam zbyt zażyłych relacji z matką - gwałtownie odwrócił się do mnie i zaplótł ręce na klatce piersiowej.
- A ja nie życzę sobie, abyś paliła.
- Na coś trzeba umrzeć - wzruszam ramionami.
- Nie przy mnie i nie w moim domu!

Pierwszy raz mam ochotę się przed kimś skulić. Poczułam strach. Nawet w szkole, gdy coś nabroiłam i tata był wzywany, nigdy nie skuliłam się przed jego wzrokiem. Tutaj, w tym miejscu mam ochotę to zrobić. Czuję się jak niegrzeczna dziewczynka, która narozrabiała i czeka na karę.

- Kto ci je dał? - posyłam mu niezrozumiałe spojrzenie. - Kto ci dał fajki? - pyta przez zaciśnięte zęby.
- Co chcesz zrobić? Nie pamiętam jak wyglądał, a nawet jeśli bym pamiętała, to i tak nie podzieliłabym się z tobą tą informacją.

Wybuchł śmiechem. Całe pomieszczenie miało zaszczyt usłyszeć jego dźwięczny śmiech. Nie wiedziałam co robić, chciałam stąd uciec i znaleźć się jak najdalej od tego mężczyzny. To nie była moja bajka. Gangsterzy w Detroit - moim rodzinnym mieście, są całkiem inni. Znam ich i wiem, czego mogę się po nich spodziewać. Przy Nicolaiu napełnia mnie strach. Nie wiem co ma w głowie i to powoduje u mnie przerażenie.

- I tak się dowiem, a wtedy zrobię mu takie rzeczy, że raz na zawsze odechce mu się z tobą rozmawiać i zachęcać do nałogu.
- A więc o to chodzi? O to, że ze mną rozmawiał? - pytam. Strach ustąpił miejsca złości.
- Mówiłem im, że mają zakaz. Po co mi ludzie, którzy mnie nie słuchają?
- Jesteś chory i powinieneś się leczyć! - krzyczę.
- Mi już nic nie pomoże.

Przywołuje ochroniarza i rozkazuje mu wziąć tacę z gorącą herbatą. Sam bierze mnie na ręce i zanosi do mojego pokoju. Nawet nie próbuję się sprzeciwiać. Na dzisiaj już mam dość wrażeń w postacie kłótni z mafiosem. Osiłek zostawia naczynia na półce i wychodzi, ale Nicolai zostaje. Nakazuje mi ściągnąć wilgotne od śniegu ubrania. Prycham w odpowiedzi, biorę ubrania i kieruję się do łazienki. Robię mu na złość i wchodzę po prysznic, nie mam zamiaru iść spać brudna. W spokoju rozkoszuję się gorącą wodą. Wszystkie czynności wraz z ubraniem się zajęły mi około pół godziny. Wchodząc do pokoju jestem pewna, że nie zastanę gangstera. Ten jednak w najlepsze rozłożył się na moim łóżku i sprawdza coś w telefonie. Oczywiście wygląda jak zwykle nienagannie. Odchrząkam, dzięki temu jego wzrok wędruje na mnie. Widzę, jak uważnie lustruje mnie wzrokiem, każdy najmniejszy szczegół. Piżama nie jest skąpa, więc nie ma nic ciekawego. Mężczyzna wstaje z łóżka, a ja się w nim kładę. Nawet przez tak krótką chwilę moja pościel zdołała złapać zapach jego ciała.

- Wypij herbatę - dziwię się na jego spokojny ton głosu. Jeszcze parenaście minut temu otaczała go furia. Teraz ponownie założył na siebie maskę poważnego biznesmena.

Piję podany przez niego płyn. Przez cały ten czas nie odzywamy się do siebie. Każde zatopione jest we własnych myślach. Wręczam mu puste naczynie i odwracam się do niego tyłem. Aristow szczelnie okrywa mnie kołdrą i składa na moim policzku lekki jak skrzydła motyla pocałunek. Szepta ciche dobranoc i wychodzi, a ja zasypiam.

Wystarczy wybaczyć Where stories live. Discover now