Rozdział 28 "Niecodzienna rutyna"

1.1K 87 114
                                    

- Cz-czemu tak nagle p-pytasz? - szepnęła momentalnie paląc buraka. Cholera. Myślała, że ten rytuał ma już z głowy.

- Nagle ? Mari, przecież właśnie skończyła się nasza pierwsza wspólna noc . - zauważył z chichotem kładąc nacisk na dwa ostatnie słowa - To chyba dobre pytanie na taką okazję.

Widowiskowo odwróciła się do niego plecami z wyrzutem. Teraz będzie jej wypominał, że poprosiła aby został ?

- Heeej, nie złość się. Przecież żartowałem z tą nocą. To jak z odpowiedzią ? - zapytał opierając głowę na swojej ręce i przypatrując jej się z góry.

 To jak z odpowiedzią ? - zapytał opierając głowę na swojej ręce i przypatrując jej się z góry

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zerknęła na niego przez ramię.

Widząc jego przepraszający uśmiech westchnęła tylko.

- Moja odpowiedź jest raczej oczywista, głuptasie. Przez prawie trzy lata marzyłam o tym. Jak mogłabym teraz powiedzieć cokolwiek innego niż "tak"? - mruknęła przyswając się do niego i obejmując go ręką, aby łatwiej jej było się wtulić.

Zanurzył zadowolony nos w jej włosach również się do niej przytulając.

- Na razie tyle mi wystarczy. - stwierdził uśmiechnięty - Ale tak na przyszłość... Wolisz żółte czy białe złoto ?

- Musimy powoli wstawać. - powiadomiła go ignorując jego wypowiedź. - Jestem głodna, a z Mistrzem Fu many spotkać się przed obiadem z tego co mówił Plagg.

- Hej, kiedy to było ważne pytanie... A ty zmieniasz temat i nie dajesz mi odpowiedzi.- jęknął urażony.

- Podobają mi się imiona Emma, Louise i Hugo. - usiadła i pokazała mu język.

- Co? - powiedział głupio.

- Dałam Ci ważną odpowiedź. Sam chciałeś. - zauważyła uśmiechając się i czując ciepło na policzkach.

- Jaki sens ma odpowiadanie na pytanie zupełnie nie pasującą odpowiedzią? To tak bardzo nie ma sensu. - marudził niezadowolony - Poza tym, co to za imion...- urwał.

Podniósł się do pozycji siedzącej jak ona i uśmechnął się nagle szelmowsko. Jego policzki zdobił delikatny rumieniec. Pochylił się w jej stronę i zbliżył swoje usta do jej ucha.

- Mari, jesteś pewna, że chcesz schodzić na tematy dzieci siedząc ze mną na jednym łóżku ? - szepnął, na co jej serce gwałtownie przyspieszyło.

Odruchowo przesunęła się w tył. Nie spodziewała się jednak, że materac się jej skończy.

Z hukiem wylądowała pod łóżkiem dziękując Bogu, że nie zleciała w dół antresoli, bo mogłaby się nieźle poobijać.

- Nic Ci nie jest ? - usłyszała jak zielonooki stara się hamować swój śmiech.

Wstał z łóżka podając jej rękę z zamiarem pomocy.

Uczucia znajdą drogę... [ Miraculous FanFiction]Where stories live. Discover now