Rozdział 22 "Przyjaciółka"

1.1K 101 132
                                    

Promienie słońca padały złośliwie prosto na jej twarz.  Skrzywiła się nieznacznie.

Niemrawo podniosła się do góry  i zamrugała oczami. Miała uciążliwe uczucie piasku pod powiekami. Zdecydowanie się nie wyspała.

- Dzień dobry, Marinette!

Tikki ,widocznie w pełni sił w przeciwieństwie do niej, podleciała natychmiast do jej twarzy.

Nie odpowiedziała od razu. Do jej głowy zaczęły napływać wspomnienia ostatniego wieczoru. Poczuła, że jej policzki robią się gorące.

Zaraz... Wspomnienia ? To napewno jej się nie przyśniło?

- Tikki, pamiętasz cokolwiek po tym, jak wróciłyśmy? 

Stworzonko pokręciło głową zdziwione pytaniem.

- Nie, zasnęłam od razu. Przemiana trochę trwała, byłam nieco zmęczona. Wzięłam jedno ciasteczko bez pytania z twojego stolika, gdy spałaś, przepraszam.

Marinette z uśmiechem zauważyła mały okruszek na policzku kwami, który otarła swoim palcem rozbawiona.

- Już mowiłam ci, że możesz je brać kiedy tylko tego potrzebujesz. - zauważyła głaskając Tikki po główce.

Spojrzała na zegarek i wyłączyła budzik, który miał się odezwać dopiero za czterdzieści pięć minut. I tak raczej by nie zasnęła.

Nie musiała więc się spieszyć. Po ubraniu się i porannej toalecie spokojnie udała się do kuchni, aby zjeść śniadanie.

Rodzice jak zwykle wstali o wiele wcześniej, aby Paryżanie jak co dzień mogli kupić u nich świeże pieczywo.

Na stole zauważyła kilka niedawno upieczonych bułeczek, które zostawili specjalnie dla niej.

Jedząc cały czas wpatrywała się w ekran telefonu. Powinna do niego napisać?  A co jeżeli to był jednak tylko sen i wyjdzie na  idiotkę? Zmarszczyła nos.

Postanowiła, że poczeka i zobaczy jego reakcję gdy spotkają się na zajęciach .

Jednak to czekanie skończyło się na pospiesznym wyjściu do szkoły o wiele wcześniej niż zwykle.

Nawet rodzice patrzyli na nią zdziwieni, gdy się z nimi żegnała. Zwykle wybiegła z piekarni trzymając tosta w zębach i modląc się, aby zdążyć przed dzwonkiem.

Niepewnie zakradła się do klasy rozglądając się dookoła.  Nikogo jeszcze nie było.

Usiadła na swoim miejscu i oparła twarz na skrzyżowanych na ławce rękach. Przecież gdyby to na prawdę się stało, napisałby do niej, albo przyszedł żeby odprowadzić ją do szkoły, prawda?

Zamarła słysząc zbliżające się kroki.

Wstrzymała oddech. Ktoś złapał za klamkę drzwi i popchnął je wchodząc do środka.

- Marinette? Co Ty tu robisz tak wcześnie?- pani Bustier popatrzyła na nią zdziwiona.

- Dzień dobry. - przywitała się uprzejmie - Jakoś tak wyszło. - wzruszyła ramionami niewinnie.

- Przyszłam otworzyć okna, aby przewietrzyć klasę przed naszymi zajęciami. Nie spodziewałam się, że ktoś już tu będzie. - uśmiechnęła się do niej ciepło nauczycielka wpuszczając do sali orzeźwiające, ranne powietrze.

Otworzyła po kolei wszystkie okna po czym skierowała się do drzwi.

- Wrócę na lekcję. Zamknij okna, gdyby  zrobiło ci się za zimno. - zwróciła się do niej i wyszła.

Uczucia znajdą drogę... [ Miraculous FanFiction]Where stories live. Discover now