Rozdział 24 "Nad Sekwaną"

1.1K 105 108
                                    

Drobna, niebieskooka dziewczyna oparła się o barierkę utkwiwszy spojrzenie w ciemnoniebieskim, spokojnym nurcie Sekwany.

Delikatny wiatr topił w nim właśnie czerwone liście oderwane od drzew ozdabiających deptak po którym chwilę temu szła wraz z swoim towarzyszem.

Dzisiejszego dnia mimo pięknej pogody o dziwo nie było tu zbyt dużo ludzi.

Jedynym źródłem hałasu były więc dochodzące gdzieś z oddali dźwięki ulicy.

- Podobno to wiosna jest porą roku zakochanych, jednak przyznaj, że spacer wśród tych wirujących liści też ma w sobie urok. - usłyszała głos za sobą.

Para rąk nieśmiało owinęła się wokół jej talii, a ich właściciel przylgnął do jej pleców opierając głowę na jej ramieniu.

- Myślę, że pora roku nie ma tu nic do rzeczy. - uśmiechnęła się pod nosem - Jeżeli weźmiesz mnie na spacer w środku zimy będziemy mogli zachwycać się płatkami śniegu.

Chłopak wyprostował się przyciągając ją mocniej do siebie.

- Na pewno skorzystam z tego pomysłu. - zauważył i szybko pocałował jej szyję.

Podskoczyła zaskoczona, a po jej ciele przeszedł gwałtowny dreszcz.

Wyrwała się z jego uścisku i odwróciła w jego stronę marszcząc brwi.

- No wiesz! Przecież ktoś mógł to zobaczyć. - powiedziała dając mu lekkiego kuksańca w bok.

Wzruszył tylko ramionami.

- Przecież Paryż tak czy siak pełen jest upierdliwych par całujących się na środku ulicy.

- T-To nie znaczy, że musimy być jedną z nich. - mruknęła.

- W sumie... - zastanowił się - My możemy wskoczyć na wyższy poziom. Zawsze zostaje nam całowanie się nad ulicami. - mrugnął do niej konspiracyjnie na co zachichotała rozbawiona.

- Już widzę co by było gdyby ktoś nam zrobił zdjęcie. Nie pamiętasz co było po akcji z Oblivio, gdy Alya wrzuciła naszą fotkę na biedrobloga? Na drugi dzień była w każdej gazecie...

- Mam nawet to zdjęcie w ramce. - wyszczerzył się do niej - Nie miałbym nic przeciwko następnemu.

Przewróciła oczami, jednak na jej twarzy pojawił się rumieniec.

Zdjęcie na którym byłaby razem z Adrienem... Postanowiła w duchu, że będą musieli sobie jakieś zrobić.

Odwróciła się znów w stronę rzeki błądząc wzrokiem po drugim brzegu.

Jej uwagę przyciągnęły czerwone spodnie mężczyzny w białym kapeluszu i ciemnych okularach. Te spodnie rozpoznała by wszędzie.

- Adrien, czy to czasem nie twój tata? - wskazała postać po drugiej stronie i dopiero teraz zauważyła, że obok niego idzie jakaś kobieta trzymająca go za ramię.

Niepewnie spojrzała na chłopaka za nią. Nie była pewna jego reakcji. W końcu jego mama...

Blondyn uśmiechnął się jednak.

- Wspólne przeżycia łączą ludzi. - zauważył widocznie nawiązując do ich sytuacji - Ona również straciła wspomnienia. Byli razem gdy to się stało. Dalej nie wiadomo co jest tego przyczyną. - wyjaśnił.

Marinette nagle złapała się za głowę otwierając szeroko oczy.

- Adrien... Chyba wiem co się stało. Przecież to takie oczywiste ! Twój ojciec wrócił nie pamiętając nic w ten dzień kiedy przegapiłeś patrol, tak?

Uczucia znajdą drogę... [ Miraculous FanFiction]Where stories live. Discover now