Rozdział 12 "Nowy dzień"

1.2K 95 52
                                    

Jesienne niebo usiane było tysiącami gwiazd, które tej nocy świeciły jednak troszkę słabiej niż zwykle. Jakby nie chciały na coś patrzeć.

Dwa samotne cienie stały pod olbrzymią, stalową wieżą, jedną z głównych atrakcji Paryża.

Mężczyzna w okularach, o szaroniebieskich oczach trzymał w rękach dłonie stojącej przed nim kobiety.

Jej brązowe, proste włosy falowały na wietrze, a czekoladowe oczy przypatrywały mu się niepewnie.

- Może to dziwnie zabrzmi monsieur... Ale nie pamiętam jak znalazłam się w tej sytuacji. - oznajmiła mu nieśmiało przerywając ciszę i patrząc na ich złączone dłonie - Co więcej nie jestem nawet w stanie sobie przypomnieć własnego imienia.

Pamiętała który mają rok. Pamiętała kto jest prezydentem i wiedziała nawet w jakim mieście się znajdują. Pamiętała wszystkie podstawowe informacje.

Jednak z szokiem sekunda po sekundzie docierało do niej, że nie wie nic o sobie.
Kim była ? Gdzie mieszkała ? Czy miała jakąś rodzinę ? Na Boga, nie pamiętała nawet twarzy matki. I kim był ten mężczyzna przed nią? Przyjżała mu się uważnie.

Wyglądał na zakłopotanego.

- Chyba mamy problem. - odpowiedział jej po chwili namysłu - Również nie mam pojęcia kim jestem.

Uśmiechnął się i niepewnie na nią spojrzał.

- Ale przynajmniej jedno dodaje mi otuchy. Przynajmniej nie jestem sam.- podniósł wyżej trzymane w swoich dłoniach drobne ręce kobiety - I całkiem możliwe, że tkwię w tym z osobą, która jest w moim życiu bardzo ważna. I piękna przy okazji.

Kobieta słysząc jego słowa zarumieniła się delikatne.

Niebieskooki niechętnie uwolnił na chwilę swoje ręce i pogrzebał po kieszeniach.

Znalazł telefon i portfel.

Telefon niestety okazał się zablokowany. Z nadzieją zaczął więc przeszukiwać drugi przedmiot.

Był pełen różnych kart. Po chwili znalazł też swoje dokumenty.

- Nazywam się Gabriel Agreste. - poiformował zadowolony o swoim znalezisku kobietę - Jest tu też mój adres zamieszkania. Możemy spróbować go znaleźć.

- W porządku Gabrielu. - uśmiechnęła się do niego ciepło również szperając w swoich kieszeniach.

- Carmilla Foix. - przeczytała na dowodzie osobistym obok swojego zdjęcia.

- Oh, czyli nie jesteśmy małżeństwem. - stwierdził, chociaż trochę go to zdziwiło. Miał dziwne wrażenie, że coś go z tą kobietą łączy.

- Widocznie nie. Wysuwane wniosków, że byliśmy sobie bliscy było raczej pochopne. - zauważyła z lekkim zawodem.

Gabriel poczuł dziwny niepokój widząc jej przybitą minę. Jakby zwiastowała ona jakieś nieszczęście.

Złapał ją za rękę. Przyjżała mu się zdziwiona marszcząc brwi, jednak nie wyrwała jej.

- Niech się Pani nie cieszy. Na razie i tak jest Pani na mnie skazana. - uśmiechnął się do niej.

-Chyba innego wyboru nie mam. Nie znalazłam swojego adresu. Liczę więc na Ciebie, monsieur. - stwierdziła rozchmurzając się.

Wyruszyli na poszukiwanie domu mężczyzny, przemierzając Paryż alejkami oświetlonym delikatnym światłem latarni.

Mimo sytuacji w jakiej się znaleźli nie spieszyli się za bardzo.

Uczucia znajdą drogę... [ Miraculous FanFiction]Onde histórias criam vida. Descubra agora