Rozdział 9 "Kawa wśród motyli"

1.3K 105 102
                                    

Równo z wybiciem osiemnastej Gabriel Agreste otworzył drzwi kwiaciarni i spokojnie wszedł do środka. Sprzedawczyni krzątała się właśnie między kwiatami w donicach z czerwoną konewką w dłoniach.

Na dźwięk zaczepionych u drzwi dzwoneczków natychmiast podniosła na niego głowę, po czym popatrzyła na wiszący nad wejściem do zaplecza zegar i uniosła brew.

- Monsieur, cóż za punktualność.

- Skoro Pani nie pozwoliła przynieść kwiatów to chociaż przyjść na czas wypada. - zauważył majstrując przy wiążącej na drzwiach zawieszce, którą odwrócił na napis "Zamknięte".

- Nie za bardzo się Pan rządzi jak na drugą wizytę ?

- Jestem po prostu bardzo stanowczy. - wzruszył ramionami.

- Tacy są najgorsi. - zaśmiała się podlewając ostatni kwiatek.

- Na takiego miała Pani okazję wcześniej trafić ? - zapytał Gabriel opierając się na parapecie okna, prawie całkowicie zajętym przez doniczki. Specjalnie wycelował w słaby jak mu się wydawało punkt.

Sprzedawczyni odłożyła konewkę milknąc na chwilę.

- Nie, on akurat był po prostu uparty. - uśmiechnęła się nieco sztucznie - Mogłabym Panu powiedzieć nieco więcej ze swej fascynującej historii, może jednak najpierw się sobie przestawmy? - zaproponowała uprzejmie.

- Przecież uznała mnie Pani za gwiazdę ! Jak mógłbym więc wyjawić swoją tożsamość ? - zapytał udając oburzonego. Wbrew swym słowom podszedł jednak do niej i ucałował jej dłoń. Gdy brał ją w rękę zauważył, że opuszki jej palców są szorstkie. Dużo pracowała?

- Gabriel, miło poznać.

- Carmilla. - odpowiedziała zabierając rękę.

- Możemy napić się tej kawy na zapleczu. - zaproponowała - Mam tam balkonik. Lepszy widok niż w jakiejkolwiek kafejce w okolicy , zapewniam Monsieur. - powiedziała i nie czekając na jego odpowiedź zniknęła za kotarą z koralików.

Gabriel podążył za nią.

Wszedł do pomieszczenia tylko trochę mniejszego od poprzedniego. Znajdowało się tu stanowisko do komponowania bukietów, pełno kwiatów w doniczkach i mała kuchenka na której właśnie gotowała się woda. Każda wolna przestrzeń na ścianach pokryta była półkami i szafkami.

Kobieta ruchem ręki skierowała go na balkon.

Cóż, było tam naprawdę przyjemnie. Widok rozciągał się na Sekwanę, która lśniła teraz w blasku powoli chowającego się słońca. Oczywiście tu też nie brakowało roślin.

Z daszku znajdującego się nad balkonem zwisały donice wypełnione czerwonym pelargoniami, a barierki porastały ciemnozielone liście winogrona między którymi majaczyły dojrzałe owoce. W rogach balkonu stały beczki z kwiatami, których nazw nawet nie kojarzył.

Balkonik nie był może duży, ale spokojnie mieścił się na nim okrągły, drewniany stolik i dostawione do niego dwa wiklinowe krzesła na których leżały czerwone poduszki.

Usiadł na jednym z nich ściągając kapelusz i okulary przeciwsłoneczne, a po chwili przed nim pojawił się kubek z parującą cieczą.

Carmilla usiadła na drugim krześle z takim samym kubkiem.

Upił łyk.

-Czarna bez cukru. - rozpoznał smak, od którego zaczynał każdy dzień - Faktycznie dobrze zgadujesz.

- Ty za to trochę kiepsko, Monsieur. Dodałam łyżeczkę. - zauważyła z uśmiechem.

- Niemożliwe! Codziennie pije taką samą. - był gotów się kłócić. Nie pomyliłby tego smaku.

Uczucia znajdą drogę... [ Miraculous FanFiction]Where stories live. Discover now